Od rana Francis zachowywała się delikatnie mówiąc, trochę nerwowo. Jeszcze zanim słońce wstało wybrała się po świeże kwiaty do przyjaciółki ,mieszkającej na końcu ulicy. Potem zrobiła zakupy i upiekła ciasto przekładanie konfiturami. Mieszkańcy od razu zauważyli, że coś jest nie tak. Francis uśmiechała się trochę nerwowo ale jak zwykle szczerze. W poprawianiu co rusz obrusa na stole i kwiatów w wazonie dopatrzyli się, że czeka na bardzo ważnego gościa.
W końcu rozbrzmiał dzwonek do drzwi... wszyscy z zaciekawieniem wyglądali z korytarza aby zobaczyć dla kogo się tak dziś cały poranek przygotowywała. - Witaj Leo... |