Swiergot ptaków wyrwał go ze snu. Koszmarnego. Samopoczucie było już nieco gorsze, niż wieczorem.
- Witam - powiedział pod adresem współtowarzyszy. - Piekny ranek.
Zsunął się ze stogu i otrzepał z siana, które tu i ówdzie ozdobiło jego ubranie.
- W przeciwieństwie do nocy - dodał ciszej, wyciagając długą łodyżkę, która utknęła mu za kołnierzem.. - Śniły mi się jakieś koszmary. Miła zapowiedź czekających nas zdarzeń.
Potrząsnął głową odganiając wspomnienia nocnych koszmarów, a potem zaczął przeszukiwać ekwipunek w poszukiwaniu czegoś do jedzenia.
- Poczekaj, Muranie - rzucił za odchodzącym krasnoludem. - Nie tylko ty zgłodniałeś.
Przeciągnął się, sprawdził ekwipunek, a potem ruszył za krasnoludem.
- "Ciekawe, gdzie trafiliśmy" - pomyslał. - "I czy pobierają tu myto od zwykłych podróżnych." |