Przynajmniej SI jeszcze działało, nie tylko udało się chwilowo załatać poszycie, to jeszcze dał radę przedostać się rękawem dalej, spory kawałek metalu od pustki przestrzeni. Oddychał głęboko, starając się uspokoić i jakoś skupić. Miał w dupie Harvestera i to, że jest wart krocie. Chciał się znaleźć jak najdalej stąd.
- Dostaliśmy drugim odłamkiem Harvestera, zmieliły nam poszycie maszynowni. Jeśli już zakończyliście manewry, dajcie znać, każę SI wyłączyć silniki i gdzie jest ta przeklęta przecinarka! – Wydarł się na wszystkie możliwe kanały. Jedyne jednak co dostał w odpowiedzi to szumy i zakłócenia. Przynajmniej na początek. Potem zaczęło się dziać coś dziwnego.
Poczuł jakiś dziwny ucisk na skroni, a potem było już tylko gorzej. Chore wizje zalały jego mózg i świadomość. Gdyby tylko był nekrofilem lub kanibalem, mógłby z tego zrobić film, i czerpać przyjemność do końca życia. Tyle że nie był. Miał pewną dozę znieczulicy, dzięki sieci, grom i z rzadka oglądanym horrorom, ale tego było dla niego za dużo, czuł że zaraz zwymiotuje, albo zrobi cokolwiek, byle nie musieć tego więcej oglądać.
Najwyraźniej jego ciało działało o wiele lepiej od samego Oliviera i wiedziało co jest dla niego dobre. Shroud ocknął się pod ścianą, na kuckach. W ustach czuł ten nie do pomylenia smak. Krew. Jego? Kogoś z wizji, czy też jeszcze coś innego. Najpewniej musiał przyciąć sobie język albo wargę, kiedy stracił przytomność. Tak, to musiało być to, uspokajał się w duchu. Poczuł nagłą potrzebę, taką jakiej nie miał od bardzo dawna, ludzkiego towarzystwa, jakiegokolwiek.
- Słyszy mnie ktoś? Czy ktokolwiek kurwa mnie słyszy?! – Spróbował wstać i ruszyć w kierunku pokoju nawigacyjnego, tam ktoś powinien być. Przynajmniej taką miał nadzieję, niczego już nie był pewien.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |