Choć zwyczajna (ale z mięsa, nie z marketu) wystawiona na słoneczko zmieniała się w pięknego kabanosa i po prawie miesiącu jak ktoś (sprzątając domek przed wyjazdem) ją odnalazł - dalej była zjadliwa... tylko ciężka do pokrojenia...
A przy okazji cieszę się, ze wrzuciłem wam małą łamigłówkę z "babcinymi zapasami".