Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2013, 18:13   #7
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Jakiś czas temu, Athel Loren

-Czyli jednak odchodzisz...- czarnowłosa elfka zacisnęła zęby z gniewu, który w niej teraz buzował. Rzadko czuła w sobie tak silną gorycz jak tego wieczoru, gdy brat oznajmił jej, że odchodzi z rodzinnego domu w niecnym celu, jakim była zemsta.
-Przecież wiedziałaś, że prędzej czy później to nastanie...- odrzekł z niezwykłym spokojem jakby kompletnie nie przejmując się tym, co teraz czuła jego młodsza siostra.
-Ile razy byłeś w Imperium?! No ile! Trzy? Cztery?- spytała zaciskając pięści.
-Trzy.- odrzekł Earanor.
-No właśnie. Ja byłam tam kilkadziesiąt razy w poselstwie. Mieszkańcy tych krain to ci sami barbarzyńcy, którzy przybyli tam z gór tysiąclecia wstecz. To prostacy i złoczyńcy o czarnych sercach nieodpornych na wpływy zła i chaosu. Gdy tylko cię ujrzą pouciekają do swych chatek, albo od razu zapragną cię spalić na stosie jako symbol gorszych czasów i nadciągających kłopotów.- ostrzegła brata.


-Nie dbam o to. Nie zrezygnuję. Nie teraz, kiedy już wiem coś, co pomoże mi odnaleźć tych zwyrodnialców...- elf podszedł do bukowego biurka, na którym leżał piękny miecz, wykonany przez wuja Earanora. Tuż obok leżał długi, elfi łuk, oraz kołczan ze strzałami. Earanor podniósł ostrze i przyjrzał mu się uważnie jakby widział je pierwszy raz. Jednym, płynnym ruchem wsunął oręż do pochwy u pasa, po czym przysłonił ją swoim długim do łydek, zielonym płaszczem. Kołczan i łuk złapał do ręki po czym podszedł do młodszej siostry i spojrzał jej głęboko w oczy.
-Niechaj blask gwiazd co noc przypomina ci o kochającym bracie.- rzekł chłodno.
-Niech bogowie cię strzegą... - odrzekła spuszczając wzrok. Earanor ruszył powoli w stronę wyjścia z swego domu wysoko na drzewie, kiedy jeszcze raz usłyszał głos siotry.
-Pragnę byś odnalazł spokój dokonując swojej zemsty... Ale bardziej pragnę jeszcze cię ujrzeć.- elf wejrzał na nią przez ramię. Nic nie mówiąc wyszedł...

Kilka dni temu, miasteczko Ravenstein

-Sandra?... Rudowłosa Sandra... Niech pomyślę...- gruby kupiec o wielkim pryszczu na nosie zrobił skonsternowaną minę, drapiąc się przy tym po podbródku. Jego rozmówca, którego twarz profilaktycznie skryta była pod zielonym kapturem stał nieruchomo z rekami założonymi na piersi.
-Chyba nie kojarzę...- wydął usta wzruszając ramionami.
-Para się magią...- rzekł zakapturzony mężczyzna sięgając powoli do sakwy, skąd wyjął złotą monetę, której kupiec jeszcze nigdy na oczy nie widział. Elfie nominały były niezwykle rzadkie i cenione u zbieraczy różnych dziwactw. Kupcowi w momencie zalśniło w oczach blaskiem chciwości.
-Magią powiadasz?... Nie jestem pewien, czy to ta sama o której wspominał mój stary przyjaciel Aaron – właściciel oberży "Rozpędzony rydwan". Jeśli jednak była to ona... To zmierzała do jakiejś wiochy nieopodal Talabheim.

-Nieopodal Talabheim? Zbyt wiele mi to nie mówi... A ponoć jesteś dobrze poinformowany.- burknął rozgoryczony elf.
-Nic więcej nie wiem, klnę się na bogów.- samotny wojownik odwrócił się na pięcie po czym odmaszerował w stronę wyjścia z kramu. Chłodny wiatr uderzył go w twarz zaś obficie spadające z nieba płatki śniegu od razu dostały się pod jego pojemny kaptur.
-Jesteśmy coraz bliżej celu Zefirze...- rzekł do stojącego spokojnie rumaka o brunatnej maści. Silny, zdrowy i zadbany wierzchowiec był jednym z niewielu przyjaciół elfiego łowcy. Elf nie traktował zwierzęcia jako typowego wierzchowca. Często do niego mówił, czestał jego grzywę i ogon, czyścił uszy i dbał o podkowy. W taką pogodę jak ta, kiedy to po za murami miasta śnieg sięgał nawet i pasa, nie męczył zwierzęcia, tylko szedł przed nim prowadząc go za wodze, solidaryzując się z nim w ciężkim marszu poprzez zaspy śnieżne. Nie spieszno mu było nigdzie i dwa dni drogi wędrówki dłużej nie robiło mu różnicy.



Erzgalgen

Drzwi do gospody otworzyły się z irytującym piskiem nienaoliwionych zawiasów. Na tle szalejącech na zewnątrz zamieci ukazał się wysoki i szczupły mężczyzna szczelnie opatulony zielonym płaszczem, z kapturem zarzuconym na głowę. W Imperium ów kaptur zdawał się być niezwykle przydatny. Nie każdy zwykły człek potrafił po ubiorze poznać w nim elfa, zaś gdy ściągał nakrycie głowy był od razu rozpoznawany. Ci bardziej spostrzegawczy mogli dostrzec rożnice dzielące go od zwykłego podróżnika chociazby po pięknym i niespotykanym w byle sklepie łuku, który samotny wędrowiec trzymał w swej prawicy. Swe kroki skierował ku szynkwasowi, gdzie przebywała córa karczmarza, prawdopodobnie pełniąc tutaj rolę zastępstwa pod nieobecność ojca. Jego kroki były ciche i bezszelestne, zupełnie jakby uczył się skradania od samych lisów.
-Pokój.- rzekł z wyniosłością charakterystyczną dla elfów -I klucz.- dodał po czym położył na blacie lady należność w srebrnikach. Było już późno, musiał trochę odpocząć, lecz jego misja była najważniejsza. Nie zamierzał odpuszczać ani na chwilę, tym bardziej, że mógł rozpytać przebywających w karczmie o rudowłosą Sandrę...

Earanor udał się do pustego stolika w rogu gospody, po czym rozsiadł się wygodnie nie podnosząc swego kaptura, spod którego mógł obserwować całe pomieszczenie. Łuk, kołczan i plecak położył obok krzesła, tak by mieć je na oku. Miał zamiar poczekać jeszcze jakiś czas, licząc na to, że w wieczornej porze zejdzie się tu więcej tubylców, którzy mogliby cokolwiek wiedzieć.
Jakież wielkie było jego zdziwienie, gdy niedługo później w gospodzie ukazał się tajemniczy osobnik, który jak się niebawem okazało był niedalekim kuzynem Earanora.
-Elf z Ulthuanu... Tutaj?...- burknął pod nosem niedowierzając własnym oczom. Zbyt szybko się zdemaskował, zbyt szybko ukazał swoją twarz, jakby liczył na to, że mieszkańcy tej wioski padną przed nim na kolana oddając należyty szacunek. Earanor czekał w milczeniu. Czekał aż rudowłosy osobnik rozejrzy się po gospodzie. Kiedy nastąpił ten moment, łowca uniósł lekko dwa palce w powitaniu leśnych elfów, dając kuzynowi od razu do zrozumienia, że nie jest jedynym przedstawicielem prastarej rasy w tym odległym od rodzinnych stron miejscu.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline