Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2013, 23:47   #1
Tasselhof
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Technno sen o jutrze - Postapo [Storytelling] - SESJA PRZERWANA




PROLOG

Szóstka

Potworne zimno otaczało jej ciało po przebudzeniu. Gdy lekko otworzyła oczy, na zewnątrz panowała totalna ciemność. Po woli do jej uszy docierać zaczęło stłumione buczenie. Zrozumiała że znajduje się w lodowatej wodzie. Poruszyła delikatnie ręką i natrafiła na opór. Znała już to uczucie, ten śliski a zarazem stawiający opór materiał. Było to szkło. Po chwili do systematycznie powtarzającego dźwięku dołączyły inne, również stłumione odgłosy. Przypominały ludzkie, choć ciężko jej było wychwycić choćby jedno słowo z rozmów.

***

Pomieszczenie nie zmieniło się wiele od ostatniej wizyty w nim Młodego. Wciąż rozświetlała je ta sama niebieska lampka. Chłopak wchodząc do pomieszczenia wskazał palcem stojące pojemniki.

- Tam sum une…

Powiedział z dumą w głosie. Za nim do pomieszczenia weszło paru innych ludzi, o wiele wyższych i silniejszych od młodego chłopca. Ale tylko jeden jedyny nosił na plecach broń palną. Młody nie pamiętał jej nazwy, ale wiedział że potrafi przez lunetę pokazywać odległe cele i sięga tak daleko jak żaden łuk czy kusza. Oprócz broni ciuchy mężczyzny również różniły się znacząco od skórzanych własnoręcznie szytych szmat, którymi owinięci byli pozostali. Nosił on długi, brudny i przetarty na łokciach płaszcz, ciemno zgniłe spodnie moro i czarny podkoszulek. Na nogach natomiast miał taktyki z wysokim sznurowaniem. Twarz podobnie jak reszty, była nieogolona, a włosy długie i spięte z tyłu w kucyk.

- Nie myliłeś się Ule – uśmiechnął się do Młodego mówiąc te słowa, po czym ruszył ku panelowi z niebieskim światłem – Spójrzmy, trójka z nich wciąż żyje. Niebywałe.

***

Głosy nabrały na sile jeszcze bardziej. Jakby znajdowały się w tym samym pomieszczeniu co ona. Miała uczucie, że się dusi, zimny płyn otaczał ją dookoła i nie pozwalał wyjść. Po woli ogarniał ją paniczny lęk. Zaczęła się szamotać, nie kontrolowała swoich ruchów. Dłońmi zaczęła tłuc w szybę przed nią najsilniej jak była w stanie. Choć nie widziała nic już była pewna, że straciła wzrok. Spróbowała krzyknąć, z jej ust wydobył się tylko cichy bulgot. Sięgnęła ku nim dłońmi. Na twarzy znajdował się jakiś aparat, zapewne podajnik tlenu. Czemu przestał działać?

***

- Tutaj! Znalazłem. Tu ta tuba się szamucze !

Jeden z mężczyzn wrzasnął. Gdy usłyszeli uderzenia od razu rozpoczęli poszukiwania. W pomieszczeniu znajdowały się trzy rzędy po cztery zbiorniki i trochę czasu zajęło zanim znaleźli ten, z którego wydobywały się dziwne odgłosy.

- Una nie śpi !

Zakrzyczał głośniej ten sam człowiek gdy mężczyzna z bronią znalazł się obok niego. Przetarł dłonią zaszronioną szybę i zajrzał do środka uśmiechając się mimo woli.

- W rzeczy samej mój przyjacielu, a więc czwórka! Czwórka ocalałych! To niesamowite!

Z euforią zdjął karabin i ruchem ręki kazał się odsunąć reszcie ludzi, która zgromadziła się dookoła nich. Odwrócił go w rękach i z całej siły uderzył kolbą w szybę. Po pomieszczeniu rozszedł się głuchy huk. Szyba od pojemnika tylko lekko zajęczała. Nie wytrzymała dopiero za piątym uderzeniem i pojawiły się na niej małe pęknięcia.

- No dalej!

