Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2013, 19:11   #46
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Straty punktów poczytalności (za poprzedni odpis):
Tanner, Otto, Mike: po 1 punkcie.

Straty punktów poczytalności (za aktualny odpis):
Gambit: 6 (udany rzut na Inteligencję - popadł w chwilowy obłęd)

Mike (i Johnny):
Za bardzo nie odróżniając snu od rzeczywistości działając jakby przez sen zdjąłeś z siebie wszystkie przyssawki odkładając je ładnie na bok, a potem wyszedłeś z pokoju snu do laboratorium, a potem znów na korytarz idąc do windy. Dziwne, bo wydawało ci się, że jesteś w windzie. A teraz do niej idziesz. Zgubiłeś drogę? Wsiadłeś do windy i zjechałeś na parter. Wychodząc z niej spotkałeś Johnniego, który najwyraźniej był w klopie. Uświadomiłeś sobie, że to już nie jest sen. Choć w twojej głowie musi być jakiś mętlik skoro uważałeś co innego. W każdym razie razem z Johnnym widzicie jak doktor Joshi opierdala funkcjonariusza Nelsona co kończy się:
- Tylko pilnować! Dopóki jest tutaj to ja decyduję co się dzieje z pacjentem! - w końcu Joshi odszedł równym krokiem na schody i gdy już zniknął za rogiem "twardziel" policjant powiedział tak żebyście słyszeli, ale żeby doktor nie słyszał: - Co za kutas. - po czym zagadał do was, że ta Corbitt jest o wiele milsza i szkoda, że eksperyment z Brendelem prowadzi Joshi. Szkoda, że w ogóle jest jakiś eksperyment z Brendelem, bo miejsce morderców jest w więzieniu, a nie klinice.
- Pieprzony morderca wymyślił sobie, że w czasie snu zamordował żonę i jest niewinny to pewnie, że znalazł się doktor, który w pogoni za sprawą chce "zbadać sprawę". - przerwał na chwilę i dodał - Palicie? Ciepłą mamy noc, więc w tych waszych ubrankach raczej nie przeziębicie się. Ktoś ma z was fajki? - niestety nie macie fajek. Johnny wie, że takowe są w łachach Jonesa, ale te zamknięte są w szafce na górze. Nie mając z tym typem już nic do pogadania wróciliście na górę (no chyba, że macie to nie ma powodu, żeby nie zagadać o coś Nelsona zanim odejdziecie). Na górze po prostu położyliście się spać. Johnniemu doktor Corbitt podpięła wszystko co trzeba do głowy, a Mikowi nie miał kto podpiąć, bo doktor Otto gdzieś się urwał. Łajza jedna. Mike poszedł zgłosić to doktor Corbitt, a ona podpięła kable narzekając, że ten Otto jest opętany roślinnymi właściwościami i podejrzewa go o palenie marihuany... to ostatnie to tylko zasugerowała.

Otto:
Patrzyłeś jak świat wali się przed tobą. Czy ty wariujesz? Co się właściwie dzieje? Oczywiście pacjent nie umarł, a odczepił sobie czujniki. To dość racjonalne w odróżnieniu od myśli kłębiących się w twoim umyśle, a dotyczących śmierci. Śmierci, która osacza cię z każdego kierunku. Wydaje ci się, że jesteś już blisko. Tak bardzo blisko. Pacjent, który odczepił sobie czujniki wybiegł nagle z sali. Próbowałeś go zatrzymać, ale był szybszy... nie, to nie on był szybszy... to raczej ty byłeś niewiarygodnie wolny, jakby kompletnie otępiały wizją jaka jeszcze kotłowała się w twojej głowie. Może lepiej połóż się? Nie, nie ma na to czasu. Musisz zatrzymać tego pacjenta. Możliwe, że to jakiś szał psychotyczny i może stanowić zagrożenie dla innych... i znów nieracjonalna myśl, ale jednak taka... mroczna. Mroczna jak wszystkie wydarzenia w twoim życiu. Utrata bliskich, otoczony przez kultystów istot, które nie powinny istnieć. Wszystko jest możliwe w tym zwariowanym świecie. Na korytarzu idąc za Tannerem (skierował się do schodów 3 piętra) widziałeś jeszcze jak Mike poszedł spokojnie w kierunku WC. Tak to przynajmniej wyglądało. Był bardzo spokojny. Trochę za bardzo spokojny. Nie wydawał się groźny przez to. Nie tak jak Tanner... i w sumie Tanner... gdzieś już widziałeś to nazwisko, ale teraz nie możesz sobie przypomnieć gdzie.

Tanner (i Otto):
Niczym oszalały, ale całkiem racjonalnie pobiegłeś schodami na trzecie piętro. Ku twojemu lekkiemu zdziwieniu drzwi były przymknięte. Przez moment wydawało ci się, że widzisz krew na ścianie korytarza (jest tutaj tylko jeden ślepy korytarz z 4 drzwiami), ale gdy tylko poruszyłeś się musiał zadziałać czujnik ruchu i jarzeniówki rozświetliły korytarz. Na ścianie znajdowała się jakaś maź. Dziwne. Zanim powęszyłeś dokładniej to z jednych z drzwi wyszła kobieta. Wyglądała na przestraszoną, ale po chwili z pewnością w głosie powiedziała ci, że to teren zamknięty i musisz stąd wyjść. Wtem dotarł do ciebie Otto. I krzyk z jednego z pokoi. Kobieta krzyknęła do Otta pełna emocji i zapominająca o kulturze: - Zabierz stąd pacjenta! - gdy otworzyła drzwi do innego pokoju niż ten, z którego wyszła krzyk ustał, a zamienił się w histeryczny płacz. Jakiś mężczyzna płakał. I grała muzyka. [cokolwiek dalej będziecie robić w końcu wrócicie do lab4, a Tanner do spania; no chyba, że Tanner kategorycznie odmówi z jakiegoś powodu; jakiekolwiek węszenie tutaj (mimo obecności Otta, który przecież też może być ciekaw) spowoduje reakcje samego Dominika Cobba; poniżej akcja przewija się do ranka, ale gdyby było coś jeszcze do odegrania - na przykład dziennikarski atak pytań do Cobba to będzie o tym mowa w kolejnym odpisie; oczywiście to wszystko to tylko propozycje]

Otto:
Po powrocie do lab4 stwierdzasz, że Mike śpi jak gdyby nigdy nic i jest podłączony. Dziwne, może tylko zdawało ci się, że wychodził?

Gambit:
Nie byłeś tam. Tylko sobie wyobrażałeś. Śniłeś. Projektowałeś laboratorium 4 gdzie powinien być Otto. Ale nie było go tam. Było tylko coś złego. Bardzo złego. Znaki otoczyły cię, których nie umiałeś zrozumieć. Czułeś jak twoje ciało dostało napadu padaczki, a dźwięki piosenki mającej na celu cię obudzić mieszają się z krzykiem z oddali. Krzykiem osób, które razem z tobą uczestniczą w tym zbiorowym śnie. Sen zaczął rozpadać się. Podobnie jak twój umysł spadający co raz głębiej w otchłań szaleństwa. Niewidzialna istota, którą widziałeś patrzyła na ciebie. Nie miała koloru, kształu, ale jednak wiedziałeś, że tam jest. Po chwili jej wzrok podniósł się wyżej... patrząc bezpośrednio w stronę pokoju gdzie twoje ciało leżało. To prawdziwe. W prawdziwym świecie, a nie tutaj w snach. Uśmiechnęło się, choć nie miało ust. Przez chwilę nie było niewidzialne. Plątanina organicznych kabli? Żywy koszmar? I zniknęło, a ty obudziłeś się z płaczem. Nie możesz się ruszać, choć zdajesz sobie sprawę, że ludzie wokół ciebie biegają. Gra piosenka do wybudzania. Słyszałeś ją wiele razy, ale teraz nagle zdajesz sobie sprawę jak bardzo odrażająca jest. Jak sięga głęboko do snów, w których siedzą ci inni. Inni wiedzący o was wszystkich. Jesteś zgubiony jak i inni. Wszyscy zginiecie! Musisz im to jakoś przekazać! [jeśli chcesz opisz dokładnie pomieszczenie, w którym przebywasz, czy jest takie jak na przykład w Matrix czy ładne jak I klasa samolotu w Incepcji czy jeszcze coś innego; jest tu Ariadne i Cobb z Incepcji]

--------------------------------Dzień 2--------------------------------


Luke:
Dziwne te badania. Po prostu spałeś. Poszedłeś w dzień załatwiać swoje sprawy.

Otto:
Zanim jeszcze badani poszli do domu (jeszcze załatwiali jakieś papierkowe sprawy z doktor Corbitt) ty poszedłeś sprawdzić czy Smith żyje. Żyje. Nic się nie działo w nocy, a przynajmniej tak twierdził. Wyszedłeś mniej więcej w tym samym czasie co trzech pacjentów trzymających się razem: Jones, Johnny i Lens. Stanęli na parkingu na przerwę na papierosa. Wtem spostrzegłeś jak częstują się papierosami z takiej charakterystycznej paczki... takiej, która jest w sprzedaży wyłącznie na Tuvalu, w jednym z krajów nad Pacyfikiem. Odwiedziłeś go. Z paczki oprócz papierosów wyjęli jakąś karteczkę i się jej przyglądają.

Jones, Johnny, Lens:
Zrobiliście małą zbiórkę na parkingu. Przerwa na papierosa. Jones i Johnny palą, a Lens? Niezależnie czy Lens pali czy nie to ma numer do fajnej laski. Zresztą mówiąc o niej to właśnie przyjechała do pracy. Uśmiechnęła się do was wszystkich, choć w sumie i paradoksalnie odczuliście, że jednak uśmiech dotyczy tylko Lensa. Może po jej pracy się z nią umówi? Jones wyjął dziwną paczkę, którą znalazł w koszu na śmieci. Są tam tylko trzy papierosy i karteczka. Na karteczce jakiś bełkot - alfabet łaciński, ale nic co da się zrozumieć. Choć w sumie paczka papierosów jest na rynek Tuvalu, więc może i karteczka jest w języku tuvalu? Zauważyliście, że doktor Otto się na was gapi. Może to jego paczka papierosów? Hy, lepiej zapalcie szybko zanim nie zgłosi się gapa po zgubę.

Mike:
Poszedłeś na budowę. Masz tam trzech bliskich znajomych. Chcesz im opowiedzieć o tym co widziałeś? Czy lepiej nie? Tym czasem brygadzista skontaktował się z tobą i pyta czy nie chcesz trochę dorobić, bo ma do ciebie zaufanie, a sprawa może być trochę śliska. Ostatnio wszyscy chcą ci wciskać forsę! Chodzi o robotę kurierską. Weźmiesz plecak z paczką w środku i dostarczysz ją na drugi kraniec miasta nie pytając co w niej jest i nie otwierając jej. Nie masz samochodu to musisz jechać komunikacją miejską. Idziesz na to?

Tanner:
W sumie kilka elementów układanki zebrałeś. Mike poszedł na budowę. A ty powinieneś kontynuować pracę, choć w sumie przydałoby się wyspać, bo nic nie spałeś. Najpierw niedowierzając klinice, a po akcji na trzecim piętrze tym bardziej niedowierzając klinice. Właściwie to trochę boisz się. Nie bardzo wiesz czego, bo przecież nie zabijają tam ludzi tak jak sugerował Johnny na samym początku. Jakoś tak jednak nie bardzo masz ochotę znów zamykać się w pokoju snów, więc może lepiej będzie uruchomić Plan B, czyli przyjść do kliniki jako kolega Mika i posiedzieć w holu czy gdzieś. Pogadać z ludźmi, którzy będą chcieli gadać i takie tam. Co w dzień robisz? Na parkingu zwróciłeś uwagę jak czujnie (i niepokojąco) Otto obserwuje Jonesa, Johnniego i Lensa, którzy dzielą się papierosami. W tym czasie przyjechała recepcjonistka.

Gambit:
Przez twój stan psychiczny zostałeś zatrzymany na trzecim piętrze na obserwację. Coś gadasz im konkretnego? Coś chcesz tam zrobić?
 
Anonim jest offline