Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2013, 21:25   #11
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Nie objaśniony sen jest jak nie przeczytany list. Tak mawiała kiedyś babcia Antonina. Lena często śmiała się z babcinych porzekadeł i przesądów. Do czasu kiedy w jej życiu pojawił się Mrok, a wraz z nim koszmary, które kąsały jej duszę i po których budziła się z krzykiem, cała spłakana.

Teraz również długo nie mogła uspokoić oddechu i rytmu serca, które waliło jak oszalałe. Coś niedobrego działo się z jej dzieckiem i ona musiała się dowiedzieć co.

W jej głowie wciąż brzmiały dziwne słowa ze snu:

Czy słyszysz zegar śmierci, Leno?....

Co się działo z Majeczką? Co to za dziwny język, którym mówiła przez sen?? Czytała kiedyś o przypadkach powracania innych wcieleń u małych dzieci, ale przecież nie wierzyła w reinkarnację? A może mała była chora psychicznie? Ale jej biologiczni rodzice nie byli obciążeni. Sprawdzono to dokładnie przed adopcją. A może to matka coś zmyśla?

Lena czuła jak strach chwyta ją za krtań. Tych może było tak wiele…
Nie mogła pozwolić by cokolwiek złego przydarzyło się jej córce. Obiecała sobie to kiedyś i zamierzała dotrzymać obietnicy.

Spojrzała na trzymaną w ręce komórkę i już wiedziała co zrobi.

- Antek? – odezwała się gdy w słuchawce ktoś burknął ochrypłym głosem „halo” – Tu Lena…. Tak, wiem, że jest jeszcze wcześnie, ale potrzebuję, żebyś przyjechał do szpitala i zmienił mnie…. Co takiego? Nie… to znaczy tak, coś się dzieje z Mają i muszę pędzić do domu… Za 20 minut?... Cholera, nie dasz rady szybciej? … tak, wiem… dobra, poczekam.

Przez ten czas, kiedy czekała na przyjaciela zdążyła zawiadomić pielęgniarki na dyżurce, przebrać się i zjechać windą na parking podziemny kliniki.
Antek nadjechał akurat w momencie kiedy podchodziła do swojej czarnej X6-tki.

- Lena! Zaczekaj chwilę… co się właściwie dzieje z Majką? – mężczyzna wyskoczył z samochodu po ostrym hamowaniu tuż obok auta lekarki.

- Nie wiem Antek, mama zadzwoniła z czymś dziwnym i lecę sprawdzić co się dzieje. Przepraszam cię za pobudkę, ale sam rozumiesz…. – mówiła do przyjaciela odpalając jednocześnie silnik.

- Daj spokój, nie ma o czym mówić. Jedź, tylko ostrożnie, ok?
Kobieta pokiwała jedynie niecierpliwie głową i ruszyła z piskiem opon.

- I zadzwoń potem do mnie… - Antek krzyczał jeszcze za odjeżdżającym samochodem, ale Lena nie słyszała już co mówił.

Ulice Trójmiasta były na szczęście puste o tej porze, przycisnęła więc pedał gazu i w dziesięć minut, łamiąc wszelkie możliwe przepisy drogowe podjechała pod bramę osiedla.
Drogi do bloku prawie nie pamiętała. Machinalnie, jak dobrze zaprogramowany robot odnalazła wejście do apartamentu. Otworzyła drzwi kluczem i zrzuciwszy w przedpokoju płaszcz i torebkę niespokojna skierowała się do dziecięcego pokoju.



Matka czuwała przy małej nagrywając na kamerę wszystko co się działo w pokoju. Dostrzegłszy Lenę położyła palec na ustach. Maja faktycznie mruczała coś przez sen w języku, który nie przypominał Lenie, żaden ze współcześnie znanych. Przysłuchiwała się temu z przestrachem i po jakimś czasie odniosła wrażenie, że córka mówi nie w jednym lecz w kilku starych językach.

- Mamo…jak to możliwe? – spytała szeptem

- Nie wiem córciu, ale strasznie się boję…

Lena dotknęła dłonią czoła dziecka. Było chłodne, takie jak być powinno.

- Obudzę ją i zbadam… musi być na to jakieś wytłumaczenie.

Wydawało się przez chwilę jakby Amelia chciała coś powiedzieć, ale przygryzła tylko górną wargę.

- Majeczko, kochanie… - Lena delikatnie wybudzała córkę, całując ją w czoło. – Zbudź się skarbie…

W końcu jej córka otworzyła oczy… i faktycznie o dziwo jej dziwna mowa ucichła.

- Mama! – zaspane dziecko przywarło do matki w mocnym uścisku – Mama wlaca z placi? – dziewczynka zagadała w mowie dwulatki.



- Tak serduszko moje, jak ci się spało, byłaś grzeczna? – Lena pytała jednocześnie dokładnie oglądając córkę.

- Acha – dziecko skinęło jasną główką – gzecna, baba o Kubusiu cytała, a ja spałam jak smok – dziecko szczebiotało jak gdyby nigdy nic.

- Chodź do mnie – Lena wzięła córeczkę na ręce – zbóju mój mały. Mama zbada cię tak jak zawsze, dobrze? Posłuchamy bicia serduszka?

- Acha, a das posłuchać?

- Pewnie, że tak. – Lena z trudem zdobyła się na uśmiech.

Wstępne badanie dziecka niczego nie wniosło. Temperatura i wszystkie inne parametry życiowe były w normie, a mała zachowywała się jak zawsze radośnie. Lena westchnęła ciężko w geście bezsilności.

- Córcia… - Amelia nareszcie przemówiła kiedy Maja zajęła się pałaszowaniem kaszy z butelki – a może my do księdza Wacława pójdziemy? Co?

Lena spojrzała na matkę z oburzeniem.

- Co mama? A ksiądz to niby po co? Po południu zabiorę Majkę do kliniki i zrobimy jej tomografię głowy.

- Ale Lenuś… może… może – matka Leny dukała nieśmiało – no, może ktoś urok na dziecko rzucił, albo ją coś opętało?

- Prchhhh… - Lena parsknęła trochę niepewnie – Dwudziesty pierwszy wiek mamy mamo. Opętanie… chyba sama mama nie wierzy?

- A ja dla świętego spokoju dziecko bym zabrała. Ty sobie te nowoczesne badania rób, ale jak dusza opętana to ja czytałam, że ludzie wtedy dziwnymi językami mówią. A tego od Majeczki to ja w życiu nie słyszałam.

Lena zastanowiła się nad słowami swojej rodzicielki. Z jednej strony wszystko się w niej buntowało, że matka jakieś pierdoły wymyśla, ale z drugiej strony gotowa była zrobić dla córki wszystko, żeby tylko była zdrowa. Nawet jeśli wiązało się to z ośmieszeniem się u księdza. Biła się z myślami jeszcze przez chwilę, ale patrząc na pyzata buzię córeczki poddała się.

- Dobrze mamo. Pójdziemy do księdza Wacława z tą kamerą, ale potem i tak wezmę małą do kliniki na tomograf.

Postanowione.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline