Nieszczęśników? Jedyny nieszczęśnik, który potrzebował ratunku leżał bez przytomności na ulicy z krwią sączącą mu się z nosa na brodę i przód ubrania.
Ten zamaskowany o jarzących się oczach wcale nie wyglądał na potulną ofiarę. Przygwożdżony do ziemi przez metalowe odnóże z pełnym wściekłości okrzykiem usiłował odrzucić je od siebie, zapamiętale i precyzyjnie tłukąc w nitowane łączenia, gnąc stal w potężnym uścisku nieludzko silnych dłoni i ramion. Wykorzystując choćby najmniejsze osłabienie naporu był gotowy zerwać się do ataku i przebić podbrzusze metalowego potwora jednym, precyzyjnie wymierzonym ciosem. |