Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2013, 14:07   #3
Smirrnov
 
Smirrnov's Avatar
 
Reputacja: 1 Smirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znany
rok 1223, późne lato, Węgry, kilka dni przed przeniesieniem

-Wszystko gotowe? Już za długo trwają przygotowania. - niecierpliwość barda sięgała zenitu jednak jego towarzysz, opanowany gangrel nie dał się wyprowadzić z równowagi Trędowatemu. - Fenrir pójdzie z Tobą do magazynu. Przyniesiecie zamówienie i możemy wyruszać. - Starszy Zwierzak skinął na Fenrisulfra, a ten podążył za Nosferatu. Po chwili znikli za zaułkiem. Gangrel odwrócił się w porę by zauważyć ostrze japońskiego miecza mknące w jego kierunku. Jednak nawet zwierzęce odruchy nie były w stanie uciec przed żądną krwi stalą. Głowa potoczyła się z przytłumionym mlaskaniem po drewnianych balach pomostu.

-Jak daleko jeszcze? - Fenrisulfr zapytał ginącego raz za razem pośród cieni wampira. Pochodnie docierały do nozdrzy ostrym zapachem smoły. Jednak natura nieśmiertelnych pozwalała przez tą chwilę nie wdychać gryzącego dymu. Na dobrą sprawę oddech był jedynie potrzebny do rozmów.
- Już niedługo - szept dochodzący z obrzydliwych ust zniesmaczył go. - zaraz dostaniesz to na co zasługujesz - postać znikła w cieniu między światłem pochodni i już nie wyłoniła się ponownie. Rozbłysk światła zgasił iskierkę przytomności skalda.


Obudził się w trumnie, obwiązany kilkadziesiąt razy, ciasno, łańcuchem.
W usta wciśnięto mu dość głęboko knebel. Oddech nie był potrzebny wampirom do życia ale ten kawałek drewna, zmyślnie wciśnięty głęboko w gardło, skutecznie uniemożliwiał mu jakikolwiek krzyk. Jak zwykle w sytuacjach stresu, zgodnie z tym czego go nauczono, popuszczał Bestię powoli trzymając ja jednak na łańcuchu. Z krtani, poprzez wolne drogi oddechowe wydobył się cichy, rytmiczny pomruk. Nigdy nie oddawał się żądzy zabijania, gdy nie musiał. Ludowe pieśni, sławiące wielkie czyny dla potomnych, nigdy go nie zawodziły. W nich znajdował spokój.
Został on jednak skutecznie przerwany kołkiem, gdy dotknięta trądem ręka wbiła mu w serce.

Przeniesienie, kilka długich chwil do rytuału

Ze stanu półśmierci został wyrwany już w lochu. Nadal jego ciało krępował łańcuch, a usta zasłaniał knebel. Wieko trumny było otwarte, a kręcące się dookoła postacie nie zwracały na niego uwagi. Zaczął rzucać się na boki wzbudzając przy tym szczęk ogniw. Ktoś odwrócił się w jego stronę i podszedł spokojnym krokiem. Nos, wyczulony przez lata praktyk podpowiedział to, co w półmroku pochodni nie było dostrzegalne.

- Człowiek - Fenrisulfr rzucił przez struny głosowe jednak drewno przepuściło jedynie niesprecyzowany dźwięk.

- Tak, człowiek. Domyśliłem się po spojrzeniu jakim mnie obdarzyłeś. Niewielu potrafi to dostrzec w tym przybytku, podziwiam - bydło wyjęło zza pazuchy masywną pałkę - To środki ostrożności, nie wiemy jak zareagujecie będąc świadomi, a na pewno nie dacie się dobrowolnie, dlatego taki bolesny... - przez chwilę szukał słowa. Dziwne znaki na jego bransolecie dały do myślenia skrępowanemu tak samo jak liczba mnoga w jego stwierdzeniu - ..usypiacz. To dobre słowo - radość rozbłysła w oczach. Nagle jednak na twarzy wyskoczyło mu krótkie zamyślenie - Albo inaczej, to miało być sprawdzone nieco później ale myślę, że nie zaszkodzi spróbować teraz. - wyjął knebel z ust wampira i znikł mu z pola widzenia

- Wypuść mnie ty zabobonny, osrany trolowy zadzie! Zbliż się, a ci bebechy na płot pozawijam i będę obserwował jak kruki je dziobią gdy twe usta rozdzierają krzyki bólu! Będziesz się darł jeszcze głośniej niż Loki kąpany wężowym jadem! Nie uratuje cię nawet Wölwa gdyby ci miała przepowiedzieć dostatnie życie wśród rozchłestanych dziewek!

-Ciszej na wszystkich świętych tego świata - uderzenie pałki w nos odebrało chęć do dalszych krzyków wampirowi - Pij grzecznie albo wleję to w ciebie siłą, uwierz, że potrafię - Fenrir widział już podobne znaki, a raczej podobne ich ułożenie, całkiem podobne do tego które znajdowało się na bransolecie. Świadczyło o jednym, magii.

