Przy najbardziej zatłoczonej ławie siedział Herpin von Monteur. Mężczyzna ubrany nienagannie, o długich, ułożonych składnie, włosach, przystrzyżonej dokładnie bródce i tak samo zadbanych wąsach. Określił się on wszystkim, jako wędrowiec spisujący przygody, najlepiej swoje przygody. Nazwisko, jakim się przedstawił, mogło świadczyć iż mężczyzna ten jest stanu szlacheckiego. Z pewnością jednak nie wywyższał się tym faktem. Jak równy z równym, gaworzył z innymi, opowiadał przygody, śmiał się i pił. Z umiarem, ale pił. Widać było, że lubi towarzystwo innych ludzi i nie jest z pewnością typem samotnika.
Co robił więć w takim miejscu? Jak i w inne miejsca na tym świecie przywiodły go jego nogi, oraz chęć poznania. Twierdził, że póki młody i póki może, to będzie wędrował po świecie. Zainteresowanym opowiadał o krainach, w których już był. Chwalił się znajomością języków, które to większość słyszała po raz pierwszy na uszy. Acz kislevskiego, jakim władał jeden z nowoprzybyłych do karczmy, nie znał. Może pozna… Kiedyś na pewno, ale może dane mu będzie i teraz nauczyć się paru słów. Korzystając więc z sytuacji postanowił się przysiąść do gościa z państwa w którym jeszcze nie był. Oczywiście jeśli tylko ten pozwoli. |