Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2013, 21:54   #19
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
SANCHES, PETRENKO, STEVENSON

Dziwnie znajomy kształt unoszący się pod sufitem zdekompresowanego korytarza przykuł na chwile ich uwagę.

Snop światła skierowany na to coś przez Petrenko wyrwał z ciemności fragment tajemnicy. To był … człowiek.

Ubrany w skafander próżniowy, który na niewiele się jednak przydał. Człowiek był bowiem przecięty na pół. Dolna część gdzieś znikła, być może dryfowała gdzieś w bezmiarze kosmicznej pustki. Górna jednak zaczepiła się o coś pod sufitem korytarza i pozostała na pokładzie. Z jamy brzusznej wystawały sztywne, zamrożone kawałki jelit. Rana nie była czysta – to potrafił ocenić każdy z ich trojki, a już na pewno Stevenson. Ciało w skafandrze wyglądało na rozerwane przez coś, być może nawet wybuch.

- Kamery – usłyszeli głos Trampa. – Nagrajcie ciało. Stevenson, zbliż się do niego.

Melisa miała taki zamiar i bez polecenia kapitana. Jako medyk najlepiej znała się na ludzkim ciele i liczyła na to, że dowie się czegoś więcej o przyczynie zgonu nieszczęśnika.

Jednym odbiciem ostrożnie poszybowała w stronę korpusu. Z bliska widziała już zachlapaną krwią od środka szybę hełmu i napis na skafandrze – S. HIKAMATO. Bez wątpienia ktoś z załogi okrętu – pracownik MISHIMY. Szybko zorientowała się, że ciało trzymają jakieś kable, które oplątały szyję trupa. Rozerwany skafander zamarzł na brzegach. Widoczne przez dziurę ciało wyglądało jak zmrożony na kość, oszroniony kawał mięsa.

- Nie dam rady przeprowadzić testów – zawyrokowała Stevenson.
- Dobra – Tramp dalej koordynował akcję ratowniczą. – Spróbujcie jakoś odciąć ten zdekompresowany sektor.
- Jasne – powiedział Sanches, na którego otoczenie działało dziwnie niepokojąco.
- Wysyłam wam plany okrętu typu E-Class Vinte, takie jak HARVESTER – ich WKP zakomunikowały nadejście dokumentu. – Spróbujcie zabezpieczyć ten sektor i dotrzeć do ładowni. Co to było?!
- Co? –wykrzyknęli jednocześnie.
- Nie, nic – uspokoił ich Tramp. Przez chwile wydawało mi się, że widziałem kogoś za plecami Sanchesa, ale to tylko cień Petrenki.
Z niepokojem zaczęli rozglądać się wokół siebie. Ale nic niepokojącego, poza dryfującymi śmieciami, nie zauważyli.



NICOLAYEVA, ZWARCIE, LUVEZZI

Wzięli się za śluzę wejściową. W ruch znowuż poszły narzędzia i ich techniczne umiejętności. Praca pozwoliła na chwilę zapomnieć o zamarzniętej krwi i dryfującym hełmie.

Ale Anastazy zważyła, że nie tylko hełm dryfuje w pozbawionym grawitacji pomieszczeniu. Były tam jeszcze inne elementy skafandra próżniowego: rękawice, nogawice, fragment ochraniacza barkowego i buty.
Pierwsza zaskoczył a Nicolayewa.

- W środku są kawałki ciała.

I faktycznie tak było. Wokół nich dryfowały fragmenty czyjegoś ciała – wyraźnie pocięte na spore, ale i dość liczne fragmenty.

- Przecinarka plazmowa – Marija rozpoznała charakterystyczne osmalenia i stopienia na kawałkach urządzenia ochronnego. – Wygląda na to, że został pocięty na kawałki. W środku.

- To już drugie ciało – poinformował ich Tramp. – Pierwsza grupa znalazła rozerwane resztki tuz przy dziurze. Nie wiem, co się tam stało, ale zachowajcie maksymalną ostrożność.

- Zrobione – powiedziała Zwarcie, zajęta śluzą.

Po chwili śluza rozsunęła się na boki i w tej samej chwili w ich stronę skoczył jakiś kształt. Człowiek w skafandrze próżniowym w żółtych i białych barwach korporacji MISHIMA. W rękach agresor, niczym pikę, trzymał ostry kawałek stali, na tyle groźny, że mógł zniszczyć nawet lekki skafander próżniowy, który mieli na sobie ratownicy ze SPACE DRAGONA II. Napastnik rzucił się wprost na stojącą najbliżej wejścia Zwarcie, która zauważyła, że skafander szaleńca pokrywa sporo plam krwi.

W tej samej chwili, kiedy w otwartych drzwiach pojawił się zakrwawiony szaleniec, wnętrze hełmów wypełniły im dość głośne, niepokojące i dziwne dźwięki skutecznie zagłuszając nawet najbliższą komunikację.


SHROD


- Mamy jedną w magazynku – odpowiedział na pytanie Terrparillo. – Zaraz, puttana, ją przyniosę.

