- Narzekasz na wygodne legowisko w miękkim, pachnącym sianie? - szeroki uśmiech rozjaśnił twarz Larcha. - Znam gospody, gdzie posłania - choć drogie - były mniej wygodne. Ale ogólnie biorąc - przyznaję ci rację. Zarówno w kwestii warunków noclegu, jak i przyszłości naszych finansów i naszej - niezbyt jeszcze zgranej - drużyny.
- Za to ty, Kido, chyba się mylisz. Pani A. mówiła chyba nie o jednym artefakcie, a o kilku. Jak to było... "Każdy z was będzie musiał zdobyć artefakt" - tak to jakoś brzmiało. - To chyba znaczy, że nie wszyscy razem - jeden, a każdy z nas - jakiś. - A w takim wypadku nie ma znaczenia, kto pierwszy dostanie swój. A ponieważ i tak nie wiemy, który jest dla kogo... Problem polega na tym, ze nie wiemy, gdzie zacząć szukać. Teoretycznie gdzieś w tej okolicy powinien być pierwszy, ale nawet gdyby mi go ktoś położył przed nosem to i tak bym nie wiedział, że tego właśnie szukam.
- Mamy za mało wskazówek. Ktoś tu chyba zawalił sprawę...
Pokręcił głową i wrócił do resztek śniadania.
"A swoją drogą - kto przy zdrowych zmysłach mieszałby się w taką szaleńczą rzecz" - pomyślał. |