-Niebezpiecznie jest, ale na zewnątrz jest jeszcze gorzej, Kamilu... A daj Bóg, oby ten przeraźliwy krzyk nie należał do gospodyni... - powiedziała powoli siadając na podłodze. Denerwowała się. Oddech miała nierówny i doskonale wiedziała, do czego to prowadzi. Nie chciała zamartwiać chłopków swoim omdleniem... A co gorsza, gdyby znów zobaczyła Ninę? Uspokój się... Nic ci nie grozi... Wszystko będzie dobrze...
-Józek! Wszystko gra? Nic ci nie jest? - zawołała. Zamknęła oczy. Jest słoneczny, piękny dzień... Jesteśmy na plebanii i dobrze się bawimy... Nie ma żadnej mgły... PRZESTAŃ SIĘ KUR...DE OKŁAMYWAĆ!! skarciła się w myślach. Otworzyła oczy i poczuła zimną stróżkę spływającą po policzku. Ty idiotko! Jak zwykle, kiedy nie wiem co robić płaczesz... Bezradne dziecko! Weź się do cholery w garść! otarła łzę i wstała. Spojrzała na Kamila
-Wszystko będzie dobrze, tylko musimy w to wierzyć... Wiem, że to mało pocieszające i tym bardziej prawie wcale nieprawdopodobne, ale... Jak to Bóg kiedyś rzekł: proście a dostaniecie... - powiedziała z uśmiechem. Wychyliła się na korytarz w poszukiwaniu Józefa. - Żyjesz, czy cię mgła porwała? - wypluj te słowa, bo się jeszcze prawdą okażą!
__________________ Sore wa... Himitsu desu ^_~ |