Z bukłaka prosto w jego gardło wlał się ciepły płyn. Krew. To jedno mógł przełknąć nie zwracając od razu, to jedno go żywiło i dawało siły przez ostatnie półwiecze. "Głupcy, niby magowie a nie mają pojęcia co może im zrobić ktoś z Rodziny zaraz po wypiciu vitae. Kończy się. Już niedługo wyswobodzenie i pozabijam wszystkich. Będzie z tego cudowna pieśń." Jednak wcale nie stało się to co zawsze. Nie poczuł nagłego przypływu energii. Nie poczuł, że mógłby przejść sto jarów z domem na plecach. Wręcz przeciwnie. Rozleniwienie dotknęło każdy jego zakamarek. Nie miał siły ani, co najdziwniejsze, ochoty by zrobić komuś krzywdę. Nawet pochodnia, do której pomimo swej Odporności jeszcze nie przywykł, nie wydawała mu się straszna. Płomienie cudownie tańczyły rzucając na zimne mury równie piękne błyski światła. Mógłby śpiewać o nich godzinami. Czemu wcześniej tego nie dostrzegał?

- Wyśmienicie - uśmiech wykwitł na twarzy maga. Był taki uprzejmy ,że nie można było nie odpowiedzieć tym samym.
Zdjęto mu łańcuchy i zamieniono na zwykły powróz. Nie oponował. Oddano mu jego zdobiony topór. Nie chciał go użyć, może o tym myślał ale przecież nie zrobi krzywdy komuś kto się do niego uśmiecha. Zamknięto go ponownie. Nie zmieniło to sytuacji. Potem już, poza ciemnością nie było nic. Tuż przed świtem jednak, co czuł codziennie bardzo wyraźnie, zbliżające się ostatnie chwile nocy, jego relaks zaczął znikać, trumna była zbyt ciasna by użyć oręża. Za mało czasu by walczyć pięściami. "Poczekamy do jutra" Z tym pomysłem zapadł w codzienny, trwający jedynie do zmierzchu stan śmierci.

"Bum" Pierwsza myśl wywołana przebudzeniem. Dźwięki ledwie przenikały przez grube dębowe deski. "Postarali się, ale to nic nie da" Z ust potokiem zaczęły się wydobywać staroislandzkie słowa tworząc długą i melodyjnie głęboką pieśń. Wołanie do Thora i Odyna o siły przed bitwą.
Jak zwykle poczuł ją całym ciałem. Naprężył się a dłonie powoli wydłużały się nabierając tradycyjnego kształtu szponów. Niczym u Garou. Powróz puścił. Nagłym ruchem skald wyrzucił z siebie pokłady agresji kończąc pieśń tradycyjnym okrzykiem. Trumna, z powodu nienaturalnej siły i wyćwiczenia rozpadła się na kawałki. A przynajmniej na tyle by zwinnym susem postać stłoczona w środku mogła zgrabnie stanąć na nogi gotowa do działania.
- Gdzie są ci, którzy mnie bez wyjaśnień zamknęli? Gdzie są ci, którym zawdzięczam ten uszczerbek na dobrym imieniu? Gdzie są ci, którzy podstępem pozbawili mnie możliwości obrony? Gdzie są, a jak obiecywałem ponawijam ich bebechy na płot dając ucztę krukom i wilkom! Sprawię, że ich śmierć opiewana będzie przez dekady w przy suto zastawionym stole Valhalli, a ich niesława przylgnie na całą wieczność do ich rodzin. - Oczy błąkały się od jednej postaci do drugiej szukając szybkich i konkretnych wyjaśnień.
Dopiero po chwili spoczęły na wystroju pomieszczenia i zabawnie zwisającej desce. Dłonie wróciły do normalnych rozmiarów, a oczy nabrały wyrazu pewnego zrozumienia.

-A więc o was mówił ten obleśny wróżbita - wampir przyjrzał się każdemu z obecnych oraz pozostałym trumnom - Wybaczcie mi bałagan. Zwę się Fenrirsulfr. - oparł się o dziwnie płaską ścianę. Nie mogąc się przemóc zaczął śledzić jej teksturę i dłonią podziwiać gładkość.

"Jakież techniki pozwoliły zbudować ten przybytek? Dziwnie wyglądają ci towarzysze, gdyby nie wzmianka tamtego człowieka to najpewniej rzuciłbym się na nich bez oporu. Pewnie teraz cholernie głupio wyglądam, no cóż mówi się trudno. Poczekam na rozwój sytuacji" Uwolnił się od deski i strząsnął kilka większych drzazg.
 
__________________
Kto lubi czytać, ten dokonuje wymiany godzin nudy, które są nieuchronne w życiu, na godziny rozkoszy.

Ostatnio edytowane przez Smirrnov : 14-04-2013 o 13:27.
Smirrnov jest offline