Byli coraz bliżej źródła płaczu. Przez jakiś czas Fernando obawiał się, że będzie się on oddalał ciągnąc go coraz bardziej w głąb kopalni, szybko jednak okazało się iż jego obawy były bezpodstawne. Dość szybko wraz z Laurą znaleźli się w komnacie z której dobiegał szloch. Tyle że ... nigdzie nie było widać szlochającego. Fernando rozglądał się uważnie, szukając osoby płaczącej przy ścianach, w zakamarkach, w cieniach , w końcu zdecydował się przejść w jedną z odnóg, lecz porywisty zimny wiatr zatrzymał go w miejscu, nie mniej niż kroki towarzyszy, którzy wparowali do środka komnaty.
Jego niepokój był ledwie przystawka do grozy jaka miał chwilę później przeżyć. Z korytarza wyłoniła się głowa dziewczynki z okrutnie pociętą twarzą, choć w tym przypadku słowo „okrutnie” nabierało specyficznego znaczenia. Bo i jak tu opisać odrąbaną głowę, obracającą się wkoło, z przeraźliwym grymasem i jeszcze przeraźliwszym krzykiem? Fernando nawet nie zdawał sobie sprawy z tego iż też krzyczy...
Cała ta sytuacja była groteskowa, całe życie było groteskowe i pozbawione sensu, pozbawione nadziei, wreszcie pozbawione życia – nie mniej niż głowa dziewczynki. Niby żywa a już martwa, zapewne nie zdająca sobie z tego sprawy. „Czy i nie jest tak ze mną?” – zastanawiał się Fernando – „ Może też jestem już tylko głową, duchem, który myśli jeszcze że żyje, a tak naprawdę straszy i poluje na wszystko co prawdziwie żywe. Czy jest jakieś prawdziwe życie? Może wszyscy umarliśmy przechodząc przez próg kopalni, tak jak ci biedni górnicy... ? A nawet jeśli żyje to przecież nie potrwa to długo, przecież tamci zginęli, oni wszyscy zginęli i my tez zginiemy...”
Fernando nigdy nie poddałby się bez walki. Nie bez kozery jednak krążyło powiedzenie, aby nigdy nie mówić nigdy. W tej chwili nie miał ochoty walczyć, wiedział, że to coś i tak go pokona. Nie można było tego zabić. Było zbyt silne. Jedynie obrzydzenie które wzbudzała w nim twarz dziewczynki sprawiło, iż niechętnie uniósł broń i zdecydował się nadziać głowę na rapier. „ Żeby się w końcu przestała obracać...” – pomyślał zrezygnowany. Nie walczył o życie, walczył o warunki w jakich przyjdzie mu umrzeć. A nie chciał umierać patrząc na to wirujące okropieństwo. „ Zapewne i tak mnie zje, co może powstrzymać latającą demoniczną głowę? Niech przestanie się kręcić!” resztkami woli wykonał pchnięcie. Nawet i to przyszło mu z wielkim trudem gdyż bił się z myślami czy warto. Czy jest sens zatrzymywać wirowanie, zwiastun śmierci i pożogi... Wiedział, że zginie okrutną powolną śmiercią, ale w głębi duszy liczył na to, że zabije go coś mniej maszkarnego i groteskowego niż latająca głowa dziewczynki...
Ostatnio edytowane przez Eliasz : 13-05-2013 o 12:33.
|