Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2013, 17:05   #4
Karmelek
 
Karmelek's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmelek wkrótce będzie znanyKarmelek wkrótce będzie znanyKarmelek wkrótce będzie znanyKarmelek wkrótce będzie znanyKarmelek wkrótce będzie znanyKarmelek wkrótce będzie znanyKarmelek wkrótce będzie znanyKarmelek wkrótce będzie znanyKarmelek wkrótce będzie znanyKarmelek wkrótce będzie znanyKarmelek wkrótce będzie znany
Maximilian po rozmowie z kioskarzem, udał się do oddziału zarządu miasta, dowiedzieć się wszystkiego o budynku. Okazało się, że wszyscy mieszkańcy dwa dni temu się wymeldowali i wyprowadzili z niewiadomych przyczyn. Właściciel, z którym magowi udało się skontaktować, wydawał się załamany, mówił, że teraz nikt nie będzie chciał tam zamieszkać. A była to taka spokojna, miła dzielnica...
Max nie był pewny, co to może oznaczać. Postanowił więc udać się do sklepu z bronią palną, gdzie po małej namowie i magicznej manipulacji sprzedawcą, zakupił Berettę 9, wraz z zapasem amunicji. Wszystko załadował do torby i pojechał za miasto, żeby poćwiczyć. Znalazł całkiem uroczy wał ziemi, na starym poligonie, w który strzelał do wieczora.
Do mieszkania wrócił jak było już ciemno, jednak zdążył jeszcze się przebrać, zanim zasiadł z bratem do stołu. Franklin nalegał, żeby jadali wspólnie posiłki, skoro mieszkają obok siebie. Czasami towarzyszyło im któreś z rodzeństwa, jednak dzisiaj byli sami. Doskonała okazja, żeby porozmawiać o sprawach Rady.
Franklin był w trzecim kręgu rady, a więc tym samym, co ten cały Jack Batelgez.
Okazało się, że brat rzeczywiście zna tego dziwnego maga, jednak nie na tyle, żeby coś więcej o nim powiedzieć. W kręgach było zazwyczaj tyle osób, że mało prawdopodobnym było, że wszyscy się znają. Wytworzyły się w nich małe grupki, a Jack przyjaźnił się z Kazują Hajime, który „pracował” jako detektyw i miał dobrą opinię wśród członków Rady. Możliwe, że to przez tą znajomość, Jack zainteresował się bronią palną. Niewątpliwie był pierwszym łowcą w historii, który w swojej pracy używał broni zwykłych ludzi. Dosyć ortodoksyjni członkowie Rady, uważali to za dewiację, podobnie zresztą Franklin.
Bronią palną nie można było zabić wampira, demona, czy innego stwora, co najwyżej spowolnić. Za to zabicie z niej maga, było bardziej niż prawdopodobne.
Zaskakujące było również to, jaką dodatkową pracę miał Jack. Wywodził się z długowiecznego rodu, jednak z niewyjaśnionych przyczyn, zerwał wszelkie kontakty z rodziną, a pracował jako najemny łowca! Zwykli ludzie mogli do niego przyjść z ulicy i prosić o pomoc w zabiciu domniemanego potwora, który ich terroryzował. Niewątpliwie czasami mogło się zdarzyć, że zwykli ludzie mogli mieć kłopot z różnymi istotami, ale, żeby ogłaszać się w gazetach? Szaleństwo!
Wróciwszy do swojego (dosyć sporego) mieszkania, Maximilian odkrył, że ma wiadomość na sekretarce...

W porównaniu do Maximiliana, Richard miał proste plany.
Wrócił do swojej kawalerki, przebrał się i wyszedł spotkać z dziewczyną. Jennifer uparła się, że muszą pójść do wesołego miasteczka. Oczywiście skończyło się na tym, że straszyli w domu strachów, a kiedy pracownicy ich znaleźli, kazali się ubrać i wyrzucili ich za bramę.
Oczywiście dodatkowy cel, którym było umieszczenie uświadamiających ulotek o ekologii w strategicznych punktach, został spełniony.
Do mieszkania wrócił późno. Był wyczerpany, jednak nie nieszczęśliwy. Legł na kanapę i nawet dzwoniący telefon nie mógł zmusić go do wstania. Ciche piknięcie starego aparatu oznajmiło, że włączyła się sekretarka.

Wiadomość była krótka i prosta.
Jack zadzwonił do obu, oznajmiając, że chce się z nimi spotkać jutro po południu, pod Statuą Człowieczeństwa. Było to miejsce oblegane przez turystów, więc teoretycznie bezpieczne.
 
__________________
"Większość niedoświadczonych pisarzy Opowiada zamiast Pokazywać, ponieważ jest to łatwiejsze i szybsze. Trenowanie się w Pokazywaniu jest trudne i zajmuje dużo czasu."
Michael J. Sullivan
Karmelek jest offline