Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2013, 16:41   #3
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
- Mam niejasne wrażanie, że nie na nas polowałeś. Cóż pozostaje pytanie na kogo czekasz i jak bardzo martwi cię zmarnowanie tej pułapki? - Zapytał z uśmiechem Max analizując sytuację. Uznał, że pewna doza pewności siebie nie zaszkodzi, ale przygotował się na użycie tarczy, i to nie z bransolety, ale z własnych zasobów. Stworzył w głowie obraz kawałków podłogi, formujących się woków nich, aby przechwycić kule.

Richard zaś wylał zawartość butelek do wiaderka i w milczeniu przesunął je nogą w stronę bariery sprawdzając czy zdoła je ustawić tak by wystawało z obydwu stron. Liczył że bariera nie chroni przed rzeczami materialnymi, gdyż było by to głupie, mogło by zatrzymać i kule. Udało się, więc momentalnie podjął próbę przyzwania wodnej nimfy, żółwia Maurycego, licząc że pojawi się po drugiej stronie zachowaniem kontroli, a wtedy przewrócone wiadro poleci z nim w stronę napastnika zostawiając ślad wodny łączący materialnym kontaktem Maurycego i jego opiekuna.

Niestety Maurycy nie odpowiedział na wezwanie. Wydawało się, jakby bariera odcinała poskramiacza od istot, które przywołuje się za pomocą artefaktu. W sumie miało to sens. Bariera, która chroniła przed przenikaniem magii, mogła odciąć taki kontakt na tak długo, jak długo była postawiona.

Wkurzony Richard zrobił pierwsze co mu przyszło do głowy - kopnął wiadro w nieznajomego.

Niestety nie doleciało, a mag “uderzył” boleśnie w barierę.

- Hmm... - mruknął mężczyzna, wyciągając coś zza poły płaszcza. Magowie nie widzieli nic, jednak tamten wyraźnie coś rozkładał w powietrzu. - Dostałem informację od Rady, że mam tu zaczekać na nekromantę - powiedział, zerkając na nich. - Nie jesteście nekromantą... - zawyrokował z powątpiewaniem.

- Nie, dostaliśmy rozkaz czekać tu na nekromantę...też od Rady - zawyrokował Richard, patrząc z powątpiewaniem na ich napastnika. - To ty nie jesteś nekromantą?

- Zdecydowanie nie. - Podszedł kilka kroków i uniósł laskę. - Nie próbujcie niczego głupiego - polecił, po czym stuknął w brzeg bariery. Richard aż się zachwiał, kiedy odzyskał więź z Maurycym. Nieznajomy dalej mierzył do nich z pistoletu. - Dostałem list od rady. Powinniście mieć podobne.

- I mamy - powiedział wyciągając swój list i ruszając w stronę człowieka z bronią. - Nazywam się Maxymilian Lingun... - Zawiesił pytanie o imię napastnika w powietrzu.

- Ja zaś zwę się Richard Bugle i jestem druidem przedstawił się drugi z magów wyciągając pomięty list razem z chusteczką do nosa i ulotką brazylijskiej organizacji ekologicznej : Oszczędzaj wodę, bierz prysznic wspólnie.

- Jack Betelgez - odparł, unosząc brwi na oznajmienie Richarda, że jest “druidem”.

W prawdzie nie widział listów, jednak uchwycił ten, który podawał Max.

Stało się coś, czego żaden z nich nie podejrzewał. Dla Richarda wyglądało to tak, jakby powietrze między ich dłońmi nagle wybuchło. Max jednak widział, co się stało. Kiedy Jack dotknął papieru, pozostałości pieczęci rozbłysły i momentalnie strawiły papier, parząc ich jednocześnie po rękach.

Nieznajomy odskoczył, upuszczając trzymaną dotychczas laskę na ziemię. Pistoletu w prawdzie nie upuścił, jednak pospiesznie go schował, machając poparzoną dłonią.

Richard podszedł spiesznie do wiaderka sprawdzić czy zostało w niej jeszcze trochę wody. Niestety wszystko się rozlało. Mag westchnął zdesperowany i zakomenderował: Kuzynie Miśka, zrób dziury w ścianach i znajdź wodę.

Max przeciągnął lewą dłonią po prawej, i zaraz w miejscu oparzenia pojawił się lekki szron, zmieniający się w krople wody. - nie dziuraw tej piwnicy, bo zostawisz ślady, choć magia już to chyba zrobiła. - powiedział do Ritcharda, a do Jacka dodał.

- Mogłem ci to przytrzymać do światła - powiedział z uśmiechem. - Może obejrzysz na odległość list od kolegi. A przy okazji, wzmacniasz te kule, czy używasz tylko srebrnych pocisków? Nie miałem okazji do wielu testów, a misja to nie najlepszy czas na eksperymenty. -

- Spokojnie, to się zamaskuje - zapewnił go Richard.

