| Zrujnowany kościół
Nikt nie wiedział co jest prawdą, a co jest złem. Co jest dobrem, a co kłamstwem. Pozostało im tylko wierzyć w to, co widzą, lub w to co podsuwał im ich własny umysł. Nie przyzwyczajony do takich sytuacji czy widoków.
Rozpruty Tomasz Kabowski, poruszył się. Ze łzami w oczach spojrzał na tych, którzy przed nim, idealnie wprost w drzwi kościoła, barykadowali się przed… Jego umierające ciało nie miało pojęcia jak to nazwać. Przekraczało to uchodzący w cień umysł. A on w agonii, uniósł tylko głowę i zapłakał, wyziewając ducha.
Mateusz za to, zobaczył tego, którego zobaczył i ostrzegał przed nim Eryk. Stali oczy w oczy, przed kościołem. Mateusz był o krok od uratowania. Pewnym było że jakaś moc powstrzymuje i psy, i czerwonookiego mężczyznę przed wtargnięciem do Domu Bożego.
Ostatnim co pamiętał Mateusz, to rozdzierający bark ból. Poczuł jego ostrze, z łatwością przecinające skórę i zatrzymujące się w kości. A potem spojrzał w te oczy, które odmieniały życie. W życiu nie był bardziej pewny, że piekło istnieje i za żadne skarby tam nie pójdzie. Oszołomiony, nieświadomie zatoczył się do tyłu i upadł, z zardzewiałym sierpem w ramieniu.
A potem zdarzyło się coś dziwnego, coś czego nie można tak łatwo wytłumaczyć jak krwawe łzy z rzeźb i malunków. Teraz każdy dobrze widział mężczyznę z czerwonymi oczami. Wszyscy poczuli to samo uczucie co Eryk i Mateusz. Jakby wskoczyli do piekielnego basenu i zakrztusili się pinezkami. Po jakimś czasie tej wymiany spojrzeń, mężczyzna został rozwiany na wietrze, a została po nim tylko unosząca się w powietrzu sadza. Psy również równie tajemniczo znikły.
Syrena alarmowa, zadzwoniła teraz krótko, podwójnie. Jakby na znak odwołania tego piekielnego przedstawienia. Ale zwłoki Tomka, nadal wisiały rozpostarte na dwóch wkopanych w ziemię, skrzyżowanych deskach. Remiza OSP w Starej Sójce – Andrzej Mandrak
Byłeś tu zaledwie godzinę, może więcej. Zapamiętałeś tylko mgłę i wypadek samochodowy, z którego o dziwo wyszedłeś bez szwanku. Potem doszedłeś do wsi, a raczej miasteczka. Wyniszczonego, wypalonego. Przypominało Ci to zdjęcia z jakiejś wojny, czy też buntu. Na chodnikach i ulicy zalegał popiół, spalone domy straszyły puste, pozbawione życia.
Pamiętałeś jak przypadkiem znalazłeś jakiś ludzi przeszukujących sklep monopolowy. Zostałeś czymś potem uderzony w głowę, pamiętałaś jak przechodziłeś szereg rytuałów. Przywiązany do krzesła, nad czymś w kształcie pentagramu. Żaden na Ciebie nie działał, a oni mimo wszystko próbowali. Na darmo. W końcu uznali, iż jesteś człowiekiem. Opowiedziałeś im ze szczegółami, jak tu trafiłeś, a oni odwdzięczyli się inną historią.
Opowiedziano Ci że niedaleko było tajne więzienie CIA, w którym trzymano terrorystów z Afganistanu i Iraku. I o tym, że pewnego dnia wybuchł bunt, którego nie udało się powstrzymać strażnikom, wszyscy więźniowie, uzbrojeni po zęby wylali się na ulice Starej Sójki i urządziło taką rzeź, jakiej oni doznawali w froncie, w swoich krajach.
Mieszkańcy sami postanowili walczyć, nie czekając na wojsko, które byś może nie zostało wezwane. To były krwawe i paskudne dni do tej mieściny, okupione wieloma trupami. Odcięte praktycznie od miasta wioska, otoczona jeziorami i bagnami, szybko przestała istnieć.
I wtedy pojawił się on, jak oni go nazwali, Diabeł. Ten, który zamknął ich w jakiejś chorej rzeczywistości robiąc sobie z mieściny swój własny plac zabaw.
A, i ostrzegli Cię też przed chodzeniem w stronę zakładu karnego, tam nadal są więźniowie. Którzy przeżywają to samo piekło, co oni, mieszkańcy.
A potem usłyszałeś syrenę i zobaczyłeś to na własne oczy, wyglądając po przez szparkę pomiędzy deskami, którymi były zabite okna w remizie. Kiedy syrena umilkła, powiedziano że możesz wyjść się rozejrzeć. Na razie jesteście bezpieczni.
__________________ Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być. |