Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2013, 12:22   #9
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Gdy spotkanie u kapitana dobiegało końca, Klaus łapczywym wzrokiem spojrzał na glejt kapitana. Nie zdziwił się wszelako, iż otrzymał go strażnik Gregor. Nawet gdyby kapitan nie wspomniał o kwestii munduru odnosząc się do Gregora, Klaus domyśliłby się, iż ten pracuje w straży... Zbyt długo z takimi się zadawał, pewne cechy, zachowania mieli po prostu wspólne a wyjątki zwyczajowo potwierdzały regułę. Dotychczasowe doświadczenie Klausa z Nulln, nie przemawiało na korzyść strażników. Tamtejsza straż bez konsekwencji robiła co chciała, łapówki sypały się szerokim strumieniem, a przewinienia strażników zwyczajnie tuszowano. Nie wspominając o nielegalnych zakładach w których niektórzy strażnicy z lubością brali udział. Zakładach w których główny udział miały wytresowane psy szczute na skazańców z wyrokiem śmierci... Nie tak miała wyglądać egzekucja, ale zwyczajowa egzekucja nie dostarczała tylu emocji... nie mówiąc już o pieniądzach...
Z drugiej strony, przynajmniej można było się z nimi jakoś układać...
Ciekawostką był dla tresera koczownik Almos z Klanu Ramocsa, nigdy wcześniej nie miał do czynienia z jeźdźcami równin, a ten wydawał się być nieco egzotyczny sam w sobie. Ekhart swoim wyglądem stanowił swoistą zagadkę, wyglądał jakby go własnie wyciągnięto z kanałów, choć nie zachowywał się jak pospolity kanalarz. Z pewnością wymagał poświęcenia mu większej uwagi w przyszłości.
Dwie kobietki pasowały do tego towarzystwa jak wisienki na czubku gówna. Mimo, iż miały powód aby się tu znaleźć, Klaus ni w ząb nie mógł zrozumieć co naprawdę tu robiły. Służka wysłana przez nienormalną z ciekawości panią? To zakrawało ze strony jej pani niemal na okrucieństwo. Równie dobrze mogłaby ją wrzucić w środek walk gangów, aby z pierwszej ręki przyniosła informacje o tym który zwyciężył... Dziwniejszym było jednak zachowanie dziewczyny, która wyglądała na zadowoloną , może nawet podekscytowaną takim zajęciem. W istocie , jej pani musiała być większa okrutniczką niż Treser śmiał przypuszczać.

Z kolei damulka z kolegium magii? Czy magowie naprawdę nie mieli nic lepszego do roboty niż uganiać się za zaginionymi kuzynami kupców? „Przynajmniej jest kompetentna” - pomyślał w drodze przypominając sobie, iż jednego ze świadków dość szczegółowo już przepytała.

Dziwiło go , że kapitan przyjął ich wszystkich na służbę. Włącznie z samym Klausem, który sam sobie w życiu nie powierzyłby takiej roboty. Wyglądało jednak na to, że kapitan po prostu nie zna Klausa tak dobrze, jak on sam siebie, gdyby znał, pewnie skończyłby w lochu lub na szubienicy. Choć z drugiej strony, nie było żadnych bezpośrednich dowodów obciążających Tresera, żadnych listów gończych, większą obawą napawały go pozostawione gangi Nulln, ale te były zajęte za bardzo sobą, by szukać jakiejś płotki która wybyła z miasta. Przynajmniej taką miał nadzieję.

Klaus rozmyślał o towarzyszach w drodze, gdy każdy się przedstawiał i po trosze omawiał powody dla których prowadzi śledztwo. Większość właściwie powiedziała co trzeba już u komendanta, Klaus zdał sobie jednak sprawę, iż sam o sobie właściwie nie powiedział nic. Dlatego też w drodze, niezbyt chętnie stwierdził:

-Nazywam się Klaus Neumayer, przybyłem tu niedawno i zwyczajnie szukałem pracy w której przydałby się moje umiejętności. Klaus przez chwile rozważył ponownie co może powiedzieć, informacje o zabójstwach czy przynależności do gangu nie były tymi , którymi należało się dzielić.
-Znam się w szczególności na walce i na tresurze, szkoliłem psy dla straży miejskiej i myślę, że pies Rex którego zostawiłem w karczmie przysłuży się w tym śledztwie, zwłaszcza jeśli będzie jakieś świeże porwanie.
Klaus rozważał zdradzenie jeszcze jednej informacji, w końcu uznał, że i tak wyjdzie ona na wierzch prędzej czy później, a z pewnością lepiej będzie gdy nikt mu się w jego działkę nie wpieprzy.
- Tak dla waszej informacji , gdy pracowałem dla straży - tu spojrzał w zwłaszcza w stronę obecnego i byłego strażnika – musiałem nieco lawirować pomiędzy nimi a grupami przestępczymi. Stąd moje pytanie u komendanta. Po prostu znam takich ludzi i myślę, że najlepiej będzie jak kontakty z nimi pozostawicie mi. Być może i komendant o tym pomyślał dołączając mnie do tej ekipy poszukiwawczej – uśmiechnął się raz jeszcze jakby nie dowierzając, że znalazł się w takiej gromadzie.


Nie musiał długo czekać by skonfrontować swoje dawne życie i przyzwyczajenia z nowymi okolicznościami. Nim przesłuchanie odnalezionej Hermenegildy zdołało się rozpocząć na dobre, z karczmy wyturlali się dwaj dokerzy walcząc między sobą. Po chwili miał wrażenie że walczy pół dzielnicy, jednakże Klaus nie czekał bezczynnie na rozwój wydarzeń. Najpierw postarał się wycofać panienki z rejonu zagrożenia, na ile było to możliwe zagarniając je rękoma za plecy i wycofując się na bezpieczną odległość. Zdążył im jeszcze powiedzieć, iż najwyżej spotkają się w karczmie, chwilę później doskoczył do wojujących krzycząc groźnie:

Za Rolfa ścierwa! - i uderzając z pięści kolejnego dokera będącego w zwarciu z osobnikiem który rozpoczął właściwie bójkę.

Okrzyk zwrócił uwagę sporej część walczących, dawał mu jednak tą sposobność, iż część walczących wyraźnie unikała starcia z Klausem, inna cześć wyraźnie doń dążyła. Dzięki czemu nie musiał się przejmować iż uderzy "swoich". Znając życie wolał przystać do tej grupy która mściła się za Rolfa. Było ku temu kilka powodów – mieli inicjatywę w zemście, była to wyraźnie ich kolej na ruch, być może byli pozbawieni szefa, lub przynajmniej kogoś znaczącego, co otwierało wolny etat dla Klausa, wreszcie zadziałał instynkt, który rzadko kiedy mylił go w takich sprawach.

Ciosy padały na prawo i lewo, Klaus dość szybko stracił jakąkolwiek orientację, starał się jednak przez cała walkę trzymać za plecami osobnika którego obronił. Wiedział, iż tamten dobrze go zapamięta gdyż Treser dołączył się do bitki nim jeszcze gangi zlały się ze sobą. W takich bójkach najgorsze były niespodziewane ciosy z tyłu. Póki widział przeciwnika mógł unikać jego ciosów, na szczęście na bójce znał się dość dobrze. Co jakiś czas dokrzykiwał " Za Rolfa" dorzucając przeróżne inwektywy i upewniając się, że przyciąga tym właściwych oponentów.

Nie szczędził też ciosów w delikatniejsze partie ciała, po których przeciwnicy zwijali się z bólu, ogłuszał gdy tylko miał nadarzającą się okazję. Nie miał z tym większych problemów, gdyż uderzenie łokciem czy przedramieniem, osłoniętym skórą i pancerzem kolczym było wystarczające by kogoś ogłuszyć, o ile wiedziało się jak.

Do Klausa także dochodziły uderzenia, których nie zdążył uniknąć czy sparować, nie wiedział jednak komu przysporzyły one większego bólu. Widział jednak po grymasach malujących się na twarzach oponentów ból, zdziwienie , zniechęcenie. Najwyraźniej nie byli przygotowani na tak opancerzonego przeciwnika. Klaus był pewny, że kilka siniaków po tym pozostanie, ale była to niewielka cena za wkupienie się w łaski gangu.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 06-05-2013 o 16:03.
Eliasz jest offline