Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2013, 20:30   #8
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Stawiał kroki rozmyślnie nie chcąc, by stopa uwięzła w jakimś niewidocznym pod śniegiem wykrocie, albo norze gryzonia. Ha - zaiste musiałby być to gryzoń wielkości prosiaka, żeby zaopatrzony w cholewy bucior mierzącego ponad dwa metry mężczyzny zdołał się w nim zmieścić. Ale przyzwyczajenie było przyzwyczajeniem.

Jedynie skrzypienie śniegu zdradzało przedzierającą się przez gęstwinę lasu postać. Gabaryty zakutanego w ciężki, nieprzemakalny płaszcz wielkoluda sprawiały, że strząsał z nisko zwisających gałęzi cały zalegający na nich śnieg, dlatego przypominał bardziej śnieżnego demona, niźli człowieka z krwi i kości. Bardziej jednak mężczyznę irytował śnieg złośliwie sypiący mu się za kołnierz.

"No wreszcie" - pomyślał z ulgą, kiedy minął ostatni szpaler drzew docierając w końcu na szczyt pagórka, z którego widać było całe Erzgalgen. Kierując się w jedyne sensowne miejsce rozmyślał nad kolejnym ruchem. Opuszczony na zimę obóz bartników okazał się pusty, a jedyne ślady wokół zostały pozostawione przez leśne zwierzęta, co dokładnie sprawdził. Nie po to tłukł się taki kawał w naprawdę paskudną pogodę, żeby przegapić jakiś mało widoczny trop. Pszczelarz, który opowiedział mu o obozowisku o dzień drogi stąd był pewien, że ponury, wielki mężczyzna zgubi się i zamarznie w głuszy. Sęk w tym, że Magnus nigdy się nie gubił. Póki słońce świeciło i księżyc wschodził, póki rzeki i strumienie płynęły, a drzewa rosły, póty wielkolud był w stanie znaleźć właściwy kierunek. Cóż, mimo wszystko szkoda, że Brunona tam nie było.


Pchnął drzwi. Wraz z nim do środka wdarła się śnieżna zawieja jeszcze bardziej kołysząc tańczącymi w kominku płomieniami. Kiedy wiatr ucichł, przebywający w środku mogli dostrzec zwalistego mężczyznę w średnim wieku, ze zsuniętym z niemal całkowicie łysej czaszki kapturem zniszczonego podróżnego płaszcza. Gdy go rozpiął, sypiąc przy okazji śniegiem dookoła, ukazała się prosta, przypominająca mnisią pocerowana tu i ówdzie szata. Jeśli to był mnich, to musiał chyba uczestniczyć w jakiejś krucjacie, bowiem spod płaszcza dała się również dostrzec spora ilość różnego żelastwa, od miecza począwszy, przez topór i sztylet, na zawiniątku, z którego wystawał koniec łoża kuszy skończywszy.

Osobnik posiadał jeszcze coś przypominające konstrukcją plecak, jednak pojemnością zbliżone raczej do ogromnego worka, którego zawartość gruchnęła z brzękiem o podłogę, gdy zdjął toto ze swoich pleców. Zostawił wszystko tak, jak było - na środku sali i nie oglądając się na nikogo podszedł do szynkwasu. Po chwili wrócił do stosu swoich klamotów, przeżuwając sporą kromkę pieczywa i trzymając pod pachą butelkę gorzałki. Przepchnął wszystko nogą do najbliższego stołu, przy którym usiadł, nie bacząc na ewentualne towarzystwo. Na dużej, zniszczonej przez czas i kapryśną pogodę twarzy zagościło nieskrywane zadowolenie. Dawno nie jadł nic ciepłego...

Kiedy już podano strawę, Viggo raźno zabrał się do rozprawienia z górą żarcia, która przed nim wyrosła. Postronny obserwator miałby wrażenie, że przy tak ogromnym apetycie i nie mniejszym kałdunie przybysza nie potrwa to długo.

W czasie jedzenia mężczyzna przyglądał się przebywającym w izbie. Nie nachalnie, jednak bez śladu zażenowania, gdy ktoś odwzajemnił jego spojrzenie. Na łypnięcie okiem zasłużył sobie pokurcz przy kominku, od szpiczastouchego szybko odwrócił wzrok, gdyż im nie ufał i nie miał z nimi żadnych interesów, za to aż dwoma łypnięciami skwitował obecność czarnego. Gdy czarny się odezwał, Magnus wzniósł swój kubek z przepalanką:
- Zdrastwujtie! - zawołał, wyraźnie przepijając do mężczyzny o dziwnej skórze.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 20-04-2013 o 13:05.
Gob1in jest offline