Śnieg skuty mrozem aż huczał pod stopami przy każdym stawianym kroku. Jak na przedstawiciela tej najmniejszej rasy, Tass mógł przysiąc że słyszano jego kroki w samym Talabheim. Avro za to, jego czworonożny kompan biegał spokojnie dookoła swego pana, nic nie robiąc sobie z trzaskającego mrozu. Od czasu do czasu pogonił jakiegoś głuchego zająca, który przymarzł na skraju traktu. Halfling z zazdrością spoglądał na swego psa, coraz częściej wyobrażając sobie siebie samego w jego futrze. Minął już równo tydzień od kiedy opuścił Talabheim i zmierzał w kierunku Krainy Zgormadzeń. Tasselhof świetnie zdawał sobie sprawę, że przez zaspy i pogodę zrobił zaledwie może dwie trzecie dystansu jaki normalnie by pokonał w cieplejszych warunkach. Na myśl o tym chęci same odchodziły i miało się ochotę położyć na tym śniegu i pozwolić się przysypać białemu puchowi. I to właśnie niziołek zrobił. Jak długi runął twarzą w śnieg i nie poruszał się przez chwilę. Avro podbiegł do swego pana i obwąchał go, zrobił parę kółek wokół niego po czym położył się na jego plecach.
- Złaź zasrańcu… za ciężki jesteś…
Wymamrotał niziołek, wciąż nie poruszając się. Gdy jednak psina nie posłuchała, resztką sił obrócił się na plecy zwalając z siebie czworonoga. Na niebie gdzie niegdzie poprzez chmury przebijały się pojedyncze gwiazdy. Tass westchnął głośno, czemu towarzyszyło wzbicie się w powietrze obłoczków ciepłego powietrza. Avro pochylił łeb nad swoim panem wlepiając ślepia w jego oczy. Halfling od niechcenia wymamrotał pod nosem.
- Czego chcesz ? Nie mam żarcia jeśli o to ci chodzi… chcesz to zeżryj mnie.
Pies usiadł na śniegu wciąż wpatrując się w Niziołka. Tępe spojrzenie zwierzaka tak podirytowało Greenhilla, że nie wytrzymał i podniósł się. Zgarnął garść śniegu i próbował uformować z niego śnieżkę, jednak przy próbie rzucenia nią w Avro ta rozsypała się w pył, natomiast wiatr zwiał go niziołkowi prosto w twarz. Z rykiem pełnym rządzy mordu i wściekłości Tass rzucił się w koślawym biegu poprzez zaspy za psem, który bez najmniejszego wysiłku co rusz uciekał do przodu świetnie się przy tym bawiąc. Nie zajęło wiele gdy halfling totalnie wyczerpany oparł się o pierwsze lepsze drzewo, przeklinając się za taki głupi sposób tracenie energii. Wtedy też usłyszał dochodzące z oddali ludzkie głosy. A potem coś na dźwięk uderzeń młota w kowadło. Uśmiech szybko wrócił na twarz małego człowieka, który ruszył dalej traktem by po chwili dostrzec pierwsze światła w oddali, przebijające się przez rzednący po woli las.
Cywilizacja, a przynajmniej jej zalążek, na to wyglądała Tassowi miejscowość do której dotarł. Nie mógł sobie jej przypomnieć na żadnej z map, które niegdyś przyszło mu przestudiować, podejrzewał więc iż jest to jedna z tych dziur, o których nie warto wspominać, którymi nie warto zawracać sobie głowy, na widok których jednak serce się raduje w warunkach i sytuacji takiej jak ta. Halfling bez trudu znalazł zajazd, znajdował się tak jak przystało blisko głównego traktu no i był chyba jedynym piętrowym budynkiem w tej mieścinie. Izba od razu wydała się mu potulna i przyjemna, było ciepło, capiło stęchłym alkoholem i niemytymi ludźmi aż nozdrza wykręcało na lewo, a z kuchni dymiło się czymś co przypominało w zapachu kaszę. Tass zapłacił za miejsce przy palenisku po czym położył przy nim swą torbę z ogromnym zawiniątkiem które niósł. Z torby wyjął gruby koc, który rozłożył na podłodze oraz mały pakunek z prowiantem. Avro ułożył się na kocu w ten sam sposób co zawsze. Niziołek również położył się na kocu, kładąc swoją głowę na ciepłym puszystym boku towarzysza. Tak robili już od dawna czy to przy ogniskach czy w izbach takich jak ta, czy nawet gdy przyszło im luksusowo spać na łóżku. Gdy czasami gospodarz nie zgadzał się na wpuszczenie psa pod dach swego dobytku niziołek z niego po prostu rezygnował. Wiedział, że bez Avro nie uśnie. A psina już nie raz gdy spał ustrzegła go w porę przed utratą dobytku i ludźmi, którzy bogacą się tylko wtedy gdy inni biednieją. Tass rozwinął pakunek i wyjął mrożony kawałek placka pszennego, mrożoną kostkę żółtego sera i pętko kiełbasy tak twarde, że spokojnie można nim było zabić. Położył to wszystko na papierku przy palenisku i czekał aż choć trochę rozmarznie, wpatrując się w ogień. Avro zaskomlał.
- Przecież jest zamarznięte baranie…
Avro zaskomlał znów, Halfling westchnął i sięgnął po pętko kiełbasy. Przełamał je sprawiedliwie w połowie choć z problemem i podał jeden kawałek psu. Ten pochwycił go i pochłonął w parę sekund. Tass spojrzał po tym na swój kawałek i zatopił w nim zęby. Przeszyła go przez dziąsła fala takiego zimna i bólu, że natychmiast odłożył kiełbasę z powrotem na papierek przy palenisku i wrócił do obserwowania ognia.