Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2013, 00:08   #378
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Z każdym słowem Malcolma oczy Fałszerki robiły się coraz większe. To co jej proponował było chore, ale z drugiej strony... było właśnie tym czego szuka całe życie. Nowe, ekscytujące, dostępne jedynie dla wybrańców. - Malcolm - odezwała się po długim momencie ciszy zakłócanym jedynie ich oddechami - to jest niesamowite? chore? - znów zabrakło jej słów.
- Malcolm...- usta Amy Fox były zaciśnięte w kreskę - ...chyba żartujesz.

- Nie.

- Nie wiedziałam, że takie rzeczy są możliwe.

- Są.

- Naprawdę?

- Nie ma rzeczy niemożliwych. Wiem tylko, że Hiszpanie mają w tym efekty. Czy to jest możliwe? Sama mi powiedz. Psychologia to Twoja dziedzina.

- Psychologia Malcolm, ale nie coś tak bardzo niekonwencjonalnego. Szczerze nie mam pojęcia. Psynomy się mi tak obce jak tobie - mówiła wolno jakby się nad czymś zastanawiała - choć jeśli Incepcja jest możliwa to dlaczego nie to.

- No właśnie. Ciekawe gdybyśmy powiedzieli tym mózgom od psynomów o Incepcji czy nie byliby tego samego zdania. Uważam, ze skoro mają efekty to trzeba się tym zająć. Na szczęście nie musisz skupiać się na wszystkich filiach. Potrzebna jest nam tylko ta jedna. Odpowiedź jaka to, znajduje się w teczce.
Extractor obserwował Amy. Widział jak na jej twarzy goszczą kolejno zaciekawienie, zdumienie, niedowierzanie, podniecenie. Cisza przedłużała się. Malcolm dał Fałszerce jeszcze kilka kilka minut na przemyślenia. W końcu odezwał się ponownie:

- Do Berlina możesz lecieć najbliższym samolotem. Będziesz tam zdana na siebie … może i lepiej – dodał Whitman po chwili zastanowienia. – Kontakt w Madrycie podam Ci za kilka dni. Chcesz o coś zapytać?

- Do Berlina polecę zaraz po tym jak zajmę się Willem. Potrzebuję namiarów n tą kobietę i określenie czego dokładnie ode mnie wymagasz. Co do drugiej sprawy - urwała na moment - jaką z filii mam się zająć? I tak, wiem, że mam to w papierach.

- Willem? Mówiłaś, że potrzebuje innego psychologa, nie Ciebie. Znajdę kogoś … tylko hmmm potrzebny jest ktoś zaufany, inaczej wyśle go do czubków. Co do kobiety, myślę, że namiary na nią są w skrytce bankowej, której numer masz na kartce. Czego od niej chcemy … Putin ją skrzywdził, ledwo przeżyła. Potrzebujemy informacji co go do tego skłoniło … Amy jak na razie chodzimy po omacku, każda informacja może się przydać. Najlepiej wszystko dyskretnie nagrywaj. Madryt … w teczce masz tylko rys psychologiczny Marka, rodzaj filii ustalicie na jego podstawie już na miejscu.

- Ok wszystko jasne. A Willa nie chcę leczyć, ale muszę z nim, hmm wstępnie porozmawiać.

- Jasne. Rozmawiajcie ile chcecie. Amy a może Ty masz jakiegoś kolegę po fachu, który zająłby się Willem?

- Może i bym miała, ale Malcolm, nie sądzisz, że powinien to być ktoś kto w minimalnym choćby stopniu siedzi w tym co my? To nie powinien być ktoś z łapanki. Will nie może na terapii udawać, a wyobraź sobie jak leżący na kozetce młody chłopak mówi, że jego była, zmarła żona włamuje się w snach do jego podświadomości by wykończyć jego przyjaciółkę z którą dzieli sen. Po pierwszym zdaniu wsadziliby go w kaftan.

- Masz racje … w przeciwnym razie trafi do czubków.

Amy złapała się za głowę przymykając oczy. - Kiedy kolejny sen? - spytała po chwili.

- Siedem do dziesięciu dni. Zależy od tego jak szybko Will z Sukinem opracują sen. Chciałbym żebyś też w nim uczestniczyła - dodał po chwili.

- Też bym chciała - spojrzała na niego badawczo - coś jeszcze?

- Czemu mi się dziwnie przyglądasz? - zapytał wprost Whitman.

- Dlaczego uważasz, że dziwnie? - spytała? - Zmieniłeś się Malcolm. Albo wcześniej Cię nie znałam. Albo... jest naprawdę niedobrze. Co z tym chłopakiem, Andersonem?

- Stwierdzam fakt … - odparł zamyślony Malcolm. - Po Andersonie udało się pozacierać ślady w Stanach. Zresztą z tego co wiem, nikt z nim nie chciał gadać. Niestety młody zwrócił się do dawnych “przyjaciół” Smitha w Rosji … poprzysiągł nam zemstę. Nie jestem pewien czy informacja dotarła za ocean. Dlatego powinniśmy być ostrożni póki co.

- Cholera - syknęła - podpytaj Koroniewa na ile te groźby mogę być prawdziwe, on może coś wiedzieć. I coś jeszcze... nie sądzisz, że powinieneś kogoś ze mną wysłać? Nie żebym potrzebowała obstawy, ale krótki odpoczynek od... tego - rozejrzała się sugestywnie - każdemu dobrze zrobi. Tylko błagam nie Cryer, bo chyba bym go zabiła. Albo sam by się w coś wpakował. Ciebie się przynajmniej boi, więc nie zrobi nic głupiego.

- Groźby były prawdziwe. Z drugiej strony skoro nikt nie chciał mu pomóc tutaj, daje podstawy sądzić, że w Rosji może być podobnie. Tym bardziej, że Smith nie żyje. Po co pomagać trupowi, dla zasady? Bez sensu. Rosjanie są chciwi … a kto miałby za to zapłacić? Co do Twojego wyjazdu … Cryer ma do rozpracowania laptop Smitha. W sumie nie mam nikogo wolnego kto mógłby z Tobą jechać, więc raczej będziesz zdana na siebie.

- Jak uważasz - powiedziała obojętnie. - Co do gróźb, Rosjanie może są chciwi, ale pewnie też honorowi, zwłaszcza starzy wojskowi pokroju Smitha. Więc jeśli kiedyś coś mu obiecali... sam wiesz.

- Rosjanie i honor … - zamyślił się Whitman - nie wiem. Pamiętam, że Smith miał problemy próbując odświeżyć swoje kontakty w sprawie Putina. Nie wiem co który któremu był winien ale szło to opornie i do niczego nie doprowadziło. W obecnej sytuacji to plus dla nas … oczywiście o ile wiadomość Andersona dotarła za ocean.

Nie jest dobrze...
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline