Grimesey podszedł do krawędzi dachu i patrzył z przerażeniem. To... to jakaś masakra, co tam się stało? Co tam się DZIEJE? Czy ci ludzie zjadają się nawzajem? Kobieta, która była z nim mówiła prawdę, nie były to tylko halucynacje spowodowane udarem słonecznym. ~ Kurwa, co teraz? CO TERAZ? ~ pomyślał John.
Jak na złość, w pokoju gdzie znajdowali się przed chwilą nie było żadnej broni ani pancerza. Dalej był bezbronny wobec szaleńczej furii "zarażonych"
Nagle jego uwagę przeciągnął ruszający czołg. Grimesy powiódł za nim wzrokiem, w miarę jak się oddalał oddalała się horda "zarażonych". To była okazja, nie mogli czekać.
Odwrócił się do Katty (przypomniał sobie jak się nazywała) i powiedział - Teraz, schodzimy, biegiem do czołgu, rozumiesz? - John upewnił się, że do niej dotarło, żeby nie została w tyle.
- Ja nie mam broni, także liczę na ciebie, w razie czego strzelaj, rozumiesz? - Mówił prosto, i upewniał się czy wszystko do niej docierało, gdyż nie wiedział w jakim jest stanie psychicznym, być może była w szoku, wolał mieć pewność.
- Biegniemy do najbliższego czołgu - Powiedział Grimesy, jednakże nie wiedział, że wybrany przez niego czołg jest unieruchomiony.
Miał nadzieję, że dotrą do któregokolwiek czołgu, a w środku znajdzie jakąś broń i pancerz, czuł się zupełnie bezbronny. Choć jeśli znajdą się w czołgu, to co zapewni im lepszą ochronę niż kilkanaście centymetrów stali? |