Oberyn nie wyróżniał się wzrostem ani posturą, raczej krzepki ale nie wielki, ani wysoki ani niski. Również jeśli chodzi o ubiór przypominał typowego najemnika czy byłego żołnierza, których pełno było na traktach. Przetarty czarny płaszcz, pod tym również wytarta i nosząca ślady łatania kurta z umacnianej skóry. Przy pasie nosił lekko poszczerbiony topór z rękojeścią obwiązaną skórą a podczas podróży w ręku dzierżył włócznię. Nie wzbudzał sympatii, czuć od niego było winem, a raczej czymś co miało za nie uchodzić, oraz potem, który zlepił jego długie włosy w strąki.
Jak tylko wszedł do karczmy krzykiem zażądał piwa grożąc, że jak karczmarz napluje do niego lub doda wody to mu urwie jaja i każe je zjeść. Stanowczo nie był to miły typek. Nie zdążył jednak spróbować miejscowego trunku, nie mówiąc już o spełnieniu swojej groźby, gdyż młody chłopaczek krzyknął o goblinach a zaraz po tym padł martwy plamiąc juchą okolicę. Oberyn zaklął. Ostatnio Ranald mu nie sprzyjał. Rana po niedawnej walce w innej knajpie zdążyła się zagoić ledwo przed dniem czy dwoma. Upuścił włócznię i zrzucił tobół na ziemię. Obrzucił okiem innych najemników, którzy sposobili się do walki na dystans. Jeden z nich szykował nawet rusznicę, straszliwą broń, która podobnie jak kusza mogła zagrozić nawet w pełni odzianemu w płyty rycerzowi.
Najmita w paru skokach znalazł się przy drzwiach i przyczaił się tak by ktoś kto je otworzy nie uderzył go nimi. W swoje łapska wziął topór i czekał aż do środka wejdzie jakiś zielony stwór, zajmie się brodatym by wtedy móc mu mało honorowo wrazić ostrze w łepetynę bądź plecy.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |