Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2013, 21:56   #26
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/v/OmZ5slUHKh4?hl=pl_PL&version=[/MEDIA]
Nie budźcie ich!
Sen jest jedynym szczęściem nieszczęśliwych


Adam

Pomimo płaczu dzieci i kilku awanturujących się starszych dam, które rościły sobie prawo pierwszeństwa w drzwiach, ewakuacja przebiegła nadzwyczaj sprawnie. Wszystkie rachunki zostały anulowane, ludzie mogli się rozejść. Było to nawet wskazane. Adam tkwił jednak jak wrośnięty, wpatrując się w pozbawione wyrazu twarze strażaków i innych spec-manów. Teren został skwapliwie ogrodzony taśmą. Za żółto-czarną serpentyną policja zatrzymywała każdego, kto nie nosił stosownego w tej sytuacji munduru.

Ryk silnika jak nóż przeciął powietrze. Znajomy warkot. Adam Moliński obejrzał się za siebie. Nie bacząc na zakazy i nakazy deptakiem w jego kierunku zmierzał motor. Jego motor! Maszyna pędziła idealnie na niego, gdy zastanawiał się już czy ma uskoczyć, nieznany jeździec w skórzanym kombinezonie i kasku zaczął hamować. Jednoślad zatrzymał się pół metra przed właścicielem. Złodziej, który go przywłaszczył, szybkim, wprawnym ruchem zdjął kask.


Czarne włosy rozsypały się na ramiona. To była… kobieta… ta sama, która pomogła mu w szpitalu. Lekarka na motorze - tego nie grali nawet w filmach akcji klasy b.

- Wskakuj przystojniaku - wskazała jego własny kask, przymocowany do siedzenia.
Kiedy Adam nie wykonał natychmiast polecenia, popędziła go:

- Twoja znajoma ćpunka jest w niebezpieczeństwie. Ruszaj się!



Aniela

Gruba kobieta, babcia w moherowym berecie, 2 łyse kosy w dresach i dziewczyna (może żona) jednego z nich wraz z rozwrzeszczanym 8-latkiem - takie towarzystwo przypadło w podróży Anieli. Nikt nie kwapił się, by pomóc jej wnieść walizki, nikogo nie interesowało jej przemożne pragnienie snu. Grubaska i moherowa babcia zawzięcie rozmawiały o obowiązku mycia i przystrajania okien na Wielkanoc, koksy przeklinały siarczyście na ostatni mecz Legii, a będąca na skraju wyczerpania matka próbowała wytłumaczyć swojemu synowi, że po siedzeniach w pociągu nie można skakać.

Aniela opuściła Polskie Koleje Państwowe z niekłamaną ulgą. Bolała ją głowa, była zmęczona, głodna i czuła się nieświeżo od wszechobecnego kurzu i lepkich klamek. Z trudem wyciągnęła swoje walizki i właśnie miała przepchać się zatłoczonymi schodami w kierunku wyjścia z dworca, gdzie powinien znajdować się postój taksówek, gdy ktoś zawołał jej imię.

Kiedy wzrokiem odnalazła mężczyznę, który krzyknął, on również wyłowił ją z tłumu i podniósł się z ławeczki, na której czekał.


Nieznajomy podszedł do Anieli. Nie uśmiechał się, jednak jego twarz promieniała spokojem, a oczy wewnętrznym ciepłem. Kolejny przystojniak! Co to za miasto, ten Wrocław?!

- Dzień dobry. Nazywam się Stefan Koss. Przyszedłem Panią powitać. Jestem bratem Mateusza i współzałożycielem naszej szkoły.

Kiedy zauważył niczego nierozumiejący wzrok nauczycielki, uśmiechnął się delikatnie, przepraszająco.

- Mój brat nie przyznał się, że jest dyrektorem? To jego styl. Lubi poznawać ludzi na równej stopie. Bardzo panią za to przepraszam. Zresztą ja również nie lubię poddaństwa. Każdy z naszych pracowników w szkole wykonuje ciężka prace, bez względu na powierzone stanowisko. Doceniamy to, licząc na zaangażowanie. Jeśli pani pozwoli, wezmę walizki i podwiozę panią do naszego internatu.

Napotkawszy na zdziwione spojrzenie Anieli, Stefan złapał się za głowę.

- O tym mój brat też nie powiedział? Szkoła jest terenem zamkniętym - mamy tam internat, salę gimnastyczną, basen, parki i kilka boisk oraz kort tenisowy. Oczywiście, pani jako nauczycielka będzie mogła wchodzić i wychodzić w każdej chwili. Cóż… może po prostu wsiądziemy do auta, a pani zada mi najważniejsze pytania. Reszty dowie się pani już na miejscu, dobrze?

Przed budynkiem czekał na nich piękny egzemplarz Porsche 911 Carrera Cabriolet.


Cóż, szkoła chyba nie miała problemów z finansami...



Cyprian

Wyszedł na uliczkę. Ze zdziwieniem stwierdził, że zaczął padać drobny deszcz. Kobieta nie goniła go, może jej zła aura była tylko dziełem jego imaginacji? Podobnie jak mały, humorzasty satyr… Tak, może szok wywołany spotkaniem z bratem Franciszkiem zmącił mu na chwilę umysł? A może całe to wydarzenie było ułudą? Jeśli tak, skąd te stany delirium u niego się wzięły? Skąd zimny klejnot w kieszeni? I … zaraz… czy tamta kobieta nie przeszła przed chwilą przez latarnię?

Cyprian rozejrzał się i dopiero teraz zauważył, że niektórzy przechodnie nie wydają dźwięków, co więcej, przenikają przez innych ludzi oraz przedmioty i… często ubrani są w odzież nie z tej epoki. W jednej chwili Smoliński wychwycił 5 takich 'niepasujących' do ich czasów postaci, z czego jedna - dojrzała kobieta w fantazyjnym kapeluszu i długiej sukni, która szła najbliżej, obdarzyła go wyniosłym spojrzeniem po zlustrowaniu jego stroju… a następnie zniknęła wchodząc w ścianę pobliskiej apteki.




Piotr i Lena

Mężczyzna powoli się wybudzał. Ostre światło drażniło źrenice. Musiał kilka razy zamrugać, by pojawiły się chociaż zarysy kształtów, najbliżej znajdowała się twarz… twarz w złocistej oprawie… czyżby anioł? Zamrugał ponownie i nagle z cała ostrością uświadomił sobie sytuację. Leżał na szpitalnym łóżku z zabandażowanym bokiem, a nad nim pochylała się zatroskana twarz jego celu - Leny Sobolewskiej.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline