W gospodzie zapanował straszny chaos. Kowal, co nie dało się ukryć był przerażony. Karczmarz trafił w samo sedno pytając, czy nigdy trupa na oczy nie widział. Fakt był taki, że nie widział. Śmierć w Geheimnisnacht była fatalnym omenem. Po kilku chwilach rudzielec zauważył jednak na twarzach kompanów dziwny spokój. Trochę go to niepokoiło, gdyż tamci zdawali się nie znać legend o umieraniu w przeklętą wigilię. O tak, ożywione zwłoki, czarty porywający dusze zmarłych i duchy wracające do świata żywych by w tą jedną noc próbować wyrównać stare rachunki.
Rudy poszedł za wszystkimi do głównej sali, gdzie mieli spotkać się z wszystkimi obecnymi w gospodzie gośćmi. Bogowie jedno wiedzieli co mogło się przytrafić niewieście. Jedno było pewne umarła zbyt młodo i zbyt nienaturalnie. A co do licha miała oznaczać karta przy zwłokach?
Rudzielec przyglądał się nieco z tyłu wszystkiemu co miało miejsce przy przesłuchaniu. Jak się szybko okazało władzę sądowniczą pełnić chcieli młodzi szlachcice. Kowal nigdy ich nie lubił. Czasami dwójka paniczów przybywała z bogatym ojcem do jego wsi odbierać zlecony do wykucia towar. Byli rozwydrzeni i mniej wychowani niż niejeden wsiór taki jak Walerian. Kowal stojąc z boku dostrzegł coś dziwnego u mężczyzny zwanego Olafem. Cios, który wymierzył usiedlonemu na krześle karciarzowi obnażył zadrapania na ręce człeka. Ba, mało tego osobnik usilnie starał się to skryć opuszczając jak najniżej rękaw.
-Harginie...- szepnął na ucho khazadowi stojącemu obok -Ten typek ma podrapaną rękę. Może detektyw ze mnie kiepski, ale to chyba ślady paznokci kobiety...- burknął przełykając ślinę.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |