Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2013, 21:17   #176
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Post napisany wspólnym wysiłkiem.

Sylwia nie lubiła żadnych przedstawicieli władzy. Ci nieuczciwi, stokroć gorsi od zwykłych szubrawców, nieporównywalni w honorze do najlichszego ze złodziei, chciwością dorównujący poborcom podatkowym, budzili jej odrazę. Ci uczciwi, tak samo głusi na jęki własnego sumienia jak cudzy płacz, ślepi na wszystko poza prawem, filtrowanym przez własne ograniczone zdolności pojmowania budzili w niej grozę. Wszyscy oni sprzedali swe dusze i rozsądny człowiek mógł zrobić tylko jedno. Unikać władzy za wszelką cenę. Dlatego dziewczyna odezwała się dopiero teraz.
-A gdybyśmy nie podważyli wyroku, tylko go zamienili? Na wniosek pogrążonej w żałobie wdowy, albo matki, albo dziatek. Jest ktoś taki? My dowiemy się, jaki ekwiwalent w złocie ukoi część bólu, a wdowa poprosi sędziego. Słyszałam o takich przypadkach, raz nawet widziałam jak delikwenta odcinali od stryczka. No właśnie i to pytanie, co je zadał Konrad, ono też jest bardzo ciekawe.
- Moglibyście spróbować...- powiedziała powoli Hess jakby samej się nad tym zastanawiając - Matka Herpina zdaje się mimo swojego wieku bardzo lubić błyskotki. Ale mało możliwym jest by sędzia wystąpił teraz przeciw Strassdorferowi. Przykład pobicia waszej przyjaciółki nie jest tutaj bez znaczenia. Winni zaś za to zostaną ukarani dopiero wtedy jak ich złapiemy. Przy obecnych nastrojach może to trochę niestety potrwać.
- Czyżby Julita nie powiedziała, kto ją pobił? - spytał Konrad. - Chyba ktoś ją przepytał, skoro strażnicy tkwią nad jej głową. Chyba nikt nie czeka na przeprowadzenie śledztwa aż poszkodowana wyzdrowieje i odpłynie, prawda?
- Obudziła się dziś rano. Powiedziała, że... - tu Mathylda Hess znów westchnęła i obejrzała się na towarzyszącego jej strażnika.
- Że gówno widziała i żebyśmy się od niej odpierdolili - dokończył pod znaczącym spojrzeniem pani kapitan, zbrojny.
- Daj spokój, Konrad - wtrącił Spieler. - Jula nie z tych, co całują straż po odznakach. Wiesz, jak to jest w tej branży.
Konrad uśmiechnął się krzywo, ale skinął głową.
- A ta matka Herpina gdzie mieszka? - zadał kolejne pytanie. - Jak się zwie?
- Hilda Baumer. Mieszka w domu na tyłach karczmy.
Trudno było nie przyznać, że Julita miała rację. Rezultaty długiej rozmowy były nader mizerne, i Sylwia w końcu straciła cierpliwość. Tylko widoczny na twarzy rozmówczyni smutek, powstrzymywał trochę złodziejkę i sprawił, że jej słowa nie zabrzmiały ostrzej.
- Zastanawiam się, pani kapitan…, co będzie jak to wszystko zostawimy. Krasnoludy wypną się na miasto, co je morduje pod pozorem prawa, a pani zostanie konieczność obrony miasta przed goblinami. I co zrobi wtedy ten wasz bezkarny kurwi syn, Strassdorfer? Poprowadzi ludzi do kopalni? A co zrobi przekupny sędzia? Zabarykaduje się w domu, kiedy gobliny wejdą tu którejś nocy żeby spalić parę chałup? A pani, pani kapitan, licząc potem trupy, nie pożałuje pani, że nie zachowała się jak należy i nie postawiła na szli swego stanowiska i nie wypuściła niewinnego. Może wtedy krasnoludy odchodząc zajęłyby się goblinami. Tak tylko głośno myślę – Sylwia uważnie, żeby nie pobrudzić sukienki, splunęła pod nogi – bo ogólnie to mam kaca i wszystko w dupie.