Zakrzyczał wyraźnie podniecony całą tą nietypową sytuacją. Wziął potężny zamach jeszcze raz i uderzył w pękniętą szybę.

***

Pierwszy huk ją przeraził, dopiero za drugim razem zrozumiała, że ktoś próbuje ją wyciągnąć z tej pułapki. Po woli zaczynało brakować jej powietrza, a co za tym idzie i sił, których potrzebowała do nieopicia się otaczającym ją płynem. Po paru uderzeniach jednak huk ustał i przerażona pomyślała już że nie udało się jej uwolnić. Wtem poczuła jak siła wylewającej się cieczy porywa ją do przodu. Lodowaty płyn ustąpił ciepłemu powietrzu, które tak miło okalało jej skórę. Była tak zmęczona i wyziębiona, że momentalnie zaczęła spadać twarzą do przodu, ale po chwili jej ciało znalazło oparcie w cudzych ramionach. Ktoś ją złapał delikatnie i odezwała się u jej boku.

- Spokojnie maleńka. Miałaś wiele szczęścia, nawet nie wiesz jak wiele.

Głos był miły i ciepły w obyciu. Z pewnością należał do mężczyzny. Choć bardzo chciała coś powiedzieć była zbyt zmęczona by choć ruszyć ręką. Jej mięśnie odrętwiałe po uderzeniach po woli zaczynały na nowo funkcjonować. Nie wiedziała nawet kiedy jej świadomość się wylączyła.

***

- Dajcie mi koc szybko!

Jeden z myśliwych pod biegł do klęczącego mężczyzny z nagą kobietą w ramionach. Nie ruszała się, choć delikatnie unosząca się do góry i w dół pierś dowodziła, że dziewczyna żyje.

- Żyje?

Spytał myśliwy, gdy tajemniczy człowiek wziął od niego koc i zaczął nim opatulać ocaloną przed chwilą dziewczynę.

- Owszem. Tylko zemdlała, to normalne po tak długim czasie hibernacji – uśmiechnął się w odpowiedzi, ale tępy wyraz twarzy jego rozmówcy przypomniał mu o stosowaniu odpowiednich zwrotów – Bardzo długo mój przyjacielu ta kobieta była w zimnie, jej ciało musi się przyzwyczaić na nowo do ciepła. Podajcie nosze i wynieście ją na zewnątrz.

Dodał na sam koniec do reszty. Ci zrobili tak jak o to prosił, przynieśli prowizoryczne nosze zrobione z poprzeplatanych na krzyż jakichś podłużnych traw, obwiązanych wokół dwóch solidnych drewnianych kołków. Położył na nich dziewczynę i pozwolił im ją wynieść z pomieszczenia.

- Jaki tutem una ma?

Spytał Młody gdy reszta wynosiła uratowaną. Zapytany mężczyzna spojrzał na zniszczony pojemnik kriogeniczny. Na górnym obramowaniu zaraz obok nieaktywnego panelu widniała jakaś cyfra. Młody nigdy nie mógł ich spamiętać, wolał rysować kreski, tak było prościej i praktyczniej.

- Sześć. Musiała urodzić się pod szczęśliwą gwiazdą skoro, czas podtrzymywania życia w jej kapsule się skończył. Nie mniej wciąż mamy jeszcze trójkę do uratowania. Zabierajmy ich stąd zanim Czerwonoskórzy nas wytropią.

