Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2013, 11:01   #110
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Jak to było …? Umysł Jamesa ogarniała senność spowodowana zmęczeniem, zimnem i bezruchem.
- A tak. Panie Dante. „Porzućcie wszelką nadzieję”. – przypomniał sobie czując ucisk w gardle.
Jego wuj leżał w śniegu, a on nic nie mógł zrobić. Nawet jeśli nie zginał od razu, to po godzinach na śniegu po prostu zamarzł, a Mac siedział i nic nie zrobił. Czuł jak wzbiera w nim wściekłość i odraza do samego siebie, że nie miał w sobie dość odwagi i sił, by zaatakować. By choć zastrzelić tego fałszywego cyrkowca, ale chciał żyć. Po prostu chciał żyć.

Krople łez zamarzały mu na policzku. Czuł się zmęczony. Coraz bardziej zmęczony i senny. Próbował zwalczyć w sobie przemożną chęć zaśnięcia i odpoczynku. Doskonale wiedział, czym taki sen na mrozie się skończy. W reszcie z wioski przybył zaprzęg reniferów i żołnierze zabrali giganteusa i jego wuja na sanie.

James rozruszając zmarznięte mięsnie powlókł się za nimi do wioski. Nie miał sił przedzierać się przez zaspy. Wiedział dokąd zmierzają. Odczekał, aż znikną mu z oczu i poszedł ich śladami. Dopiero, gdy się zbliżył do wsi ruszył z powrotem w tajgę, by skryć się między krzakami. I czekać … czekać na okazję.

Ze swej kryjówki mógł zobaczyć sanie z giganteusem na środku wsi i dobijających targu Ratzulem i menedżerem cyrkowym.

Burza śnieżna uderzyła gwałtownie z wręcz nienaturalną siłą, a więc to była ta szansa. Wiatr wiał w stronę wsi, a więc w plecy Jamesa. Żaden wartownik nie byłby w stanie zobaczyć, jak Mac się zbliża nie mówiąc o obronie.

Nagle nim zdążył opuścić kryjówkę koło niego przeszła potężna, okryta białym futrem postać. Giganteus, to był on. Dzierżył w ręku kij, a raczej włócznię.

A zatem przypuszczenia Maca okazały się słuszne. Wrócił po swego krewniaka, jakimś cudem wzywając na pomoc burzę. James poszedł w jego ślady z bronią gotową do strzału. Może brzmiało to idiotycznie, ale chciał osłaniać stwora. Pomóc mu, by w ten sposób pokazać, że jest po jego stronie.

Chciał zabijać. Sam zdumiał się jak bardzo. Chciał wybić Rosjan co do nogi, a zwłaszcza Ratzula i tego fałszywego menedżera cyrkowego.

Trochę się obawiał, że giganteus uwolniwszy swego uśpionego krewniaka wycofa się, a trzeba było poprowadzić sprawę do końca. Zabić wszystkich żołnierzy.

Senność przeszła mu całkowicie, czuł się jak drapieżnik. Drapieżnik na łowach. Mimo mrozu i zamieci uśmiechnął się na tę myśl.
 
Tom Atos jest offline