Eriksen czy Martin? Najlepiej - obaj. Chyba najlepsze dostępne wielkie sagi fantasy, zupełnie różne, ale równie dobre, choć Martin jakby łatwiejszy w odbiorze.
A to "wmieczowstąpienie" to jeden z dziwniejszych motywów. Próbowałem to sobie po opisie wyobrazić, ale nijak nie idzie, karkołomne rozwiązanie.
Co do długości serii, to myślę, że to indywidualna kwestia, ale ja do pierwsze 8 tomów w pół roku przeleciałem, także nie jest to jakieś przytłaczające