Mathylda Hess, która właśnie się odwróciła i miała odejść, dając do zrozumienia, że i dla niej ta rozmowa niewiele wnosi, stanęła nagle jak wryta. Jakby słowa złodziejki były zawartością spluwaczki, którą wylano jej na głowę. Odwróciła się powoli. Po “białej kartce” nie było śladu. Niedomknięte usta jej drżały jakby miały wypowiedzieć bardzo dużo zdań na raz, a przez mięśnie prostej, aczkolwiek nadal niebrzydkiej twarzy przechodziły mimowolne skurcze. Dwóch strażników w mig znalazło się za plecami Sylwii, gdy kobieta podeszła do niej tak blisko jak przed chwilą przed nią stał Spieler.
- Nie masz - mówiła bardzo powoli - Nie masz głupia dziewczyno. Najbledszego pojęcie. O żałowaniu.
Sięgnęła za urzędniczy pas gdzie spoczywała jej jedyna broń. Buława kapitańska. Odpięła ją i wcisnęła w ręce Sylwii.
- To moje stanowisko - powiedziała - Uwolnij go, jeśli zdołasz.
Strażnicy spojrzeli po sobie oniemiali.
- A może któryś z was chce spróbować?! - tu jej spojrzenie i głownia buławy spoczęły kolejno na Erichu, Dietrichu i Konradzie.
- Nie. Ja. – Sylwia wyciągnęła rękę po buławę. – Pani kapitan? Rozumiem, że zamierza podać się Pani do dymisji? – Poczekała na potwierdzenie – Nie przyjmuję jej. Proszę zebrać ludzi. Zaraz dokonamy zaległego aresztowania. I, zapomniałabym – uśmiechnęła się, kac nagle minął i Sylwia, czując, że robi największe głupstwo swego życia, no, jedno z największych głupstw swego życia, czuła się jak młody bóg - Pani kapitan, proszę za mną. Niech strażnicy napną kusze. Idziemy.
Po tych słowach do oniemienia strażników dołączyła również Hess. Patrzyła nerwowo to na buławę, to na Sylwię. Na tę drugą jakby z żalem.
- Macie sierżancie wykonywać rozkazy tej kobiety - powiedziała po chwili do jednego z towarzyszących jej zbrojnych.
A potem odwróciła się na pięcie i skierowała prosto do gospody Czarne Szczyty. Złodziejka patrzyła na szerokie plecy odchodzącej kobiety. Ogień w jej oczach zgasł, uśmiechnęła się ponuro. Cały jej demoniczny plan bez pani kapitan nie był wart funta kłaków.
Spieler wzdrygnął się, kiedy Sylwia wspomniała o kuszach, ale obawy podstarzałego ochroniarza zachował na razie dla siebie. Przesunął się za to bliżej, żeby w razie potrzeby służyć Sylwii swoimi umiejętnościami. A we właściwszej chwili mruknąć cicho do ucha:
- Nie drażnij ludzi. Zrobisz to szybko albo wcale.
-Nie zrobię. Nie aresztuję Strassdorfera bez kapitan Hess, nie bez rozlewu krwi, nieważne szybko czy powoli. Nie jestem rzeźnikiem. Sierżancie, możecie opuścić kusze – Sylwia zwróciła się do strażnika – Proszę zaprowadzić mnie do skazańca. Nie musicie iść ze mną – znowu odwróciła się do Dietricha, Konrada i Ericha – nie ma powodu żebyście się narażali. Trzeba zaczekać na Gomrunda, zająć się statkiem, Julitą. Nikogo nie zniechęcam, ale zrozumiem, jeśli sobie odpuścicie to …
Szaleństwo – uśmiechała się znowu. Tym razem dużo ładniej, łagodnie, wręcz czarująco. Jak przystało na dziewczę w pięknej sukience.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline