Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2007, 00:03   #7
Czezwy
 
Czezwy's Avatar
 
Reputacja: 1 Czezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetny
Słońce powoli chyli się ku zachodowi. Spiekota ustępuje niechętnie wieczornemu chłodowi. Z dala dochodzą pojedyczne odgłosy strzałów. Pewnie ktoś strzelnicę sobie urzadził. Wogóle to wyglada jak miasteczko najemników i handlarzy, z lekkim odcieniem techników i dziwek. Główną droga przejechał właśnie rower na którym siedział chłopaczek wykrzykujący przez tubę
- Najlepsza tequila w barze u Rosey!! Tania i nieskażona zapraszamy codziennie od południa do świtu!! Najlepsza tequila w barze u Rosey!! Tania i nieskażona zapraszamy codziennie od południa do świtu!! Bar Rosey zielony namiot przy głównej alei!!....Masz problemy z bronią?? Brakuje Ci amunicji. Rick na to zaradzi!! Szukaj czerwonej ciężarówki przy parku maszynowym tam znajdziesz odpowiedzi na swoje problemy Ruchoma tablica ogłoszeń... jeździ tam i z powrotem. Nawołuje krzyczy. Czasami śpiewa. poszczępione krótkie spodnie, klapki i koszulka rozerwana na piersi... i ten krzyk roznoszący się po obozowisku. Tubę przczepił sobie tasiemką i cały czas krzyczy. Ktoś powiedział, że obecne czasy są domena ludzi zaradnych. Jak widać każdy znajdzie sposób, by zarobić na siebie jeśli tylko zechce.

Bonebraker

Siadłeś. Mało kto potrafi tak zasiąść jak ty. Masz trochę dość po całym dniu w siodle. wspominasz czasy walk na Arenach. Miami chociażby. Tam nigdzie nie trzeba było jeździć porostu się walczyło i spijało śmietanke. O tak... to było życie, a teraz?? Przynajmniej ferajnę masz zacną... porąbaną do granic możliwosci, ale zacną. Conchita przed sekundą poszła się czegoś dowiedzieć, a Ty masz wreszcię chwilę czasu, żeby odsapnąć... A to co za indywiduum?? Jakieś szaty, twarz jak gazeta sprzed apokalipsy... wogóle postawa jak zombi... widać kaznodzieja... pewnie szaleniec przy okazji. Przyszedł, pogadał jakieś bzdety i wszedł do środka... skąd się tacy biora to ty nie wiesz... ale czasami bywają przydatni...

Fogg

Wreszcie dotarłeś. Stadko potrzebujace pasterza. A ruszają oni w dorgę daleką i pełną niebezpieczeństw. Napotkają na pewno też inne zbłąkane duszyczki. Tyle pracy... Modlisz sie by Pan dał Ci siłę. Tylko kto przewodzi temu zgromadzeniu??

Na werandę wychodzi Conchita. Fogg mija Cię w drzwiach. Usmiechnięta delikatnie, wyciąga papierosa. Zapala. Karabin przerzuciła przez plecy.
- Szefie jest tak...<zaciąga się> Najpierw trzeba się zgłosić do Carlosa, to główny przydupas dowódcy tego cyrku. Z nim juz gadałam, teraz czekam na decyzję, zaraz powinien sie pojawić. Odeśle nas do stu diabłów, albo udzieli audiencji u Komendantai.

Fogg

Słyszałeś tę przemowę. Może warto poczekac chwilę na tego Carlosa.
 
__________________
Si vis pacem para bellum.
Wojownicy nie umierają. Oni idą do piekła, żeby się przegrupować.
I zesłał ich Pan, by siali zamęt i zniszczenie.
Jestem Skoletek. To my przytrafiamy się dobrym ludziom. Porzućcie wszelką nadzieję...
Czezwy jest offline