-Nie, nie...- burknął rudzielec kręcąc głową -Jeśli jest możliwość przeczekania tutaj w bezpiecznym miejscu, pod dachem, przy kominku to zdecydowanie wybieram to!- rzekł zaciskając dłoń w pięść -U mnie chłopty powiadajom, że tej przeklętej nocy można spotkać na trakcie samego czarta rodem z tych stepów od chaośnych...- wzdrygnął się na samą myśl przez chwilę zastanawiając się nad tym jak taki czart może wyglądać -Ni ma co ryzykówać! Przeczekamy tu to nikogo szlag nie trafi po za tym...- zrobił minę jakby się zastanawiał -Po za tym podróżowanie w mokrych łachmanach to grozi choróbskiem jakim! Nie chceta chyba sie pochorować he?- rozłożył ręce na boki.
-Aha i jeszcze jedno...- wejrzał na Felixa -Nie godaj mi Wal, Walerian, Walerciu, Waluś i w ogóle...- zmarszczył czoło -Mówta mi kowal... Albo rudy. Dobre?- wolał sie upewnić. Nie znosił swojego imienia. Jego rodzice byli prostymi ludźmi ale kiedy nadawali swemu jedynakowi imię to zdecydowanie, poniosła ich fantazja... - Wal Rudy Kowal dobrze gada nam tutaj. Niechaj nam rybeczki przyniosą! Niechaj Esmeralda je pobłogosławi! Niechaj i nam też trunki przyniosą! - Wyliczał z entuzjazmem Fisherek. - I niechaj my siedźmy tutej, póki łazić nigdzie nie musim. Grzejmy się, jedzmy, pijmy, a nie łazikujmy po głupiemu teraz. Faktusiek, że lepiej nie ryzykować, bo ryzykując, to my tego całego świata i rybek z jego krańców nie posmakujemy, a my musimy. Ja musim! Więc na dupci siędzię, jak tylko siedzieć pozwalają. Ło! Jemy- tymi słowy niziołek poparł Kowala. - Dobre, wybacz jaśnie panie Walerianie... eee... Rudy - Felix nie mógł się powstrzymać, żeby się trochę nie podroczyć z kowalem. A potem spoważniał i westchnął - To potośmy na trakt ruszali, żeby w zajazdach dupska grzać? Nie mówie, coby teraz zaraz na ten ziąb wychodzić - pierw trza brzuchy napełnić, bez dwóch zdań. Ale łachy do jutra wyschną, a jak bogowie dadzą, to wiatr przegoni deszcz i cała droga nasza! Wszelakie leśne dziwo czmychnie na widok takiej kompanii. - spojrzał na niziołka - Bez ryzyka złapiesz tylko płotki, a najlepsze, najsmaczniejsze sztuki trafiają się na głębokiej wodzie, pewnikiem to wiesz, nie będę cię przeca twojego fachu uczył. Jutro wynudzimy się tutaj jak święci w burdelu, zobaczycie...
~ Walerian, dobre imię jak na człeka ~ pomyślał krasnolud dosiadając się do stolika towarzyszy. - Wątpie by się kto naszej kompani bać miał, ale może jakie drzewoluby... - krasnolud zmarszczył brwi na chwilę - kij tam. W deszczu pchać się zamiaru nie mam. W błotnistym trakcie brodzić też nie, poczekamy do jutra i obaczym, jak się dzień ma. Musimy się jakiejś roboty złapać, bo nie wiem jak wam, ale mi powoli w sakwe dmucha. Tak sobie myślę, że pewnie w jakimś większym mieście by się coś dla nas znalazło, co wy na to?
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |