- Massimo! Massimo!
- Już idę Mamma!
- Przygotowałam dla Ciebie Twoje ulubione spaghetti.
- Mamma! Jesteś cudowna. - krzyknął uradowany Massimo siadając do stołu, na którym spoczywał talerz z gorącym makaronem.
Nie czekając zaczął zjadać posiłek. Wszak Spaghetti, które przyrządza Mamma jest najlepsze pod słońcem. I to nie tylko ziemskim słońcem, o czym młody Włoch był święcie przekonany. Jadał bowiem swoje ulubione danie w wielu miejscach, przyrządzane przez różnych kucharzy. Nikt, ale to nikt jednak nie robił go tak jak Mamma.
***
Ze wspomnień wyrwał go głos kapitana. Czyżby? Czyżby miał szansę zrealizować swój plan i to niekoniecznie przez pracę, dla której się tu zaciągnął? Cóż za uśmiech losu. Massimo lubił swoją pracę. Lubił siadać nad danymi i wyciągać z nich wnioski. Czuł się wtedy jak poeta. Ich tez nikt nie rozumie, a oni z ciągów znaków zwanych słowami budują całe światy. Massimo również dostawał ciągi znaków, cyfr, liter, z których składały się dane dostarczane mu jako analitykowi i on na ich podstawie potrafił zobrazować nowe fakty, zdarzenia, opisać na ich podstawie rzeczywistość. To był jego talent.
Przejęcie roli dowódcy przez ratowniczkę przyjął ze spokojem. Niespecjalnie znał się na działalności w terenie więc dobrze, że ktoś wziął na siebie chęć przewodzenia.
Coś jednak mu się nie podobało i sam pomysł wejścia na “Harvester’a” wzbudzał w nim niepokój. Silny niepokój. To się może źle skończyć - pomyślał.
Niemniej chęć łatwego zarobku pokonała zdenerwowanie i wrodzoną podejrzliwość.
Skinął głową Mariji i oddalił się by wcisnąć się w skafander.
__________________ ---------------
Rymy od czasu do czasu :) |