- “Udam, że tego nie słyszałem”, szlachetna jego mać... - mamrotał pod nosem Felix. Tak to właśnie było ze szlachtą. Człowiek miał tytuł i nagle mógł mieć wszystkich w dupie. No nic, pies go trącał. Longstren słuchał słów khazada i kiwał głową.
- Rozbierać to on się przed nami pewnikiem nie będzie... - urwał i upewnił się, że jego następne słowa słyszą tylko trzej towarzysze - ... więc trza go przydybać jakoś. Podczas kapieli, albo już w nocy do kwatery zajrzeć. Ale to później! Zwróćcie panowie uwagę, że mamy już jednego podejrzanego. Równie dobrze może chodzić o jakieś brudne, szlacheckie gierki, bez związku ze sprawą... - Felix nie dodał, że takie informacje też warto by zdobyć. Choćby po to, żeby zetrzeć pogardliwy uśmieszek z twarzy szlachcica.
- Może i masz rację. Ale ja tam bym wolał może trochę poczekać, zjeść jakieś śniadanie i napić się piwa - odpowiedział krasnolud - Karczmarzu - zawołał Hargin - przygotujcie dla mnie jakąś jajecznicę z mięsem i kufel ciemnego piwa.
Felix odwrócił się i zbliżył do szynkarza i kupca wciąż obejmującego młode dziewczę. Odkaszlnął i zwrócił się do kupca.
- Czy ta młoda dama jest pana córką? Pewno przyjaciółka tej nieszczęsnej dziewczyny... - mówił z szacunkiem (udawanym? Może...), starał się być delikatny. Spojrzał swoim najlepszym współczującym wzrokiem na dziewczynę - - Jak miała na imię? Powiesz mi coś o niej? I o wczorajszym wieczorze? Niekoniecznie przy nim, jeśli nie chcesz - wskazał na karciarza. |