To wystarczyło. Na razie Shrod musiał się zająć silnikiem, jeśli nie chciał, by SPACE DRAGON II podzielił los pierwszego.

Szybko zabrał się do roboty, odkręcając śruby zabezpieczające płyty rdzenia. Szło zbyt wolno. Potrzebował tej przeklętej przecinarki.

- Muszę wyłączyć silniki – rzucił do Trampa.

- Przez chwilę będą nam potrzebne – odpowiedział kapitan zdenerwowanym głosem. – Kerensky spróbuje nas schować pod HARVESTERA inaczej …

Coś walnęło w kadłub ich statku i Shrod poleciał w bok, wpadając na ścianę.

- … rozwalą nas asteroidy i inne śmiecie! – dokończył Tramp już wyraźnie nie kryjąc strachu.

Shrod odzyskał równowagę i spojrzał w bok. Ze zdumieniem ujrzał … drugi kawałek metalu, który rozdarł poszycie SPACE DRAGONA II tuż obok pierwszego, nadal sprawnego silnika. Przez powstałą dziurę w kłębach zamarzającej pary ulatywały resztki powietrza.

- Kurwa – wyrwało się mechanikowi.

Taki incydent wydawał się wręcz nieprawdopodobny.

I wtedy, na jego oczach, oba kawałki metalu rozdzierające ich okręt zaczęły z wolna, lecz zauważalnie przesuwać się w swoją stronę, drąc przy tym resztki burty, jakby to była cienka blaszka, a nie najtwardsze znane ludzkości stopy.

Wyglądało to tak, jakby HARVESTER schwycił w kolczaste ramiona mniejszą ofiarę i teraz rozpruwał ją, by dobrać się do wnętrzności.

Nagle przez uszkodzony silnik przeszło gwałtowne drżenie. To Karensky zaczął swój manewr. Shroud ponownie stracił równowagę i poszybował, przyciągnięty zasysanym powietrzem, w stronę poszerzającej się wyrwy.

Wiedział, że jeśli nie zachowa zimnej krwi, za chwilę może skończyć „za burtą” dryfujący pomiędzy całym tym kosmicznym śmieciem w pobliżu HARVESTERA.


KERENSKY


Bennet podjął decyzję i, za zgodą O’Donnela’ przejął stery SPACE DRAGONA II. Nim zdążył rozpocząć manewr, coś znów walnęło w „Smoczka” i przez chwilę zakłóciło procedurę przejęcia sterowania ręcznego.

Potem jednak, odpowiednio regulując pracę silników głównych i manewrowych, Kerensky oderwał ich statek od SCS HARVESTERA i zszedł niżej, wykonując bardzo trudny manewr. Przez iluminatorem na mostku przeleciały większe i mniejsze odłamki i jakieś szczątki. Kilka z nich otarło się o pancerz SPACE DRAGONA, ale na szczęście niegroźnie. Jeden przeleciał bardzo blisko anteny przekaźnikowej KOSMO – jednej z ważniejszych części sieci nawigacyjno – komunikacyjnej okrętu, ale na szczęście nie uszkodził tego urządzenia.

Po chwili iluminator przesłonił widok „podbrzusza” SCS HARVESTERA. Miliony ton stali i tytanu – jednego z lepszych konstrukcji znanych człowiekowi.

- Spójrzcie! – wykrzyknął O’Donnel wskazując jakiś kształt na kadłubie HARVESTERA.

To był człowiek! Podczepiony liną na zewnątrz. Trudno było powiedzieć, czy żyje, czy nie. Ale to nie on zwrócił uwagę pierwszego nawigatora, lecz widok innego okrętu – niewielkiej jednostki rozpoznawczej – podczepionej pod SCS HARVESTERA tak, jak oni to planowali.

- Nieoznakowany statek klasy Explorer VII – powiedział Kerensky dokonując jednocześnie korekty silnikami i opadając jeszcze niżej.
- Siły specjalne albo piraci – dopowiedział Tramp.
- To pewnie ten niezidentyfikowany okręt, który też odebrał sygnał.

- Kerensky, kurwa. Jesteś pieprzonym geniuszem sterów – wykrzyknął O’Donell, kiedy SPACE DRAGON II zakończył manewr i lekko wyhamował pod „brzuchem” HARVESTERA.
- Muszę się zgodzić z panem, panie O’Donnell – kapitan Tramp spojrzał na drugiego astronawigatora ze szczerym uznaniem. – Ma pan albo talent albo wielkie szczęście. W każdym bądź razie wypada pogratulować panu, idealnie przeprowadzonego manewru.

Potem spojrzał na ciemny kształt jednostki rozpoznawczej, wydający się równie martwy, jak wrak HARVESTERA, a potem wyraźnie przeniósł wzrok na człowieka unoszącego się w pobliżu.

- Trzeba będzie jakoś dostać się do tego człowieka na linie. Panowie. Kto na ochotnika.

I nim któryś z nawigatorów podjął się zadania kapitan rzucił w interkom.

- Shroud! Jak sytuacja w maszynowni?

Ale nikt nie odpowiedział na jago pytanie.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 11-05-2013 o 21:56.
Armiel jest offline