- Nie ma sensu - powiedział do poskramiacza Jack. - Odłączyłem wodę w tym budynku wcześniej. Nic mi nie będzie... A więc jesteś elementalistą - zwrócił się do Maxa. - Lingun to znane nazwisko. Jesteś bratem Franklina? - zapytał, po czym pokręcił głową. - Z resztą, nie ważne. Listy. Nie jesteśmy w stanie ich zobaczyć, jeśli ich nie dotkniemy, a do pieczęci zostało dodane zabezpieczenie, żeby uległy zniszczeniu, żeby nikt inny nie poznał ich treści. Dosyć nietypowe... i niepokojące...

- To może potwierdzić moją tożsamość - powiedział podwijając rękaw, i pokazując runę od Rady. - Nosi symbole Rady, raczej bym jej nie miał, gdybym dla nich nie pracował. Pytanie co teraz, czy czekamy, czy zakładamy, że celu już tu nie ma i szukamy śladów, gdzie mógł odejść? -

- Nie sadze by już tu przyszedł. Osobiście proponuje się zmyć, radzie powiedzieć że to jej wina bo nam nie powiedziała o sobie na wzajem i dać sobie spokój - zaproponował druid.

Jack skinął w zamyśleniu głową.

- Skontaktuję się z wami jeszcze - powiedział i ruszył schodami w górę.

- Dobra, sądzę że i my powinniśmy się zbierać. To numer mojej komórki jakby co. - Richard zapisał ciąg cyfr w notesie i wyrwawszy stronę podał ja towarzyszowi. Następnie odwołał swe stworzonka i jeszcze raz rozejrzał się po pomieszczeniu. Potem ruszył ku schodom.

- Poczekaj na mnie na górze, parę minut, chcę się jeszcze rozejrzeć i potem coś ci przekazać. Jak możesz upewnij się, że Jack odejdzie. - Max przeszedł wokół ścian i badał je za pomocą runy od Rady. Szukał śladów, albo dowodów na to iż faktycznie miały tu miejsce jakieś mroczne rytuały. Zamierzał wyjść także na piętro i sprawdzić to samo. Mroczna aura była wszędzie, jednak dowodów na jakiekolwiek działania nekromanty brakowało. To samo na piętrze.

Wyglądało to tak, jakby ktoś, jakimś sposobem, skaził to miejsce złą aurą. Nie było to działanie obrażonych na świat duchów, czy innych istot. Mogło mieć coś wspólnego z demonami, jednak i to nie to. Mag? Ale jakim sposobem i po co?

Richard zaś zabrawszy swe wiadro powrócił na drugą stronę ulicy, po czym zamocowawszy je na powrót rozsiadł się z pozostawioną uprzednio gazetą. Jacka nigdzie nie widział - widać bardzo się spieszył.

Spojrzawszy na zegarek zerknął w stronę wejścia do kamienicy. Gdzie był ten cały Max, nie chciało mu się tu siedzieć. Nie podobała mu się ta cała sprawa, a tu był nazbyt wystawiony.

Max wyszedł po chwili z budynku i ruszył w stronę swojego towarzysza.

- Nie ma tam żadnych dowodów na to, iż był tam nekromanta. Budynek wygląda tak, jakby od lat był zamieszkiwany przez coś złego, co nasączało go ciemną mocą, ale nie miałem czasu na dokładne badania. spróbuję się czegoś dowiedzieć o Jack’u i o tym kto mieszkał w tym budynku. Proponuję spotkać się jutro, będę coś wiedział. Zapraszam na obiad, albo kolację, prześlę ci sms’a z adresem. - powiedział. Po czym ruszył do kioskarza od którego kupował wodę. - [i] Witam, mam pytanie, szukam lokalu do wynajęcia do niewielkiego projektu filmowego. Wie pan może kiedy można zastać mieszkańców tamtego budynku? Pukałem do niemal każdych drzwi, a nikt nie odpowiadał. Chyba, że jest na sprzedaż? - zapytał, z uśmiechem numer trzy.

Richard tylko kiwnął głową, wsiadł na rower po czym odjechał w swoja stronę. Ehh, liczył że uda się wyłgać z tej całej imprezy a tu proszę, jeszcze trzeba było tego nekromanty szukać. Postanowił pojechać do domu i zastanowić się jak się z tej akcji wykręcić.

- Ano... - sprzedawca zerknął na wskazany budynek. - Ten tu to na wyburzenie idzie. Eksmitowali z dwa dni temu wszystkich. - Wzruszył ramionami, po czym się ożywił. - Ale wiem, gdzie jest całkiem podobny budynek. Siostra tam mieszka i na pewno sąsiedzi się zgodzą na kręcenie, jeśli im się zapłaci... i nie ma pan tam jakiejś wolnej roli dla prostego człowieka? Mogę na przykład stać w tle, albo co... trupa udawać... byłem kiedyś w kółku teatralnym, ponoć całkiem niezły jestem w te klocki!
- Chętnie skorzystam, z adresu. Zobaczymy co będzie - powiedział podając niemały banknot kioskarzowi. - Dzięki za informacje. -
 
vanadu jest offline