Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2013, 14:42   #28
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Słońce coraz wyżej wspinało się po niebie i zbliżało się do zenitu, a wszak w południe mieli spotkać się z Irminą. Ekhart czuł się zmęczony, trochę głodny i zaczął już mu dokuczać brud. Szczególnie ubłocone do granic możliwości buty. Po za tym pomyślał, że wygląd i zapach jaki rozsiewał nie skłaniał raczej ludzi przychylnie do niego.

Powlókł się więc zmęczony tak jak i inni do „Trumny Kowala”. Jednak nie odebrał opłaconego posiłku, ale podszedł do gospodarza i zaczął bez ogródek.
- Mości Wolsch chciałbym się wykąpać.
- Nareszcie! –
zawołał uradowany gospodarz, lecz szybko się skonfundował. – To znaczy … nie obrażajcie się panie Erhardzie, ale cokolwiek mi klientelę odstraszacie. W dodatku ten Wasz znajomy kapłan mi tu żebraków chciał ściągać, żeby mi się po karczmie szwendali.
Wyjaśnił swoje obiekcje.
- Macie jakiś pokój łaziebny …? - spytał niepewnie Rigel.
- Przy kuchni. Zaraz poślę dziewkę, by Wam przyszykowała balię.
- Jeszcze jedno … chciałbym oczyścić buty i wyprać ubranie. Pożyczycie mi jakieś odzienie dopóki moje nie wyschnie? –
zapytał.
- Żaden problem. Mamy znajomą praczkę co się pościelą zajmuje. Jutro już będziecie mieli czyste ciuchy.
- To nie są pewnie usługi w ramach tych opłaconych przez straż? –
spytał z ponurą pewnością były strażnik dróg.
- No nie, ale nie martw się panie Ekhart, nie zedrę z Ciebie. Za wszystko pięć pensów. – oświadczył z uśmiechem Reihid.

Kilka monet zmieniło właściciela, a Rigel prowadzony, przez przywołaną przez oberżystę dziewczynę został poprowadzony do łaźni. Dziewczyna ta o imieniu Inga przygotowała mu kąpiel znosząc z pobliskiej kuchni cebry z gorącą wodą. W tym czasie Ekhart rozebrał się i ze względu na przyzwoitość opasał ręcznikiem.

Widok nagiego mężczyzny nie był wcale przyjemny. Inga gdy zobaczyła nagi tors Ekharta, aż zakrzyknęła omal nie upuszczając cebra z wodą. Mężczyzna była cały posiniaczony, choć siniaki już zaczęły schodzić mieniąc się wszystkimi odcieniami tęczy.
- Shallyio łaskawa, cóż to się Wam przytrafiło? – spytała z zaskoczeniem i rodzajem życzliwej troski w głosie.
- Co? To? Aaa… - Riegel już zdążył zapomnieć jak wygląda – To gościnność Averheimczyków moja droga.
Powiedział gorzko się uśmiechając.
- Przynieś mi ubranie na zmianę. – dodał szybko widząc, że dziewczyna chce o coś zapytać.
Wszedł powoli do ciepłej wody z lubością zanurzając się cały razem z głową. Woda zalała mu uszy. Riegel leżał myśląc leniwie, czy warto się wynurzać. Może … może otworzyć usta i zostać tu na zawsze?

Powoli wynurzył się i sięgnął po mydło spieniając je na swojej głowie. Nie było go stać na nic innego. Gdy już się umył i przebrał poczuł się znacznie lepiej. Mniej obolały i zmęczony, za to bardziej głodny.

