Wioska Erzgalgen, malownicza dziura zasypana śniegiem. Tak nie jeden poeta mógł by ująć jej piękno w kilku słowach. Przez potężne, prawie pół metrowe zaspy przedzierała się postać. Szła powoli, wręcz mozolnie stawiając kroki, chyba nawet trzęsła się z zimna pomimo iż była owinięta w długi, gruby i ciężki płaszcz z zarzuconym kapturem na głowę. Gołym okiem widać było, że barki postaci uginały się pod ciężarem ubrania, gdyż była ona mocno przygarbiona. W końcu doszła do drzwi zajazdu, i otworzyła je. Niezbyt szeroko, jakby ze strachem że ze środka wypadnie jakaś bestia, która ją pożre. Nic takiego się nie stało, więc powoli przekroczyła próg gospody, otrzepując płaszcz z płatków śniegu. Kroki jakie stawiała były niepewne, jakby bała się otoczenia. Mijając ludzi podeszła do ognia, który tlił się w kominku, i stanęła przy nim tak by płomienie mogły ją ogrzać. Istota w końcu zrzuciła kaptur z głowy ukazując wszystkim swoje oblicze. Służąca, która podeszła do niego zapytać co podać, stanęła w bezruchu spoglądając na twarz elfa, bo nim okazał się przybysz. Tuż po chwili zrzucił on z siebie płaszcz, który najwidoczniej od dawna mu ciążył, i wyprostował się. Długie do ramion czerwone włosy, z przodu na końcach pozaplatane w warkoczyki okalały jego pociągłą i atrakcyjną twarz. Z jej lewej strony przyczepiony za końce warkoczy wisiał srebrny wisiorek w kształcie klucza. Elf spoglądał w milczeniu swoimi lekko skośnymi, dużymi srebrnymi ustami a jego kształtne i subtelne usta wygięły się w czułym uśmiechu mówiąc prawie pół-szeptem:
- Tak, grzane wino poproszę - a gdy to mówił to kelnerka zauważyła jego prosty nos i delikatnie wysunięty podbródek, a także podkreślone bakobrodami wystające kości policzkowe.
Po zrzuceniu kożucha, i wyprostowaniu się, można było stwierdzić, że przybysz mierzył ponad 185 centymetrów i był bardzo szczupły, nawet jak na swoją rasę. Ubrany był w szafirową aksamitną koszulę, na której wyhaftowano kontury feniksa. Na to nałożony miał płaszcz w kolorze stalowym długości do kolan. Na plecach miał przewieszony miecz jednoręczny. Dłonie miał chronione przez skórzane rękawiczki, wykonane z gustownego i drogiego materiału. Choć gość zachowywał się niepewnie, to nie utracił nic ze swojej gracji i dumnej postawy. Większość kobiet zwróciła swój wzrok właśnie na niego. Ten jednak nie przejmował się tym tylko podszedł do karczmarza i zamówił ciepłą strawę, z którą udał się do wolnego stolika. Widać było, że nie poszukuje on towarzystwa.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |