No to i ja dorzucę coś od siebie. Filut.
Nieznany z imienia i nazwiska. Po prostu Filut. Były najemnik w kompanii znanej jako Synowie Burzy. Człowiek karłowatego wręcz wzrostu. Niski i gruby. Lekko po 50-tce. Z wykształcenia złodziej. Z przekonania czarodziej. Z zawodu trefniś.
Doktorat zdobywał w miejskich slumsach i na polu bitwy.
Z charakteru jest małym, złośliwym ujcem. Słynie w całej kompani ze swego specyficznego poczucia humoru... Lubuje się bowiem w gadających pierdach wyskakujących niespodziewanie z trzewi niczego nieświadomych mecenasów. Ale gdyby odjąć mu ten złośliwy uśmieszek, zmusić do mycia i odwieść od picia to byłby z niego całkiem przyjemny chłop. Bractwo traktuje jak rodzinę.
Towarzyszy mu wiecznie milczący, tęgi Iluskańczyk, niejaki Vilgret. Vilgret jest rzekomo przyjacielem Filuta. Poznali się ponoć podczas jednego z rejsów wycieczkowych po Morzu Mieczy.
Vilgret w przeszłości pracował jako rzeźnik. Jednak pewnego dnia z przyczyn zawodowych musiał zrezygnować ze swego fachu.
Każda wolną chwile zajmuje mu liczenie monet w sakiewkach Filuta, prowadzenie sprawozdań finansowych i turlanie kośćmi... Biedak potrafi cały dzień prześlęczeć wpatrzony w stół po którym toczą się kości do gry. Cierpi na lekki autyzm.
I to by było na tyle. Chyba. Jeśli będzie trzeba, dopiszę więcej. |