Zaszedł do wspólnej sali i zasiadł przy barze.
- Gospodarzu. – przywołał skinieniem ręki Wolscha. – Słyszałeś by miasto dawało pieniądze na odbudowę zalanych domów?
- Zdarza się czasami, jeśli mur nie wytrzyma i interes jakiś zaleje.
- Mur jest wysoki na rosłego chłopa. Zdarzało się, że woda się przez niego przelewała? –
dopytywał się Ekhart.
- Bywa i tak, częściej mur na jakimś fragmencie przecieka.
- Acha. No nic. Zjadłbym coś. Co masz dzisiej w jadłospisie?
- Wołowinę. –
Wolsch wzruszył ramionami.
- No tak. To stek z kaszą i piwo. – zamówił Ekhart i poszedł dosiąść się do reszty kompanii, która w międzyczasie zebrała się, by wymienić informacje.

Rigel wysłuchał relacji Irminy i Almosa po czym w zadumie stwierdził przerywając na chwilę posiłek.
- A co myślicie, o tym że ktoś coś wwozi lub wywozi z miasta. Coś ciężkiego. Tak ciężkiego, że można to dostarczyć tylko statkiem o większym zanurzeniu i tylko wtedy, gdy stan wód na Averze jest wysoki? Tym osobom zależy na dyskrecji, więc robią to nocą, by nikt nie widział, ale jeśli się zdarzy przypadkowy przechodzień, to porywają go i uprowadzają statkiem, gdzieś daleko w dole rzeki pozbywając się ciał. – spojrzał po kompanach szukając w ich spojrzeniach aprobaty do swoich domysłów.
- Jedyna wadę tego pomysłu widzę w tym, że porwani ginęli prawdopodobnie wzdłuż całego wybrzeża, a nie tylko w pobliżu magazynów. Ale może istnieje jakieś wyjaśnienie tego problemu?

Dyskusja w „Trumnie Kowala” w zasadzie nie wniosła niczego nowego poza tym, że doszli do wniosku, iż ciągle wiedzą zbyt mało. Rigel z kompanami ponownie ruszył w stronę doków. Niestety w pobliżu mostu natrafili na tłum ludzi i bydląt. Zamieszanie postanowił wykorzystać jakiś złodziejaszek próbując okraść Hannę. Ekhart wraz z innymi rzucił się w pościg za łotrzykiem. Przy pomocy Rexa szybko go dopadli, jak się wkrótce okazało nie tylko jego …

Ciało wyglądało ciekawie, jeśli można było tak powiedzieć o trupie. Wyglądało na to, że ktoś nim go zabił, to wpierw obił. Być może chcąc wyciągnąć z niego jakieś informacje. Sprawa zaginięć zaczynała nabierać cięższego kalibru. Stawała się coraz bardziej niebezpieczna. Właśnie wplątywali się w porachunki gangów.
- Nie tak szybko chłopcze. Powiedz z kim prowadził interesy? Miał jakiś kompanów? Jakiś gang? - spytał Ekhart.
Przypomniał sobie właśnie, że gdzieś już słyszał to nazwisko. W zamyśleniu zwrócił się do Hanny.
- Oberżysta z “Białego Konia” mówił, że zatrzymał się u niego farmer. Victor Keller. Może to jakaś rodzina?

Jakkolwiek nie potoczyłaby się dalsza rozmowa Rigel miał już plany na popołudnie, z których nie zamierzał zrezygnować.
- Ja idę do „Białego Konia”. Hania pójdziesz ze mną? – spytał Elberg – Popytamy tego Victora, czy zna martwego Kellera. Swoją drogą może i Ute Herz będzie coś o nim wiedziała.
Snuł głośno swoje domysły.
- Irmino. Dasz się namówić na rozmowę z tajemniczą damą na czarno, o ile oczywiście ją zastaniemy? Wydaje mi się, że może mieć jakieś powiązanie ze sztukami magicznymi. Może to śmieszne przypuszczenie, ale karczmarz mówił, że ma ona dziwaczny kapelusz i krążą pogłoski, że jest z jakiegoś bractwa. Pewnie wysnute na podstawie tegoż kapelusza.

Powszechne było przekonanie, że magicy noszą niecodzienne nakrycia głowy. Może w tym wypadku była to prawda, a wszak nikt tak nie zrozumie maga, jak inny mag.
 
Tom Atos jest offline