Tak widok był piękny. Ale wszystko piękne musi się skończyć. Amadynka jeszcze omamiona cudowną słodyczą ust Firvagora wsiadła na konia i pośpieszyła do zamku. Stanęła na zamkowym dziedzińcu i starała się otrzeźwieć. To było jak sen, sen który się jeszcze nie skończył. Doszła do siebie. Była wojownikiem nie mogła dać otumanić się uczuciom, zwłaszcza, że właśnie zmierzała do ojca.
Tymczasem w zamkowej bibliotece Yasmin i Roland przegladali woluminy. W końcu natrafili na księgę z symbolem siedmiu sztyletów. Ukryto ją bardzo głęboko, za kratami, na samym końcu najwyższej pułki ostatniego regału. Była wielka, w twardej oprawie z metalowymi obiciami. Była zamknieta. Nie dało się jej otworzyć. Gdzieś musi być klucz. Hmmm...nie trzymano by w bibliotece księgi bez możliwości jej otwarcia. Ale gdzie on może być? W metalowym obiciu było miejsce na klucz, ale nie taki całkiem typowy. Właściwie to w kształcie jekiegoś noża. Sztyletu?
Młyn Uroczysko zosrtał juz wypełniony porannym słońcem. Kompani obudzili się. Czas już ruszać w drogę. Do karczmy jeszcze przecież daleko.
__________________ Wiatr pchnął twe marzenia w wielki żagiel zapomnienia... :rolleyes: |