Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2013, 04:13   #371
Yzurmir
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Stojąc za jednym z foteli, Cryer zacisnął pięści tak, że nie mógł tego nikt widzieć. Nienawidził w tej chwili Ekstraktora jak chyba jeszcze nigdy nikogo. "Nieudana próba ataku"... Gdyby on sam nie zachował się jak idiota, to nie musieliby w ogóle atakować. Czego on się spodziewał? Że we dwójkę i nieprzygotowani poradzą sobie ze wszystkimi tymi wietnamskimi żołnierzami w środku? Najwyraźniej JEGO grupie także nie udało się złapać Putina, pomimo że mieli ze sobą Ruhla i innych, ale wciąż on widział za stosowne obsmarować jego i Amy! "Pacan", pomyślał Fałszerz, dygocząc ze złości. "Z takim przywództwem to ta misja się nigdy nie uda. Cholerny... pieprzony pacan!"

Ale nie mógł nic powiedzieć, miał zatkane usta. Żaden instynkt Fałszerza nakazujący mu zachowywać się buńczucznie w sytuacji zagrożenia nie mógł go skłonić do tego, aby zacząć pyskować temu człowiekowi, który bez litości zamordował jednego z nich. Nagle Cryera znowu uderzyło, jak cienkie jest ostrze, na którym balansuje ― jeden zły ruch i BAM! Skończy jak Tony Smith... Aż zrobiło mu się niedobrze, zgiął się prawie w pół. Musiał stąd sobie pójść, nie mógł znieść widoku tych wszystkich ludzi. Pewnie im się upiecze, dla nich to wszystko to będzie po prostu jedna z miliona przygód, w jakie obfitują ich cudowne życia; zwłaszcza dla tych, co dostali po dwa cholerne plusy. Takim zawsze się udaje. Szczęściarze, ci ludzie mają w życiu łatwo, na pewno jeszcze na tym wszystkim jakoś zyskają. Skończą z kupą kasy, spokojnie przeczekując kłopoty w kurorcie na odległej tropikalnej wyspie. Ale nie on. Dla niego takie rzeczy nigdy nie kończą się dobrze. On umrze, był tego pewien. Będzie drugim, drugą ofiarą Malcolma Whitmana. BAM...

W pośpiechu wydostał się z pomieszczenia na strychu, jakby zaraz miał się porzygać i chciał dotrzeć na czas do łazienki. Zbiegł po schodach na dół, aż dotarł do korytarza. Rozejrzał się, było pusto; rzucił się biegiem do swojego pokoju, obijając się o ścianę, jakby był pijany. Wpadł do środka, zatrzasnął za sobą drzwi i obrzucił całą sypialnię niespokojnym spojrzeniem, szukając czegoś. Upadł na kolana i zajrzał pod łóżko. Niczego tam nie było, ale on wciąż miał wrażenie, jakby w którymś kącie pokoju ktoś mógł na niego czyhać. Sprawdził to jeszcze dwa razy, po czym uklęknął na łóżku i oparł się na rękach, spuszczając głowę. Oddychał głęboko, jakby w powietrzu brakło tlenu.

Nie mógł już tego wszystkiego wytrzymać, nie mógł już utrzymywać dłużej pozorów... Wiedział, że nie da rady dalej kontynuować, nie da rady wyjść z tego pokoju, gdy miał świadomość, że kolejna porażka w następnym śnie treningowym może oznaczać dla niego kulkę w czole, nawet jeśli to nie będzie jego wina, nawet jeśli nie zrobi niczego złego. Czemu w ogóle się w to wpakował?! TO był największy błąd, jaki kiedykolwiek popełnił. Czemu? Czemu się zgodził ― nie mógł tego teraz zrozumieć. Czy myślał, że to będzie zabawa? Że to będzie przygoda, jak w filmie? Przecież on teraz może zginąć w każdym momencie, a jeszcze nawet nie zaczęli niczego robić na poważnie... jeszcze nawet nie zbliżyli się do prawdziwego Putina!

Sytuacja była beznadziejna. Point-Man obiecał mu pistolet; gdyby go miał, to mógłby się teraz zastrzelić. Najprostsze wyjście ― i nie byłoby więcej tej niepewności i strachu. Tylko że Smith zginął zanim zdążył zrealizować swoją obietnicę. Co za paskudna ironia.

Zresztą John nie chciał umierać. Chciał tylko wrócić do domu. Nawet nie musiałby niczego pamiętać, po prostu dobrze byłoby obudzić się w swoim własnym łóżku i wrócić do swojego smutnego, nudnego, żałosnego, bezpiecznego życia. Jak to dobrze byłoby, jakby to wszystko to był tylko sen...

Cryer podniósł głowę i spojrzał na wciąż uruchomiony komputer. Tak, miał pomysły, jak wyrwać się z tej rozpaczliwej sytuacji, ale problem był taki, że one wszystkie były równie groźne i wiązały się z jeszcze większymi wyzwaniami niż po prostu robienie, co mu się mówi.

Zaskomlał cicho, czując się, jakby się miał rozpłakać, ale tego nie zrobił. Zwinął się w kłębek w nogach łóżka, a potem zmusił się, by wrócić do pracy.
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 23-04-2013 o 04:41.
Yzurmir jest offline