De Brasco otworzył drzwi Chryslera i wysiadł na zewnątrz. Odszedł kilka kroków od samochodu i wybrał numer Randy'ego. W oddali, od strony zgliszczy "The Cave" wciąż było słychać wycie syren i odgłosy śmigłowca.
Gdy Chris usłyszał głos paladyna Gangreli w słuchawce zaczął rozmowę... - Puk-puk, Randy...
Numer telefonu Chrisa był zastrzeżony i Randy nie mógł wiedzieć kto do niego dzwoni. - Sruk-puk, kto tam? - odezwał się głos w słuchawce. - Cholerny yeti, który nie potrafi nawet śledzić jednej laski! – Chris nie mógł sobie odpuścić, aby nie podroczyć się trochę na początku z Randy’m. - Spierdalaj Chris, twój glos poznam wszędzie. Czego? Zajęty jestem – odwarknął Gangrel. - Właśnie cały klub wyleciał w gwiazdy. Zgadnij, na kogo wskazują wszystkie poszlaki. Mam nawet świadków… – głos Brasco z rozbawionego stawał się coraz bardziej poważny, a na sam koniec wręcz lodowaty. - Chris nie leć se ze mną w kulki, nie ze mną takie numery, o co chodzi? – Głos Randyego był spokojny, ale dało się niemal wyczuć na odległość jego niepokój, jaki wzbudził w nim Tzimisce. - Gdzie jest Sasha? - A co ja? Pieprzony Torreador? Może bym wiedział gdybym potrafił wróżyć, na razie mam tylko trop. Przeszkadzasz wiesz?
W tle słychać było jak Randy mówi do kogoś - Żyje?- A ten ktoś odpowiada - Nie
Christian kontynuował. - Gadaj lepiej, co masz. Biskupi przeżyli eksplozję i nie będą szczęśliwi, gdy się dowiedzą, że maczałeś w tym paluchy. - Czy ty mi grozisz łajzo? – Paladyn Gagreli był już chyba na krawędzi wybuchu. - Chcialem tylko pomóc... – odparł spokojnie Chris. - Hahahahaha – nerwowy śmiech w słuchawce zabrzmiał wyjątkowo sztucznie. - Dobra młody, jak chcesz pomóc, nie mogę ci zabronić – Chris uśmiechnął się gdy to usłyszał. W rzeczy samej dla niego brzmiało to, jakby to Randy właśnie oznajmił że chce być pomocny - Obecnie jesteśmy przy takim klubie Rocky's niedaleko Palladium. Mamy tu ofiarę, potrzebujemy Torreadora. Od biedy możesz być i ty, podobno twój klan też zna te głupie sztuczki… – wreszcie padło to, co Chris chciał usłyszeć. - Tak sie sklada ze mam Torreadora pod ręka, ale mówiąc szczerze w dupie mam gdzie jesteście i jakie macie problemy. Powiedz mi gdzie znajdę tą żyrafę, to może ci pomogę. – odparł Chris. - Słuchaj wypacykowany geju! – w Randy’m znowu się zagotowało - Znałeś tą małą LU? Właśnie widze jej ciało! Ma krew w uszach, nosie i oczach! - Sasha? - padło pytanie ze strony Chrisa. - A kurwa kto? Problem w tym, że torreador może wyczułby coś więcej, podobno potrafią… - Dobra, nie tykajcie ciała, bo znowu cos spierdolicie. Już tam jedziemy. – Chris miał nadzieję, że będzie w stanie sam zebrać jakieś informacje bezpośrednio z ciała. - E? To za późno. Już jej tykaliśmy… - Niech NIKT od teraz nie dotyka ciała, ok? Inaczej gówno się dowiemy! – De Brasco poczuł jak wzbiera w nim złość na głupich Gangreli, którzy pewnie teraz bezwiednie zacierali wszelkie ważne ślady. - Dobra kurwa przyjeżdzaj - Spoko. Tylko nie spierdol już nic więcej, ok? – Chris ciężko westchnął i rozłączył rozmowę, na koniec słysząc krótkie - Odwal się padające z ust Randy'ego.
Chris wrócił do samochodu. Spojrzał na Jatagana. - Mamy twoją Lu. Jest sztywna. Sasha ją skasowała. Ciało jest w klubie Rocky's, niedaleko Palladium. Jest tam też banda tych idiotów Gangreli. Musimy tam jak najszybciej pojechać. Mówiąc to przekręcił kluczyk w stacyjce i zapalił silnik samochodu. - Ananke, będziemu potrzebować Twojej pomocy. - odwórcił się do Torreadorki, ruszając w stronę Rocky's. |