Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2013, 10:05   #2
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Było zimno. To uczucie dotarło do Tobiasa jako pierwsze. Odruchowo starał sie naciągnąć na siebie kołdrę i dopiero po kilku chwilach, kiedy jej nie znalazł otworzył oczy. Zwinięty w kłębek leżał pod drzewem w bliżej nieokreślonym gdzieś.

Znowu.

Szczękając zębami rozejrzał się po okolicy zauważając typowy w ostatnim okresie szyld:

Wstał i odruchowo otrzepał spodnie. Rozglądając się po okolicy starał się ustalić gdzie się znajduje. wydawało mu się, że jest gdzieś w okolicy RiverDrive, czyli praktycznie na drugim końcu miasta...

Znowu.


Zaczął maszerować w kierunku domu - miał do zrobienia jakieś 5 mil i w sumie dwie godziny później był w domu, przy Norwich Street 607. Budynek jeszcze stał i nawet elektrownia jeszcze się nie wściekła (tak do końca), bo w salonie paliło się pozostawione światło.

Tobias obszedł dom i wszedł wejściem od ogrodu - drzwi zostawiał od jakiegoś czasu otwarte... Znaczy zostawały od jakiegoś czasu otwarte. On sam po prostu nie pamiętał kiedy i dlaczego wychodził z domu, dlaczego wychodził tylnymi drzwiami. Zaczął nawet skreślać dni na kalendarzu, aby się zorientować jak długo go nie ma - zupełnie nie pamiętał co robił podczas tych wypadów... Pamiętał, że kładł się wieczorem, a potem budził gdzieś w okolicy śpiąc pod drzewem jak dzisiaj. Czasem była to ta sama noc, czasem kilka dniu później... Pojawiały się jakieś omamy, czy może sny, czy HWC... Czasami był podrapany, czasami nie, tak dzisiaj... Spojrzał odruchowo na datę na zegarze, potem na kalendarz - dwa dni. Nie było go dwa dni.

Znowu.


Obok, na ścianie po prostu, napisane było kilka dat, jedna pod drugą... Seria zaczynała się prawie dwa temu, kiedy stracił pracę w lokalnej firmie budowlanej i musiał jej szukać w Jesup, a potem w Waycross. Małe zlecenia za psie pieniądze były i tak lepsze niż siedzenie w domu i słuchanie narzekań Paoli, która wykorzystywała każdą okazję, aby mu wypomnieć bycie ofermą i nieudacznikiem. Kilkanaście lat temu jakoś nie widziała tych wad u niego. Miał stabilną dobrze płatną pracę - to, że pracował na zlecenia postrzegała nawet jako udogodnienie - mógł przecież zrezygnować z niektórych, aby być bliżej z rodziną - a przecież nie muszą tyle posiadać... Pfff. Nie muszą? Zwłaszcza kiedy pojawiły się dzieci Paola zaczęła zmieniać zdanie. Jej ulubioną rozrywką było przesiadywanie na eBay i kupowanie wszystkiego co popadnie... Te dwa lata temu musiała przestać kupować, a później - zacząć sprzedawać... Przesunął palcem w dół - trzy miesiące temu stracił ostatnią pracę, dwa dni później, po kolejnej kłótni o wszystko, Paola zabrała dzieci i pojechała do matki mieszkającej pod Tuscaloosa. Tydzień później, kiedy dostał papiery rozwodowe, okazało się, że nigdy tam nie dotarła... Starał się dowiedzieć czegoś wśród sąsiadów i wtedy okazało się, że Paola miała kogoś na boku od jakiegoś czasu... Okolica była spokojna i niczyjej uwagi nie uszedł nowy w okolicy mężczyzna, jednak Paola przedstawiła go wszystkim jako swojego kuzyna z Tampy, FL.

Przez moment gapił się na rodzinne zdjęcie stojące na komodzie w przedpokoju. W końcu podszedł do niego i włożył je do szuflady, aby nie patrzeć... Oparł głowę o ścianę i stał tak przez dłuższą chwilę... Może dlatego, że był w domu, może dlatego, że zrobiło się później i słońce zaczęło się przedzierać przez brudne okna - mężczyźnie zrobiło się cieplej. Oderwał się w końcu od ściany i odruchowo otarł łzy. Poszedł do kuchni, w lodówce była pizza. Wyciągnął dwa kawałki i wrzucił do mikrofalówki. Musiał trzymać drzwiczki, z powodu ułamanego zaczepu...


Starł rękawem ze stołu i dopiero teraz zauważył, że rękaw koszuli jest uwalany krwią, jednak najwidoczniej nie jego, bo nie znalazł nawet zadrapania... Koszula zresztą też nie nadawała się do niczego poza śmietnikiem.

Znowu.


Wyszedł przed dom i zajrzał do skrzynki, w drodze powrotnej sortując pocztę. Kilku pism z banku nie zamierzał czytać i tak wiedział co tam znajdzie - kolejną stertę gróźb i próśb - o niezapłaconą ratę karty kredytowej, hipoteki, brak deklarowanych wpływów na rachunek... Zaproszenie do lokalnego kościoła też znalazło się w śmietniku. Dłużej zatrzymał się tylko nad pismem z zakładu oczyszczania miasta, które w jednym piśmie informowało go o podniesieniu stawek, braku wpłaty za ostatnią fakturę i proponowało dodatkowe sprzątanie posesji za jedyne $99,99. Śmietnik.

Zgasił światło i położył się na kanapie. "wyrzuć koszulę" - przemknęło mu przez myśl. Podniósł się i rozebrał do pasa. Wojskowe spodnie i buty, które miał na sobie, były przystosowane do ekstremalnie trudnych warunków i w sumie cieszył się z zainwestowanych w nie pieniędzy... Przez chwilę zastanawiał się czy nie powinien się umyć, ale w końcu padł na kanapę i zaczął gapić się w sufit...

Znowu.


Nie miał co robić, szukanie ofert pracy było zupełnie niecelowe. Raz, ze ich po prostu nie było, a dwa - jak miał podjąć jakąkolwiek pracę, kiedy w zasadzie nie był w stanie przewidzieć kiedy i gdzie się obudzi, dlaczego włóczy się po nocy i co wtedy robi... Rozsądek podpowiadał udanie się na jakąś terapię, portfel był temu zdecydowanie przeciwny. Nie mówiąc już o tym, że psychiatryk dokumentnie pogrzebałby go przed sądem rodzinnym i walka o nawet możliwość zobaczenia dzieci zostałaby przegrana... zaprzepaściłby jedyną rzecz, na której mu zależało - odzyskanie dzieci, zobaczenie ich znów, patrzenie jak dorastają, jak zmieniają się... Bycie z dziećmi...

Znowu.


Skulony na kanapie Tobias leżał gapiąc się tępo w okno i znajdujący się za nim świat... Nie był zmęczony, ale bał się zasnąć jednocześnie pragnąć zasnąć, aby choć na chwilę oderwać się od tego świata, uciec w inny, nawet jeżeli tamten był przerażający w swoich wizjach...




Sein Heim existiert nicht...
 
Aschaar jest offline