Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2013, 11:43   #12
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Konrad nie sądził, by pomysł zabrania Layli do "górnego świata" był pomysłem zasługującym na medal.
Co mała by tam zrobiła bez dokumentów? Bez metryki urodzenia?
Kto by się nią zajął? Konrad? Akurat ktoś by się na to zgodził. Urzędnicy zaczęliby piętrzyć miliony przeszkód mniej czy bardziej formalnych, a przeszkody rosłyby jak grzyby po deszczu.
No i co by powiedziała Ewa, gdyby jej szanowny małżonek przedstawił jej swą sześcioletnią (na oko) przyjaciółkę z dzieciństwa?
Pewnie by mu zarzuciła zdradę przedmałżeńską i skończyłoby się wielką awanturą. Na dodatek całkiem bez podstaw. A Konrad mógłby się założyć, że testy DNA wykażą jednoznacznie, że to właśnie on jest ojcem. Ale by wyszła zagwozdka naukowa gdyby wyszło, że dziewczynka nie miała wcale matki... No bo czemu nie? W końcu, jakby nie było, to on ją wymyślił. Jeśli, rzecz jasna, Layla nie była 'tamtą', wymyśloną Laylą, tylko jakimś tutejszym kłamstwem.

- Daleko mamy do tej całej Podstawy? - spytał, gdy ziemia pod ich nogami się zatrzęsła. Gdy patrzył na Laylę wierzył, ba, był wprost całkiem pewien, że cały ten świat może się zmienić, i to na znacznie gorszy. - Skąd wiesz, w którą stronę iść?

- Tutaj wszystko jest względne. Zaufaj mi, po prostu! Musimy się spieszyć!

Dziewczynka zaczęła poganiać Felicję i Konrada. Wyglądała na przestraszoną. Złapała mężczyznę za rękę akurat tuż przed rozpętaniem się tragicznej burzy piaskowej.

Czy Layla była wiarygodną przewodniczką? Pamiętając wszystkie kawały, jakie razem wymyślali, Konrad wcale nie był tego taki pewien. Ale nie dało się ukryć - nikogo z ‘tubylców’ do wynajęcia w charakterze przewodnika nie było, przynajmniej w pobliżu.
Pobiegł, jak mógł najszybciej, za ciągnącą go z całych sił dziewczynką. Nie miał wątpliwości, że w tumanach niesionego wiatrem pyłu nie miałby szans ani na odnalezienie Layli, ani na odszukanie drogi do Podstawy.


Może powinien być do tego przyzwyczajony? W końcu to nie pierwszy raz zapadał się pod ziemię. Ale nie... Gdy Layla puściła jego rękę (albo na odwrót; nie potrafiłby odpowiedzieć na to pytanie) znowu zaczął się zapadać pod ziemię. I wcale nie było łatwiej ani przyjemniej, niż za pierwszym razem.
Lądowanie było równie twarde, jak poprzednio.


Szpital?
Konrad odruchowo rozejrzał się, czy czasem nie znajduje się w pokoju zamkniętym na głucho, z drzwiami bez klamki i kratami w oknach. Gdyby powiedział komuś o tych zdarzeniach, a może omamach, jak nic znalazłby się w zakładzie zamkniętym.
Chociaż co to za omam, który pozostawia na człowieku mnóstwo piasku?
Tu na szczęście, chociaż okien nie było wcale, drzwi miały klamkę, a na dodatek były otwarte. A zatem nie było to wariatkowo.

- Poprosić może pielęgniarkę? - spytał. Powitanie w stylu “Dzień dobry” zdało mu się, w przypadku tego kaleki, nieco nie na miejscu.
“Chorych nawiedzać”, obiło mu się kiedyś o uszy, ale czy to był taki akurat przypadek? I czy nie powinien mieć kwiatów czy pomarańczy?
- Nie było tu czasem takiej małej dziewczynki? - zadał drugie pytanie, nieco po niewczasie przypominając sobie o Layli.

- Pielęgniarkę? Nie, dziękuję - wycharczał kaleka i zakrztusił się. - Khe... khe... Czekałem na Ewę. Nie było tu nikogo od bardzo dawna. Cieszę się, że przyszedłeś Konradzie.

Kolejna osoba, która go znała. O kolejną osobę za dużo.
- Znamy się? - spytał, chcąc rozwiać ewentualne wątpliwości. Layli też nie poznał.
Tylko mi nie mów, że jesteś mną za ileś tam lat, dodał w myślach.
 
Kerm jest offline