Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2013, 21:40   #12
Neride
 
Neride's Avatar
 
Reputacja: 1 Neride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie coś
Skafandry przez to, że były tak naszprycowane różnymi gadżetami sprawiały wrażenie, jakby nic złego nie mogło się wydarzyć. Wszak wystarczyło wbić się w nie i poszybować w ciemną otchłań. Melisa zawsze usiłowała pozbyć się tego wrażenia, kiedy sprawdzała, czy wszystkie systemy skafandra ochronnego działają jak należy. Kobieta uważała, że technologia potrafi zdziałać wiele dobrego, ale nie należało ufać jej tak do końca. W końcu nadal pozostawała technologią, która czasami wymagała i interwencji człowieka, gdy coś przestawało działać jak należy.
- Petrenko pójdzie pierwszy, a nie wygląda na takiego, który chciałby trafić do piekła, gdzie nie ma gorzały – odpowiedziała z lekkim uśmiechem Oscarowi, chcąc dodać nieco otuchy mężczyźnie. Rozumiała go i jego zdrowe podejście do całej sytuacji, ale kobieta musiała pozostawić swoje wątpliwości dla siebie.

* * *

Procedura wyjścia poza statek przebiegła sprawnie, tak jak się tego spodziewano. Robili to w końcu wielokrotnie.

„- Sanches i Stevenson. Ruszajcie.”

Kiedy kobieta zobaczyła wrak statku, na który mieli wejść, przebiegł jej po plecach zimny dreszcz. Był ogromny i wyglądał upiornie. Jak jeden z tych wraków na horrorach, które oglądała w wolnym czasie. Ludzie wchodzili na taki wrak, który był opuszczony, a potem okazywało się, że wcale tak nie było. Kobieta zaklęła w myślach, nad czym ona w ogóle się teraz zastanawiała? Nad tym, czy na statku mieszkają zielone ufoludki, które czekają tylko po to, żeby ich zeżreć żywcem? Stevenson, weź się w garść!

„- Zameldujcie, jak wejdziecie do środka.”

Na twarzy Melisy zagościł lekki uśmiech, kiedy dzieląca ich odległość zmniejszała się z każdą chwilą. Wystarczyło tylko wykonać swoje. Mimo wszystko nie potrafiła pozbyć się z głowy niepokojącej myśli, jakim cudem nikt jeszcze nie znalazł tego wraku. Niestety im odległość była mniejsza, tym wyraźniej widziała dziurę, przez którą mieli przejść i przysłowiowo „mina jej zrzedła”. Była po prostu ogromna. Kobieta szacowała, że jej szerokość ma około 3-4 metry, podobnie jak wysokość. Melisa zrozumiała teraz obawy Sanches’a o skafander, gdyby coś poszło nie tak. Dziura była zwyczajnie postrzępiona i wyglądała naprawdę paskudnie. Melisa była tylko lekarzem i rzadko miała okazję oglądać coś takiego z bliska, dlatego tłumaczyła sobie, że ma prawo czuć niepokój. Dla Petrenko i Sanches’a coś takiego było prawdopodobnie chlebem powszednim, jednak nie dla niej. Co zrobiło aż tak wielką dziurę? Coś jednak przerwało jej rozmyślania. Kiedy kobieta była wystarczająco blisko dziury usłyszała z słuchawkach coś dziwnego. Szept? Ktoś coś powiedział?Czy to było jej imię?

„-Mel-i-ssa”

Kobieta usiłowała w myślach odtworzyć właśnie to co usłyszała, nie będąc pewna, czy brzmiało to dokładnie tak. Me-lisa? Meli-sa? Mel-i-ssa? Nie była pewna. W słuchawkach usłyszała po chwili trzaski. No tak. Zakłócenia.
- Cholera. Zakłócenia – mruknęła kobieta, kiedy trzaski w słuchawkach nieco się nasiliły. Miała jednak nadzieję, że było to chwilowe i nie oznaczało żadnych kłopotów. Jakich kłopotów? Głos w słuchawkach? Musiało się jej coś przesłyszeć. Szczególnie przemieszczając się w tej martwej ciszy. Musiały to być po prostu zakłócenia. Usłyszała coś, a jej mózg zwyczajnie płatał jej figle, co było i tak niepokojące, biorąc pod uwagę, że była lekarzem i miała pomagać innym.
- Petrenko, Sanches, jak mnie słyszycie? Mam jakieś zakłócenia
– powiedziała do słuchawki, chcąc się upewnić, czy jej towarzysze ją słyszą. Jeżeli nie, to i tak musieli dotrzeć na statek, wykonując standardowe procedury.
W tym momencie kobieta wolała jak najszybciej dostać się na ten wrak, chociaż myśl o nim też nie napawała jej optymizmem. Wszystko w tym momencie było lepsze, niż to zawieszenie w próżni.
 
Neride jest offline