Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2013, 11:55   #5
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
To mój pierwszy post w tym dziale?

Czym jest dla mnie Neuroshima? Przede wszystkim dobrą zabawą. Zabawą nie uzależnioną od tego czy startuje w popieprzonej hegemońskiej wiosce czy też w okolicach Nowego Yorku, gdzie (jak Szarlej czasem wspominał) bywają i tacy co przy szczaniu nucą sobie hymn Zasranych Stanów. Nie ważne dla mnie jest czy sesja jest prowadzona w klimatach stali, rdzy, chromu czy nawet drewna sosnowego. Ważne aby była zabawa. Wiadomo, że wolę sesje dopasowane pod moją postać, bo ile można zapalonym handlarzem walczyć z mutkami? A wiedzcie, że znam mistrzów gry (nie będę wymieniał nicków), którzy nawet z tego zrobią soczysty kawał mięcha, który ten handlarz przez bardzo długi czas będzie z wypiekami na ryju konsumował. Mogę grać chemikiem, kurierem, najemnikiem… Dosłownie każdym, ale zawsze wolę wybrać w oparciu o ustalenia z Mistrzem Gry. Pytam MG czy taka i taka postać się dobrze wkomponuje. Czy aby nie będzie mu wadzić w zaplanowanej przygodzie. Czy nie będzie kolejnym cwaniakiem, których wśród graczy mamy już trzech. Moim zdaniem to zdecydowanie lepsze przy samym tworzeniu BG niż robienie „na czuja”. Dlaczego? Bo każdy chce się dobrze bawić. Nie tylko ja odgrywając mojego patriotycznego gliniarza z NYPD, ale i MG, który prowadzi mu przygodę. To chyba tyle jeżeli chodzi o mnie jako gracza.

Jako MG bliski jest mi pogląd Krzycha (to ten miły gość z wypowiedzi wyżej). Nie wiem czy jest to wywołane tym, że on pokazał mi podręcznik, kości i wprowadził w pierwsze systemy. Ogólnie z grubsza pokazał z czym to się je, cierpliwie tłumaczył, wyjaśniał, aż w końcu chyba na dobre zaraził tą zajawką. Otóż podobnie jak on lubię wesoło mieszać kolorki, ale nigdy nie zapominam o barwie przewodniej. Najczęściej u mnie klimatem głównym jest stal. Może dlatego, że często prowadzę w okolicy frontu, gdzie zamiast trząść się ze strachu w okopach żołnierze prężnie organizują kolejne bitwy z Wujkiem Wielką Blachą. Jako Mistrz staram się zwracać uwagę na to co dla graczy jest ważne. Jeżeli postać nastawiona jest na walkę można się jej spodziewać. Jak Ania prowadząca chemiczkę z jakiś powodów musi trzymać się tej zgrai nazywanej drużyną dam jej zbudować laboratorium wewnątrz ciężarówki aby za pomocą swojej cechy (Farmaceuta bodajże) tworzyła painkillery, medpaki, deadliny i inne zabaweczki. Dlaczego? Bo to ich rajcuje. Wiem, że sprawi im to przyjemność podobnie jak ja będę się cieszył z samego prowadzenia ludziom, którzy wczuwają się w postać, konsekwentnie i z pomysłem ją prowadzą i rozwijają. Jako MG nigdy nie powiedziałbym do gracza „tego nie ma” (na przykład, gdy ten wpadnie na pomysł aby prowadzić krwawy bój z Baribalami w neodżungli). Nie lubię ograniczać graczy i podcinać im skrzydeł. Chcesz być najlepszym gladiatorem? Proszę bardzo. A może wolisz ćpać Tornado wierząc, że gdzieś w przeszłości wpadniesz na to jak skopać dupę Molochowi? Jak najbardziej. To, że każdy wybór ciągnie za sobą pewne konsekwencje nie muszę chyba mówić…

Na koniec krótko: Czym jest dla mnie Neuroshima? Zabawą. I nie chodzi tu o kolor. Jedną postacią wcielam się w szczura, który kocha przygody w ruinach, gdzie jest syf, śmierdzi i w ogóle jest be be. Innym BG będzie gladiator w podróży, który próbuje spełnić marzenie o dostaniu się do Ligii. Jeszcze inny to kurier, który dba wyłącznie o swoją reputację, bo jeszcze nigdy nie nawalił. I każdym z nich można się dobrze bawić na różnych sesjach, w różnych kolorkach i klimatach. Tyle.
 
Lechu jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem