Trochę zdyszany po pościgu Almos nie wtrącał się w przesłuchanie, przykucnął za to nad zwłokami. - Sprawców było najmniej dwóch - stwierdził. - Może zaczęło się od bójki, a potem poszło na ostre. Kiedy nasz truposz walczył z przeciwnikiem, ktoś słabszy, może kobieta, zaszedł go od tyłu i dźgał, Morr jeden wie, kuchennym nożem lub małym sztyletem. Od przodu to miecz lub szabla, muszę się przyjrzeć - nomada rozdarł zakrwawioną koszulę denata i jął analizować rany, próbując na ich podstawie dowiedzieć się jak najwięcej o broni, którą je zadano.
Rigel również pochylił się nad ciałem, bezceremonialnie obszukując trupa. Wkrótce znalazł pięć miedziaków i kawałek drutu. Trup nie wyglądał na połamanego, obity tylko w kilku miejscach, ale nie tak, by mu to zaszkodziło mocniej bez tych ciętych i kłutych ran. Natomiast przy bliskim przyjrzeniu się Ekhart zauważył delikatną, siną obwódkę przy ranach. - Widzicie te kłute rany na plecach? – Wskazał palcem. - Mają wokół dziwne zasinienia. Ciekawe od czego? W każdym razie Almos chyba faktycznie napastników było co najmniej dwóch. Nos jest opuchnięty i złamany niedawno, choć nie pierwszy raz. Stwierdził obmacując twarz mężczyzny. Będę się upierał, że najpierw go rozbrojono, a potem obito. Cóż, powinniśmy zgłosić zabójstwo do straży. Może jakiś miejski medyk by go obejrzał i powiedział coś więcej? Kiedy zginął i od czego. Albo może ktoś by skoczył do Morrytów, niech przyślą kapłana. Oni też są nieźli w badaniu ciał. - spojrzał pytająco na Irminę. - Czy ja wyglądam jak chłopiec na posyłki? - Szlachcianka wyraźnie się skrzywiła. - Znajdźcie jakiegoś szybkonogiego dzieciaka, mogę mu za to zapłacić. - Popatrzyła na trupa – Kapłan z którym rozmawiałam mówił o zabitych nożem. Ciekawe czy ich obrażenia były podobne? Niestety nie chciał mi powiedzieć nic na ten temat. - Ja pojadę - rzekł Almos. - Ogrody Morra są po drugiej stronie miasta, za murami. Rozruszam trochę moją Palli....tak zwie się moja klacz - dodał, widząc pytające spojrzenia. - Po drodze zawiadomię straż. A teraz suńcie się.
Koczownik stanął przy zwłokach, dobył szabli i patrząc na rany denata wykonał nią kilka cięć w powietrzu. - Jestem prawie pewien, że rany od przodu zadała długa, zakrzywiona broń, podobna do mojej – oznajmił. – To nie jest broń rzezimieszków. Nasz truposz nie walczył raczej z nikim swego pokroju. Prędzej ze szlachcicem lub Jeźdźcem Równin. Może próbował kogoś obrabować i nie docenił swej niedoszłej ofiary. Ale te rany na plecach są rzeczywiście podejrzane. Spróbuję dowiedzieć się czegoś więcej od Morrytów. Nie czekajcie mnie, znajdę was.
Almos ruszył przez zatłoczone ulice z powrotem do „Trumny Kowala”. Dwie przecznice od miejsca zbrodni napotkał patrol straży. Rzekł strażnikom w czym rzecz i wskazał im drogę. W karczemnej stajni sprawnie osiodłał klacz i ruszył konno ku południowym murom. - Nudzisz się tu, co Palli? – Pogładził zwierzę po szyi.
O tej porze po Averheim dało się co najwyżej gdzieniegdzie pokłusować, ale zaraz za bramą nomada poderwał klacz do galopu po rozległych podmiejskich błoniach. Wiosenne słońce i rześki wiatr z nad stepu sprawiały, że znów chciało się żyć. Almos zatoczył małe koło i zeskoczył z siodła przed otwartą bramą Ogrodów Morra. Uwiązał Palli do karłowatego drzewa, gdzie od razu zaczęła skubać krótką trawę, a sam wkroczył pod łuk z ciemnego kamienia.
Ostatnio edytowane przez Bounty : 24-05-2013 o 10:03.
|