Marvin zbliżył się do męczącego się z drewienkami Rolanda z naręczem gałęzi i chrustu. Starał się zebrać te suchsze kawałki drewna. Pan może i ma dużo wiedzy, ale w oprócz tego, co daje las, dobrze jest też korzystać z dobrodziejstw cywilizacji. Powiedział z przekąsem. Ułożył stosik z gałęzi i chrustu, wyciągnął z sakwy hubkę i krzesiwo po czym zabrał się do krzesania ognia. Robił już to nie raz, w końcu nie zwykł sypiać pod dachem.
__________________ Nie chcę ukojenia, które mogłoby mi odebrać skruchę, nie pragnę uniesień, które wbiłyby mnie w pychę. Nie wszystko, co wzniosłe, jest święte, nie wszystko co słodkie - dobre, nie wszystko co upragnione - czyste, nie wszystko co drogie - miłe Bogu. |