Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2013, 14:11   #2
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Fernando od jakiegoś czasu cieszył się z trwałego lądu pod stopami, po długiej morskiej podróży była to miła odmiana. Nie inaczej przyjął też zlecenie, hojnie opłacone z góry zaliczką. Co prawda nie wiedział jeszcze jakie zadanie czeka na niego, jednak dzięki temu zapowiadało się ono jeszcze ciekawiej.

Z radością przyjął też widok wszelkiej maści podróżnych, z których przynajmniej cześć zdawała się , że pochodził z odległego Imperium. Fernando był spragniony opowieści z tego odległego zakątka świata, ponoć zimnego i zainfekowanego chaosem do szpiku kości. Właściwie to prócz plotek niewiele o Imperium wiedział, a okazja do zmiany tego stanu rzeczy znajdowała się dosłownie na wyciągnięcie ręki. Nim jednak zdołał zaczerpnąć językiem - zarówno wieści jak i wina zdarzyło się coś, czego co prawda oczekiwał, ale z pewnością nie tak prędko. Zrobiło się mu żal przebitego strzałą chłopaczka, jednak adrenalina i od dawna wyczekiwana akcja sprawiła, że szybko przeszedł nad śmiercią chłopaka do porządku dziennego. Na ulicach miast Estalii śmierć młodzieńców nie była zresztą niczym niezwykłym.

Combate mis amigos ! - zawołał zadowolony z sytuacji młodzieniec. Jego pociągła, mocno opalona twarz, akcent i słownictwo zdradzały co bardziej zorientowanym Estalijskie pochodzenie. Ubrany był w luźny choć dość wyszukany strój, a ci którzy byli bliżej czuli od niego słaby acz przyjemny zapach, z całą pewnością pochodzący z dobrze dopasowanych perfum. Stawiał sprężyste kroki, niemal tańczył przesuwając się wśród ogólnego zamieszania jakie momentalnie zapanowało w karczmie. Spoczywający przy boku rapier , niejako w ślad za wzrokiem młodzieńca, rzucał wyzwanie wszystkiemu i wszystkim , którzy mieli ochotę lub odwagę je przyjąć. W tejże chwili pierwszymi ochotnikami okazała się banda goblinów na wilkach. Dla Fernanda było rzeczą naturalną odczuwać radość z silniejszego przeciwnika, gdyż cóż za chwałę zgarnąłby pokonując jakieś mizeroty? Nie miałby o czym opowiadać po powrocie do domu, a to byłoby gorsze niż wieloletnia tułaczka, a być może nawet śmierć. Młody Estalijczyk nie musiał się nad tym dłużej zastanawiać, nie dopuszczał bowiem nawet myśli, że powrócił by w rodzinne strony bez opowieści i dokonań.

Nie znał ludzi którzy przybyli na spotkanie, domyślał się jednak w jakim celu przybyli. W tej chwili nie miało to jednak większego znaczenia, szykowała się bitwa a ta była żywiołem w jakim obracał się Fernando.

Wiedział, że wyskoczenie na zewnątrz skupiłoby tylko cały atak na nim i zapewne jeźdźcy nie zdołaliby dojechać a już młodzieniec z Estalii leżałby na ziemi nafaszerowany strzałami niczym jeż. Fernando długo uczył się walki, jednak główny nacisk stawiano w niej na fortele i uniki. W tej chwili najbardziej racjonalną rzeczą jaka mu przyszła do głowy było zrobieniu użytku ze swego łuku. Przypadł do okna i korzystając z osłony jaką mu ono dawało, począł strzelać do nadjeżdżających przeciwników. Strzelanie było o tyle prostsze, że nie celował w nikogo konkretnego. Gobliny na przerośniętych wilkach jechały jeszcze dość blisko siebie i stanowiły łatwiejszy cel zwłaszcza dla niedoświadczonego łucznika.

Miał jednak przeczucie, że wkrótce banda rozjedzie się po wiosce a wówczas będzie miał okazję wykorzystać w praktyce szermiercze nauki don Alfonso.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 14-04-2013 o 14:14.
Eliasz jest offline