Niestety rzeczywiście sesja zliczyła zgona. Długi się wstrzymywałem, by to napisać, bo nigdy nie chciałem kończyć sesji w ten sposób, ale chyba kontynuacja nie ma większego sensu.
Zapał siadł, głównie pewnie przeze mnie, bo po zmianie pracy i jeszcze innych zmianach, nie miałem już tyle czasu, by wszystko ogarniać, cisnąć, trzymać terminów. Wszystko wcześniej szło dobrze, bo szybko i aktywnie. Teraz czekałem na jakieś deklaracje popychające, pozwalające ciągnąć akcję w stronę, którą chcecie, ale jakoś to nie szło. W gruncie rzeczy w lesie czekałem na plan zasadzki, a niektórzy nawet nie wiedzieli, że na zasadzkę poszli. W mieście... no w mieście wiadomo, ciąąągło się to strasznie. Scena, która miała być króciutka zawiesiła i zamotała na maksa grę. Fajnie, było dużo pomysłów, niektórzy się zaangażowali, ale w końcu wpadliśmy w swego rodzaju pułapkę, z której ja też nie wyciągałem. No i stało się, co się stało...
No cóż, kontynuować tego tak nie ma sensu, a ja teraz nie zapewnię, że będzie inaczej. Może kiedyś znowu się bardziej u mnie uspokoi i wiedząc że rzeczywiście mogę dalej w pełni zaangażowany prowadzić, wrócę do tego. Teraz nawet jak coś dociągniemy, to raczej tylko na siłę. I to nie tylko u mnie.
Wszystkim mocno dziękuję za grę! Tym co grali od początku i zagrali ze mną trzy bardzo fajne i udane według mnie przygody. I trójeczce, która dołączyła później. Szkoda, bo Wy pewnie najgorzej odbierzecie moje podejście, bo w sumie nawet nie zagraliśmy jednej, pełnej, sprawnie idącej przygody. Sorki. |