Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2013, 01:22   #3
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Wchodząc do tej samej karczmy po raz kolejny klął. Drogi były nieprzejezdne, a o samotnym szarżowaniu zasp śnieżnych nawet nie myślał. Drobne polowanie by mu poprawiło humor, ale wiedział że z tego nici w tą pogodę. Trzeba coś jeść do jasnej cholery! Może nawet, by się coś sprzedało temu niedojdzie właścicielowi, a skóry teraz dobre jak by nie patrzeć. Po prostu, robić cokolwiek byleby tylko nie marnować czasu na bezczynne siedzenie.

To już był tydzień od dnia w którym utknął w tej cholernej mieścinie. Z czasu który spędził w zajeździe prawie w ogóle nie widział tubylców. Nie winił ich, piwo było po stokroć chrzczone i samo to tłumaczyło ich nieobecność. Równie mocno co brak dziewek służebnych... albo skurczybyk je chował po kątach, albo nie miały jak dojść przez zaspy z domów. No, została jeszcze córka karczmarza, ale... cóż... powiedzmy, że to nie był jego kawałek sera.
"No żeż.. Ulryk naprawdę się na coś gniewa, że postanowił wszystko skąpać pod białym całunem. Przy odrobinie szczęścia to zielonoskórzy przemarzną na amen razem z inny plugastwem chaosu w głębokich lasach. O Morr'ze wysłuchaj mojej pokornej modlitwy i zabierz ich dusze na wieczne potępienie w tych mroźnych czasach jakie nastały! "

Chociaż pochówek którego dokonał na nieznajomym niecałe dwa dni drogi stąd jak tutaj zmierzał okazał się dochodowy. Nieszczęśnik zamarzł na kość, ale miał trochę srebra w sakiewce, a kowal zgodził się odkupić topór nieszczęśnika. Widocznie Morr łaskawie spojrzał na niego okiem, trzeba będzie ofiarę dziękczynną złożyć i przebłagać Opiekuna Dusz o wybaczenie. Kolejny dzień jak Ulryk opóźnia jego poszukiwania.

Wkroczył swobodnie, szczelnie otulony szerokim płaszczem z kapturem. Topór u pasa, plecak i kusza samopowtarzalna tak można byłoby opisać w skrócie postać skrytą w zazdrośnie utrzymującym ciepło płaszczu. Nie zwlekając powiedział donośnym, lekko zachrypniętym z pragnienia głosem już u progu.
- Jeszcze raz to co nazywasz piwem 'koleżanko' ... - tak rzekł kierując swój krok do jednego ze stolików, zajętych stolików. Czując ciepło kominka który nie poddając się walczył z chłodem roztaczając nikłe ciepło w pomieszczeniu zdjął kaptur i rozpiął nieznacznie płaszcz. Jegomość w czepcu kolczym i najwidoczniej w zbroi łuskowej kontynuował dalej kładąc na blacie brzdęków parę. A kiedy piwo zostało polane i znalazło się cudownie w jego dłoni kontynuował - ...drogi i trakty nieprzejezdne. O lasie nawet nie myślę. W pogodę taką jak ta Morr zabiera kolejnych do swego królestwa, oby zabrał jak najwięcej wśród zielonych...

- Tymczasem zdrowie! Nasze i tych z braci i sióstr naszych co odeszli! - mówiąc to uniósł kufel w górę i z wprawą rozlał jego niewielką część, naparstek, lub dwa jeno na posadzkę, a następnie upił łyk trunku. Może i nie był to najznamienitszy trunek jaki pił... w szynkwasie studenckim nawet lepsze pijał, a tam to było chrzczone... jednak człowiek spragniony nie gardzi tym co się nie psuje tak łatwo w przeciwieństwie do wody w tych zapadłych czasach. No, i na niziołka trzeba będzie mieć oko. Te złodziejskie łapki niskiego rodu znał aż nazbyt dobrze. Przy odrobinie szczęścia zacznie tańczyć na stole... tylko dlaczego... nizioł?

Nie miał nic innego do roboty jak się napić. Zanim znajdą z Ikołaibem to czego szukali to potrwają wieki przy tej pogodzie. Oby pogoda osłabiła ewentualnych adwersarzy. Dwie pieczenie przy jednym ogniu jak to się mawia. Nie zastanawiał się długo, parę wyćwiczonych ruchów rąk i czepiec kolczy znalazł się obok niego na ławie. Nie będzie przecież chodził w nim cały czas, wygodne to nie jest po długich godzinach, a i głowa oddychać musi.
Siedział tak przy piwie, ciemny blondyn o szczupłej posturze. Blada cera pozornie pozbawiona krwi zdawała się być jedną ze śnieżycą panującą na dworze i tylko żywe, głębokie, zielone, wręcz jadeitowe oczy przypominały o wiośnie i lecie. Czasach kiedy jeszcze świeciło ciepłe słońce.
 
Dhratlach jest offline