Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2013, 03:16   #4
Yannar
 
Yannar's Avatar
 
Reputacja: 1 Yannar wkrótce będzie znanyYannar wkrótce będzie znanyYannar wkrótce będzie znanyYannar wkrótce będzie znanyYannar wkrótce będzie znanyYannar wkrótce będzie znanyYannar wkrótce będzie znanyYannar wkrótce będzie znanyYannar wkrótce będzie znanyYannar wkrótce będzie znanyYannar wkrótce będzie znany
Los jak piłka rzucana w rękach kuglarza, bywa przewrotny i nieprzewidywalny. Rzym był dla niej obcym miastem. Czuła brudne spojrzenia zatrzymywane na jej twarzy. Naznaczały ją piętnem upokorzenia. Wzrok zupełnie obcych ludzi zdawał się odczytywać całą smutną historię jej podupadłej rodziny. Ani wesprzeć się na swoim małżonku, ani na sławetnym rodzie. Brat został jej jedyną podporą a jego znajomości wśród duchownych były tą ostatnią nicią za jaką należało chwycić. Poprzysięgła sobie, że będzie proporcjonalnie aktywna do bierności swojego męża. Czas naglił a dni spędzane na wegetacji oddalały szanse na powrót świetności ich nazwiska. Popłynęło dość już tych wylewanych łez, najwyższa pora chwycić ster dni w swoje ręce. Cóż, że kobiece i wątłe.
Jak sygnał dany przez same siły niebieskie, dzień wstał piękny. Błyszczał słońcem niczym dorodny kryształ a zapowiedź wieczoru stała się słodka jak gryziony pierwszy raz owoc granatu, kiedy to purpurowy sok spływa z otoczek nasiennych. Kwietniowa aura niepodobna była do poprzednich dni. W samym Rzymie czuć było poruszenie i niezdrowy ruch panował na ulicach. Zamierzała wykorzystać ów bal jak trampolinę do swoich celów. Zebrała włosy w szykowną fryzurę odpowiednią do jej wieku i stanowiska, jednak na tyle luźną by oddawała urodę lśniących ciemnych pukli. Piękny, głęboki granat aksamitu podkreślał głęboką czerń jej oczu. Wykonany z tego samego materiału hennin przetykany białymi perłami dopełnił stroju wraz z woalką zwiewnie unoszącą się przy podmuchach wiatru. Z trudem unosiła na piersi ukazanej dość głębokim dekoltem, nanizane misternie duże, białe perły i pokaźny naszyjnik.




Ten ascetyczny zestaw kolorów miał ją nieco wyróżnić z tłumu, gdzie moralność była jedynie cieniutką fasadą. Wiedziała, że być może jej wejście między te hieny będzie łączyło się z koniecznością dokonania wielu nowych wyborów, także tych natury etycznej, przed którymi do tej pory chroniła ją jej pozycja rodzinna. Jednak przed sobą miała tylko te dwie ścieżki, tą nową i pełną pułapek oraz drugą, wiodącą prosto w przepaść biedy i zapomnienia.
Weszła na bal pewnie przy ramieniu brata, jednak za nic nie mogła odnaleźć się przy stole biesiadnym. Posadzona między próżniakami i lubieżnikami, usztywniła się i obserwowała biernie otoczenie. Z tego stuporu wyrwały ją słowa starzejącego się od dawna Orsiniego, który nie wiedzieć dlaczego został zapomniany przez sprawiedliwą śmierć i mielił jedzenie, mlaszcząc i miażdżąc wyschłymi, bezzębnymi szczękami, posiłek. Niechętnie skłoniła się ciałem w jego stronę, udając że z radością wda się w tą konwersację.

- Jakże bym miała śmiałość być powiernicą swojego brata. Przecież nie niewieście jest dane sprawować rolę spowiednika a bratu mojemu już od najmłodszych lat bliżej jest do posadzki kościelnej niż do siostrzanego ucha.

Ucięła krótko tą próbę zbadania ich rodzinnych zamiarów i planów. Każde słowo należało wypowiadać z rozwagą. Każdy gest przemyśleć trzy razy. Ani jej w głowie było wypaplać coś temu starcowi. Marzyła aby jak najprędzej wydostać się zza stołu i wmieszać w tłum, by wybadać jak wygląda ta ludzka mozaika. Skorzystała z chwili zamyślenia starca i dyskretnie patrzyła w stronę korytarza.
 
__________________
Błędy uczą nieufności do świata i do siebie. *T. Konwicki*

Ostatnio edytowane przez Yannar : 22-03-2013 o 13:24.
Yannar jest offline