***

Gdy się ocknęła słyszała szum drzew i czuła zapach lasu. Powietrze było ciężkie i duszne. Musieli ją nieść, tak przynajmniej się czuła. Ludzie najbliżej niej dyskutowali żywo między sobą, większość słów choć znajoma brzmiała jakoś tak dziwnie. Toteż ciężko jej było wyłapać jakiekolwiek informacje. Gdy zaczęły jej wracać siły, jeden z mężczyzn o najbardziej czystym dialekcie, który dla odmiany łatwiej było jej zrozumieć, poprosił ją o oszczędzanie sił. Nie przedstawił się, nie wyjaśnił nic. Choć cała ta sytuacja przypominać zaczynała koszmar, nie była w stanie nic zrobić. Uciec? Na oślep w takim stanie pewnie nie uciekła by dalej niż pięć metrów zanim roztrzaskała by twarz na jakiejś przeszkodzie. Krzyczeć? Co by przez to osiągnęła? Cierpliwe leżała, rozmyślając o dzisiejszym dniu. Tak bardzo chciała by wiedzieć gdzie była wczoraj, co robiła i kim jest. Podróż trwała dość długo. Ciężko jednak było jej określić ile to zajęło, nie miała bowiem żadnego punktu odniesienia. W końcu dotarli gdzieś, gdzie musiało znajdować się o wiele więcej osób, bowiem zaczęły dochodzić do jej uszu głosy kobiece i dziecięce, nie obecne wcześniej. Miała rację, bo po chwili złożono ją gdzieś i ten sam mężczyzna poprosił o to by usiadła w miejscu do którego ją zaprowadzili. Było to jakiegoś rodzaju leże. Coś na styl bardzo starego materaca wypchanego czymś w rodzaju trocin. Wszystkie jej pytania zostały zbyte jedną i tą samą odpowiedzią.

- Proszę, uzbrój się w cierpliwość, gdy reszta się obudzi wszystko ci opowiemy.

Gdy mężczyzna odchodził, odezwał się jeszcze raz tym razem nie do niej. Prosił jakąś kobietę o poczciwym mianie Marysi o czujną i troskliwą opiekę bowiem ktoś go wzywał. I tak na długie godziny została sama z nieznajomą, ta choć życzliwa i opiekuńcza, pomimo szczerych chęci nie umiała w żaden sposób odpowiedzieć na nurtujące dziewczynę pytania. W końcu poddała się i usnęła znów.

***

Zbudziły ją krzyki, jakie panowały wewnątrz pomieszczenia. Ktoś z kimś się kłócił, ktoś prosił o uspokojenie się, a ktoś inny krzyczał coś jeszcze innego. Tak bardzo irytującym było nie widzieć co się dzieje dookoła. Po chwili jednak cały ten chaos i zamęt się skończył. Okazało się, że w tym samym pomieszczeniu razem z nią znajduje się jeszcze jedna osoba z tą samą przypadłością co ona. Zanik pamięci i utrata wzrok. Człowiek ten był mężczyzną, niezwykle młodym, ludzie zwracali się do niego Dziesiąty, potem zrozumiała, że w kółko powtarzany zwrot Szóstka tyczył się natomiast jej. Ten sam mężczyzna odwiedził ich znów, pora musiała być wieczorowa bowiem na zewnątrz mnóstwo zwierząt pohukiwało i porykiwało gdzieś w oddali, a powietrze nie było już tak gorące i duszne jak wcześniej. Mężczyzna znów poprosił ich o to samo, o cierpliwość, tym razem dodał, że czekają na obudzenie się Trzeciego i Jedenastki. Nie rozumiała z tego nic, choć starała się jak mogła. Minęło parę godzin, a może parę dni kiedy zbudziła się pozostała dwójka. Byli również w takim samym szoku co ona gdy się obudziła po raz pierwszy. Podano im do jedzenia jakiś ciepły rosół o mącznym posmaku. Po posiłku przyszedł odwiedzić ich znów ten sam mężczyzna.

- Witajcie. Wiem, że w głowach waszych kłębią się setki pytań. Niektórzy z was obudzili się trochę wcześniej inni później. Inni znów mieli bardzo dużo szczęścia, że obudzili się w ogóle.

Odniosła wrażenie, że to ostatnie zdanie jest kierowane do niej. Wsłuchała się w słowa mężczyzny łaknąc odpowiedzi. Ten kontynuował po lekkiej pauzie swą wypowiedź.

- Zostaliście za hibernowani, prawdopodobnie dawno temu. Skutkiem czego jest tymczasowa utrata wzroku i pamięci. Nie martwcie się wszystko z czasem do was wrócić, to normalne skutki uboczne tego procesu. Chętnie odpowiem na wasze pytania, choć ostrzegam, na wiele z nich nie odpowiem. Nie żebym miał w tym jakiś cel, po prostu wiem nie wiele więcej od was. Pytajcie zatem.
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...

Ostatnio edytowane przez Tasselhof : 09-05-2013 o 12:18.
Tasselhof jest offline