Na Myrmidię...
Chybił.
Cel wielki jak stodoła, a bełt ledwo musnął wielkiego zwierzoludzia. Ale tak to jest - człowiek strzela, a bogowie bełty noszą. Jak pech, to pech.
Ale najlepiej było o tym natychmiast zapomnieć i jak najszybciej zabrać za poprawki. Czyli za trafienie i posłanie do piachu jakiegoś gora.
Gotfryd nie miał zamiaru tracić czasu na ponowne ładowanie kuszy, zwłaszcza w sytuacji, gdy zwierzoludzie byli o krok. A do walki wręcz miecz nadawał się dużo lepiej, niż coś do strzelania.
Rzucił kuszę na wóz, chwycił miecz i tarczę i zaatakował najbliższego wroga. |